Wiesława Bancarzewska „Powrót do Nałęczowa”, Nasza
Księgarnia 2013, ISBN 978-83-10-12384, stron 480
Literackie podróże w czasie nie leżą w moim guście, a już w
przyszłość, to zupełnie odpada. Hm, ale w przeszłość? Do lat trzydziestych XX
wieku, podana w lekkiej formie? Czemu nie? Takie myśli towarzyszyły mi, gdy
sięgałam po „Powrót do Nałęczowa” Wiesławy Bancarzewskiej.
Anna Duszkowska była późnym dzieckiem starszych rodziców,
mocno związanym nie tylko z nimi, ale i z całą rodziną, zwłaszcza z babcią ze strony
matki i jej siostrami. Teraz wszyscy są już po drugiej stronie, a życie kobiety
płynie z dnia na dzień. Jest związana z Bartkiem Posłusznym, ale związek to
specyficzny, bo mieszkają osobno – na razie jej to nie przeszkadza, bo ceni
sobie wolność, jaką taki układ jej daje.
Anna często oddaje się wspomnieniom,
wracając do beztroskich lat dzieciństwa. Pewnego dnia los ma dla niej
niespodziankę: przenosi się w czasie i trafia do domu swojej babci i ciotek, do
Nałęczowa. Jest rok 1932. Anna przedstawia się jako letniczka z Torunia, która
przyjechała wypocząć. Zaskoczone są obie strony: Anna, która patrząc na swoich
najbliższych, nie może powstrzymać wzruszenia oraz pani Zofia Leśniak, która
dziwi się pomysłom szalonej letniczki, bo taka jeszcze nigdy u niej nie
gościła. Anna wie, że nie może zdradzić, kim jest, i to nie tylko dlatego, by
nie została uznaną za wariatkę, ale bardzo chciałaby pomóc babci, która po
śmierci męża została sama z piątką córek. Kobieta wzbudzi też zainteresowanie u
sąsiadów.
Żeby dobrze bawić się przy lekturze, musiałam głęboko do
kieszeni schować swój racjonalizm, gdy ten zaczął głośno protestować, kiedy
bohaterka przez łazienkę transportuje się do 1932 r. i ląduje pod nałęczowskim
modrzewiem. Ale muszę przyznać, że popiskiwania mojego mocnego stania na ziemi błyskawicznie ucichły, przestałam
kompletnie zwracać na to uwagę; dałam się zaczarować treści, a ta jest wyjątkowo
barwna. Da się zauważyć, że Bancarzewska do swojej opowieści podeszła
profesjonalnie i solidnie się przygotowała, dzięki czemu klimat lat
trzydziestych słynnej miejscowości uzdrowiskowej oddała doskonale. I co tu
mówić o racjonalności, jak sama straciłam z oczu dwudziesty pierwszy wiek,
dając się porwać obrazowi międzywojnia. Autorka dała świadectwo przekroju
społecznego tamtych lat, pisząc zarówno o tych, którzy musieli borykać się z
losem, jak i o tych, którzy z racji wysokiego urodzenia nie musieli martwić się
o byt, który dane im było prowadzić na odpowiednim poziomie, dobrze widzianym
wśród towarzystwa.
Tym, co mocno mnie urzekło, jest nastrój Nałęczowa, który
chcę odczytywać uniwersalnie, jako panujący wówczas powszechnie. Życie toczyło
się wtedy wolniej i spokojniej, nie było takiego pośpiechu i stresu, ludzie
byli dla siebie uprzejmi bezinteresownie, a kultura była wysoce cenioną
wartością. Zauważa to także sama Anna, która co pewien czas wraca do 2011 r.,
stwierdzając, że pstrokacizna i dominujący wszędzie szum i gwar przestały się
jej podobać. Bez komputera, komórki czy telewizji też można się obejść, bo zaczyna
dostrzegać, że najważniejszy jest drugi człowiek. Czas spędzony w rodzinie
Leśniaków uświadamia jej także, jak bardzo chciałaby doświadczać na co dzień
takiego ciepła i prawdziwie domowej atmosfery. Zaczyna do niej docierać, że w
swoim związku jest bardzo samotna. A nowe uczucie już się zbliża...
