Judith Merkle Riley „Czara wyroczni”, Książnica 2012, ISBN
978-83-245-8071-2, stron 488
Gdy w 1659 r. na świat przyszła Geneviève Pasquier, nikt nie
przypuszczał, jaka droga jest jej przeznaczona. Urodziła się z koślawą stopą i
czarnym owłosieniem na całym ciele, co wcale nie ucieszyło jej matki,
aspirującej do bogactwa i zacnego towarzystwa. Szczyciła się, że pochodzi z
rodu Matignon i nie mogła zrozumieć, jak król mógł potraktować w taki sposób
tego golca, jej męża. Ten zdobył majątek i pozycję zamożnego finansisty za
czasów ministra finansów, Nicolasa Fouqueta, ale jego upadek pociągnął za sobą
porażkę Pasquiera. Choć zwrócono mu wolność, łaska monarchy nie przewidywała
zwrotu majątku. Nie pozostało to bez wpływu na dalszy rozwój wypadków.
Po nagłej śmierci babci i ojca, gdy matka jasno pokazała, co
jest dla niej najważniejsze, a wuj pozbawił dziewczynę czci, Geneviève widziała
przed sobą tylko jedno wyjście. Wtedy to ścieżki dwóch kobiet skrzyżowały się
ponownie, a młodsza pragnęła tylko jednego: zemsty na znienawidzonym wuju.
Wkrótce później panienka Pasquier odeszła w przeszłość - na scenę wkroczyła
markiza de Morville, wiecznie młoda dzięki sekretom alchemii
stupięćdziesięciolatka, która swoim talentem zyska sobie niezwykłą popularność
wśród arystokratek, chcących rozjaśnić mroki przyszłości. Zostanie także
wplątana w spisek sięgający dworu samego Króla-Słońce, Ludwika XIV.
„Czara wyroczni” to monumentalna opowieść, której akcja
dzieje się w XVII wieku, kiedy to szeroko zakrojona działalność wróżbiarska
była naturalna i dozwolona przez prawo. Wróżbiarska tak, ale od niej już tylko
krok do posunięcia się jeszcze dalej. Judith Merkle Riley, nieżyjąca już
amerykańska profesor nauk politycznych i pasjonatka historii, niniejszą
powieścią zabiera nas w podróż do rzeczywistości pełnej wróżb, czarów,
afrodyzjaków, czarnej magii i trucizn. Jej bohaterka, Geneviève, wyrokami
przeznaczenia wkracza w świat miłości, pieniędzy i polityki, trzech
największych namiętności, które zdolne są doprowadzić człowieka do obłędu, a
zarazem powodują, że ogarnięci manią ich posiadania stają się skłonni
przekraczać wszelkie granice przyzwoitości i moralności, o ile w środowisku,
które dla markizy stanie się źródłem dochodów, ktokolwiek zwraca na to uwagę,
kuszony chęcią zdobycia przywilejów i sławy. W doborowe grono postaci
autentycznych – król i jego rodzina, oficjalne faworyty władcy, w tym ta
największa, markiza de Montespan, urzędnicy królewscy i cała śmietanka
paryskich czarownic, magików i trucicieli – włączyła postaci fikcyjne i taką
też uczyniła główną postać. Jesteśmy świadkami przemiany młodej dziewczyny w
bardzo wiekową damę, która staje się nie tylko obserwatorem, ale częściowo
także uczestnikiem, wielkich intryg, a prawda o rzeczywistej działalności
swojej protektorki dociera do niej – i do czytelników – stopniowo, by pod
koniec odkryć się w całej swej istocie. Muszę przyznać, że ta dwoistość
Geneviève i markizy, połączenie w jednej osobie młodej niewiasty dopiero
wkraczającej w życie i starej czarownicy, która już niejedno musiała widzieć,
było dla mnie fascynujące i stało się tym elementem fabuły, który utrzymywał
moją uwagę na najwyższym poziomie. Otoczenie, w jakim się znalazła, owszem,
także budzi ogromne zainteresowanie, zwłaszcza tym, że magiczne praktyki były
zjawiskiem aż tak powszechnym, ale to jednak markiza była dla mnie crème de la
crème „Czary wyroczni”.
To moje pierwsze spotkanie z twórczością J. M. Riley i
stwierdzam z mocą, że bardzo udane. Fabuła przez nią wykreowana ma wszystkie te
aspekty, których szukam i które cenię w powieściach historycznych: wyrazistych
bohaterów o w pełni zbudowanej psychologii, żywą akcję, doskonale i drobiazgowo
nakreślone tło historyczne świadczące o merytorycznym przygotowaniu autora.
Wszystko to podane jest przystępnym językiem, którym można się delektować; ja
przynajmniej pozwoliłam sobie na tę przyjemność niespiesznej lektury. Urzekły
mnie również subtelne przejawy poczucia humoru, jakie okazywała Geneviève, a
także cała postać Sylvie, która pod koniec sprawiła mi żywą uciechę. Cóż więcej
mogę powiedzieć, poza tym, że „Czara wyroczni” mnie porwała swoją magią i
klimatem? Może tylko to, że dla miłośników powieści historycznych będzie ona
niewątpliwie ucztą literacką, która chciałoby się, żeby trwała jak
najdłużej.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Grupie Wydawniczej
Publicat.
Wyzwanie: „Czytamy książki historyczne”.
Zapowiada się nieźle, jak będę mieć ochotę na historyczne lektury, to z chęcią po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńW tym przypadku masz gwarancję świetnego przygotowania autorki w połączeniu z przystępnym stylem:)
UsuńMoże i bym się skusiła, ale jakoś nie potrafię się przełamać do powieści osadzonych w innych czasach, niż współczesne.
OdpowiedzUsuńTak myślałam, że Ciebie nie porwę;)
UsuńPierwszy raz słyszę o tej autorce. Powieść historyczna, czemu nie.
OdpowiedzUsuńTeż jej nie znałam wcześniej, ale Książnica jest sprawdzonym wydawnictwem, jeśli chodzi o powieści historyczne, więc zaryzykowałam i intuicja znów miała rację;)
UsuńFilm kostiumowy bym obejrzała, ale nie wiem czy potrafiła bym przeczytać ksiażke
OdpowiedzUsuńNie przekonasz się, dopóki nie spróbujesz;) Ale rzeczywiście, film byłby z tego niezły:)
UsuńTaaak, nie ma to jak dobrze dobrane tło historyczne :)) muszę zapamiętać ,które tytuły zachwalasz żeby później się do nich zabrać ;D
OdpowiedzUsuńI w ten sposób listy książek do przeczytania rozrastają się do gigantycznych rozmiarów;)
UsuńCoś dla mnie! :3
OdpowiedzUsuńSkoro tak zachwalasz, to uwzględnię ją w moich planach :))
OdpowiedzUsuńUwzględnij, nie powinnaś żałować:)
UsuńCzytałam książkę kilka miesięcy temu i bardzo przypadła mi do gustu.
OdpowiedzUsuńBo to lektura wywierająca wrażenie, więc wcale się nie dziwię. Ciekawe, czy "Tajemnica Nostradamusa" też jest taka dobra:)
Usuń