wtorek, 29 kwietnia 2014

Jerzy Besala "Polskie królowe"


Jerzy Besala „Polskie królowe. Zawiedzione miłości. Odtrącone i niekochane”, Bellona 2014, ISBN 978-83-11-13119-4, stron 336

Szeroko rozumiane publikacje historyczne, nie tylko powieści, ale i te popularnonaukowe, stanowią jeden z najchętniej wybieranych przez mnie gatunków literackich w ostatnim czasie. Skutkuje to tym, że nie jestem już tak całkiem „zielona”, jeśli chodzi o wiedzę na temat dziejów naszego kraju (pomijając tę szkolną). Szczególnie upodobałam sobie te pozycje, które podchodzą do historii w sposób daleki od podręcznikowego i prezentują bohaterów, o których wcześniej nie słyszałam, lub też tylko obili mi się oni o uszy. Dotyczy to zwłaszcza kobiet, które pełniły ważną rolę, często zbyt mało podkreślaną i dziś już trochę zapomnianą. Bywały też takie niewiasty, które historia pamięta, ale jako te nieszczęśliwe, bo niekochane, odtrącone. O takich właśnie pisze Jerzy Besala, poświęcając swoją uwagę polskim królowym, które nie miały szczęścia w życiu osobistym.
Najczęściej miłość władców wygasała z jednego powodu: braku potomka. Dla każdego przedstawiciela dynastii przedłużenie rodu było sprawą najwyższej wagi, więc niespełnienie pokładanych w małżonce nadziei było jednoznaczne z utratą jej znaczenia. Inną kwestią jest fakt, że małżeństwa były zawierane właśnie z powodów dynastycznych i politycznych, mających gwarantować przyjaźnie, sojusze, utwierdzanie granic i istniejącego stanu rzeczy, a dobór partnerów był drugorzędny, o ile w ogóle ktokolwiek zwracał nań uwagę (zwłaszcza że do zaręczyn często dochodziło już wtedy, gdy przyszli państwo młodzi byli dziećmi w kołysce).

Dwie pierwsze królowe „popełniły” właśnie ten najcięższy grzech: nie miały dzieci. Księżniczka meklemburska, Ludgarda, żona Przemysła II z wielkopolskiej linii Piastów, spodobała się przyszłemu mężowi i ten naprawdę ją pokochał, cóż z tego, skoro namiętność gasła coraz szybciej, aż do tajemniczego końca kobiety, który po dziś dzień budzi spory historyków, zwłaszcza ewentualny udział męża w pozbyciu się niewygodnej małżonki. Podobny los spotkał Adelajdę Heską, drugą żonę Kazimierza Wielkiego, która początkowo również cieszyła się łaskami męża, by tracić je z upływem czasu i brakiem ciąży. Z tym że Adelajda miała szczęście o tyle, że zachowała życie.

Zygmunt August, jako ostatni przedstawiciel dynastii Jagiellonów, doskonale wiedział, jakie jest jego najważniejsze życiowe zadanie. Poślubił Elżbietę Habsburżankę, która miała pecha nie odpowiadać królowej Bonie, swojej teściowej. Postępująca choroba, kto wie, czy nie narastająca z powodu odrzucenia, jakie spotkało tę wrażliwą dziewczynę, spowodowała oddalenie się od niej męża. Po śmierci Elżbiety, zważając na rację stanu, pojął za kolejną żonę starszą siostrę Habsburżanki, Katarzynę, przeciwieństwo Elżbiety. U tej z kolei nie podobało mu się wtrącanie do polityki i donoszenie ojcu-cesarzowi o tym, co dzieje się w Rzeczypospolitej. Po kilku latach nieudanego pożycia snuł nawet plany rozwodu.

Inny cel miało małżeństwo siostry Zygmunta Augusta, Anny Jagiellonki. Teoretycznie została wybrana na króla, ale szlachta nie widziała możliwości, by mogła sprawować władzę samodzielnie, dlatego wydano ją za Stefana Batorego. Inna sprawa, że sama Anna nie dawała powodów, by ją lubić i szanować, stąd też i związek z Batorym nie przyniósł jej szczęścia. Po jego śmierci zaangażowała się w walkę o koronę dla Zygmunta III Wazy.

Ludwika Maria Gonzaga jest doskonałym przykładem życia podporządkowanego przepowiedni. Gdy astrolodzy zobaczyli na jej skroniach koronę, zrobiła wszystko, aby przekuć tę wizję w rzeczywistość. Została drugą żoną Władysława IV Wazy, a później jego przyrodniego brata, Jana Kazimierza, ale trudno powiedzieć, by zaznała małżeńskiej słodyczy. Pierwszy mąż chyba zwyczajnie jej nie lubił, często miał za nic jej uczucia, a jej pozostawało robienie dobrej miny do złej gry. Z kolei Jan Kazimierz zwyczajnie się jej bał i ulegał jej prawie we wszystkim, nie wyzbył się tylko skłonności do kolejnych miłostek.