Wiesława Bancarzewska ma w swoim ręku sporo atutów. Sam
pomysł tego debiutu zasługuje na uwagę, bo jest niebanalny i odkrywczy, a do
tego świetnie zrealizowany. Warsztat językowy jak najbardziej bez zarzutu – obcowanie
ze stylem autorki może dawać tylko radość, ponieważ jest plastyczny, pełen
lekkości i humoru, a dodatkowo wyraziście oddaje wszystkie emocje postaci i
uczucia narastające między nimi. W mojej opinii „Powrót do Nałęczowa” ma same
zalety i mocno liczę na kontynuację.
Książka bierze udział w wyzwaniach „Czytamy powieści
obyczajowe”, „Lata dwudzieste, lata trzydzieste...” oraz „Polacy nie gęsi”.
Z pewnością sięgnę po tę książkę. Dobrze, iż ostrzegłaś, że...racjonalizm trzeba schować do kieszeni:)
OdpowiedzUsuńWiesz, ja nie lubię fantastyki i niczego w takim stylu, więc jak się natykam na takie wątki nadprzyrodzone, to od razu przestaje mi się podobać. Ale tutaj jakoś jest to takie naturalne, a poza tym te realia przedwojenne kusiły:)
UsuńNałęczów widzę popularny, ostatnio czytałam książkę, gdzie też się przewijał i faktycznie cudne opisy :) Książkę chętnie poznam :)
OdpowiedzUsuńMusiało być w nim pięknie:)
UsuńPrzeczytałabym ze względu na tą barwność i na chęć poznania Nałęczowa :) Poza tym lubię czytać o przeszłości :)
OdpowiedzUsuńJa też, zwłaszcza gdy jest tak ciekawie przedstawiona:)
UsuńPrzeczytałam już co najmniej kilkanaście pozytywnych recenzji tej książki, a nie spodziewałam się, że będzie ona tak dobra. Miłe zaskoczenie.
OdpowiedzUsuńA widzisz, jak to fajnie czasem dać się tak zaskoczyć:)
UsuńPomysł z łazienką jako wehikułem czasu, z czymś takim się jeszcze nie spotkałam. Ciekawa książka, nie mówię nie.
OdpowiedzUsuńNie mów, tylko przeczytaj:)
UsuńNie wierzę! Przeczytałaś o cofnięciu się w czasie:)))) Jestem z Ciebie dumna :)
OdpowiedzUsuńPierwsze koty za płoty jak to się mówi ;)
Ale wiesz, Aguś, tylko dlatego, że do lat, o których tak lubię czytać;) Inaczej byłoby ciężko...
UsuńTematycznie brzmi ciekawie, więc może się skuszę, ale niczego nie obiecuje.
OdpowiedzUsuńPewnie, najlepiej poczekaj na moment, aż chęć sama się pojawi:)
UsuńJuż o książce słyszałam i bardzo mam na nią ochotę, mam nadzieję że szybko wpadnie w moje ręce.
OdpowiedzUsuńOby tak było:)
UsuńOd dawna marzę o przeczytaniu tej książki. Ma w sobie wszystko czego oczekuję od dobrej literatury. Mam nadzieję, że się nie zawiodę.
OdpowiedzUsuńTeż na to liczę, że jej klimat Cię zauroczy:)
UsuńCofać się do przeszłości lubię, ale lecieć w kierunku przyszłości nie, to nie dla mnie...
OdpowiedzUsuńKsiążkę bardzo chcę przeczytać i przymknę oko na to transportowanie się przez łazienkę:) Będę zachwycała się całą resztą:)
Jak ja lubię, gdy okazuje się, że mamy kolejne wspólne upodobania:)
UsuńMyślę, że ta reszta całkowicie wynagradza te transporty;)
"bohaterka przez łazienkę transportuje się do 1932 r. i ląduje pod nałęczowskim modrzewiem" - yhm.
OdpowiedzUsuńKosmos, nie?;)
Usuń