Licznymi kochankami otaczał się również August II Mocny Wettyn, który absolutnie nie kochał swojej żony, Krystyny Eberhardyny. Nie odpowiadała mu jej rozwaga, pobożność, a przede wszystkim brak temperamentu, bo swój miał nieograniczony; do tego dochodził alkohol i szukanie ciągle nowych podniet. No cóż, kiepski materiał na męża... 

Małżeństwo Stanisława Leszczyńskiego z Katarzyną Opalińską miało połączyć dwa wielkie rody. Początkowo wydawało się, że będzie to związek wyjątkowo zgodny, z uwagi na małą różnicę wieku i podobną sytuację majątkową. Niestety jednak Stanisław szybko wkroczył w świat polityki, a ten okazał się ciekawszy, niż domowe stadło u boku „cnotliwej, pobożnej żony, ceniącej sobie nade wszystko spokojny tryb życia” (str. 260). Z czasem ujawnił się coraz większy rozdźwięk osobowości małżonków, a uwikłanie w konflikty międzynarodowe powodowało narastającą gorycz Katarzyny, która nie słabła nawet po osiedleniu się w Francji, gdzie królową została ich młodsza córka, Maria, żona Ludwika XV.

„Polskie królowe” to nie jest lektura łatwa i lekka, a powody są dwa. Po pierwsze, podjęta problematyka. Nie jest niczym przyjemnym poznawać szczegóły życia kobiet nieszczęśliwych, zgorzkniałych, doznających upokorzeń odrzucenia. Choć trzeba też przyznać, że część z nich nie potrafiła wznieść się ponad swoje urazy, gdy ich mężowie potrzebowali pomocnej dłoni i cieplejszego słowa; ale z drugiej strony – czy można im się dziwić? Nie dość, że niekochane i niespełnione, to jeszcze zmuszone do tolerowania nieustającego korowodu kochanek. Losy tych władczyń przepełnione są goryczą i nie można oprzeć się wrażeniu, że czasem jedyną drogą ukojenia była po prostu śmierć. Drugim powodem jest język, jakim posługuje się autor. Nie ma się co oszukiwać, że przyzwyczajona jestem do lekkości pióra Sławomira Kopra i Iwony Kienzler, natomiast Besala, w moim mniemaniu, pisze inaczej i długi czas zajęło mi przyzwyczajenie się do jego toku narracji, choć schemat przyjął podobny: jeden rozdział, jedna postać. „Polskie królowe” nie zapewniły mi tej harmonii, jaką odczuwam obcując z książkami przywołanych wyżej autorów, tego idealnego układu i proporcji między ciekawą treścią, a doskonałym sposobem jej prezentacji. Tutaj historie tych nieszczęsnych monarchiń mnie interesowały, ale musiałam się wysilić, żeby poddać się stylowi Jerzego Besali. Może i jest to trochę krzywdzące, porównywać jednego twórcę do innych, ale jednak lektura licznych publikacji tamtych historyków zrobiła swoje i nie potrafię podejść inaczej, porównania nasuwają się same. Jest to jednakże moje czysto subiektywne odczucie, które nie ma wpływu na ogólną ocenę i stwierdzenie, że „Polskie królowe” warto przeczytać, by pamiętać, że dojście do najwyższych zaszczytów nie zawsze idzie w parze ze szczęściem osobistym. To lektura, której trzeba tylko poświęcić więcej czasu i uwagi.         

Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Bellona.

http://www.bellona.pl/aktualnosci#

Wyzwania: „Czytamy książki historyczne”, „Nie tylko literatura piękna...”, „Polacy nie gęsi”.

10 komentarzy:

  1. Uwielbiam takie książki, lektura w sam raz dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak sama wspominasz, nie jest to lektura lekka i łatwa, więc tym bardziej nie dam rady się z nią zmierzyć, bo ja obecnie szukam czego mniej wymagającego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W pełni rozumiem, to faktycznie raczej lektura dla zainteresowanych;)

      Usuń
  3. Bardzo lubię książki Jerzego Besali, a ta wydaje mi się szczególnie ciekawa:) Póki co w kolejce czeka inna publikacja tego autora, mam nadzieję, że równie smakowita jak ta tutaj, "Dzieje uczuć kobiet i mężczyzn" :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To było moje pierwsze zetknięcie z jego książkami, zobaczymy, jak to pójdzie dalej, bo bez wątpienia ciekawą tematyką się zajmuje:)

      Usuń
  4. Uwielbiam historię, więc z przyjemnością przeczytałabym tę książkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje uwielbienie do historii narasta z każdą lekturą tego typu:)

      Usuń
  5. To rzeczywiście nie jest łatwa lektura. Ale ile można się z niej dowiedzieć.

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.