Julia Alvarez „Czas Motyli”, Black Publishing 2014, ISBN
978-83-7536-693-8, stron 424
„Rafael Leónidas Trujillo (1891-1961), dominikański polityk,
generał; 1930-60 sprawował bezwzględną, opartą na terrorze, dyktaturę –
osobiście (1930-38 i 1944-52 prezydent) lub za pośrednictwem rodziny; 1960
zmuszony przez opozycję do ustąpienia za stanowiska naczelnego dowódcy;
zamordowany”.
Suchy, encyklopedyczny opis, sprowadzony do lakonicznych
określeń, na pewno ma się nijak do codziennego egzystowania ludzi, którym
przyszło żyć pod brutalnym jarzmem panowania któregokolwiek z dyktatorów. A
historia zna ich, niestety, wielu. Trujillo podporządkował sobie Dominikanę,
czyniąc z niej własny folwark zaspokajania żądz wszelkiego typu: władzy,
pieniądza, namiętności, bycia panem życia i śmierci. Chciał być dla swoich
poddanych Bogiem.
W orbicie jego zainteresowań miały to nieszczęście znaleźć
się siostry Mirabal: Patria Mercedes, Minerva, Dedé i María Teresa. Za walkę o
wolność dla ojczyzny trzy z ich zapłaciły najwyższą cenę, stając się
bohaterkami narodowymi i patronkami Międzynarodowego Dnia Eliminacji Przemocy
wobec Kobiet, przypadającego na 25 listopada, dzień ich brutalnej śmierci.
Julia Alvarez, Amerykanka dominikańskiego pochodzenia, swoją książkę poświęconą
Motylom, napisała w 1994 roku, trzydzieści cztery lata po tamtej tragedii i
ucieczce przed terrorem El Jefe jej rodziny do Stanów Zjednoczonych. Pierwszy
raz usłyszała o siostrach, gdy była małą dziewczynką; jej myślami zawładnęły
one na całe lata. „Czas Motyli” to spojrzenie tej poetki i dziennikarki na losy
Dominikany XX wieku.
Alvarez wykreowała niezwykle intensywną i barwną sagę
rodzinną. Losy Mirabalów poznajemy z perspektywy każdej z sióstr, dzięki czemu
mamy możliwość dokładniejszego wczucia się w ich opowieść, a charakterystyka
ich osobowości staje się pełniejsza. Patria, której pierwszym pomysłem na życie
było wiara. Minerva, która od początku chciała się uczyć, studiować, a jej
mocny kręgosłup wiódł ją zazwyczaj do celu. Dedé, której pragnieniem było prowadzenie
własnego interesu, ale nie miała do tego szczęścia. I najmłodsza, Mate, której
tak ciężko było na początku odnaleźć się w szkole z internatem. Dorastają,
dojrzewają, zakładają rodziny, zostają matkami, ale przeznaczenia nie da się
oszukać...
Ciężko mi pisać o tej lekturze, bo treści nie chciałabym
zdradzać za dużo, a jednocześnie trudno mi oddać słowami, jak wielkie wywarła
na mnie wrażenie. Podobała mi się bardzo, choć, trzeba zaznaczyć, nie jest
tylko lekka i przyjemna – owszem, tak się ją czyta, zwłaszcza pamiętnik Mate
obfituje w elementy humorystyczne, ale nie da się zapomnieć, ma się ciągle w
tyle głowy świadomość, jak to wszystko się skończy. Zresztą atmosfera
narastającego terroru i powodowanej nim grozy, została oddana wiernie i
realistycznie, przez co staje się uniwersalna dla każdego reżimu. Niby żyjesz
normalnie, zakładasz rodzinę, pracujesz, a tak naprawdę jesteś zniewolony, a
twoi rodacy cierpią, bo jakiś tam generał rości sobie prawda do decydowania,
jak masz żyć i kogo czcić. Można by się zastanawiać, czy walka sióstr Mirabal w
ogóle miała sens, czy jakiekolwiek struktury opozycyjne czy podziemne mają
szansę w starciu z tymi, którzy raz zdobytej władzy nie oddadzą dobrowolnie.
Wydaje mi się, że nawet jeśli zrodziło się we mnie takie pytanie, to nie jestem
odpowiednią osobą, by na nie odpowiedzieć, a już tym bardziej nie mnie to
oceniać, bo co mogę powiedzieć, skoro żyję w wolnym kraju, gdzie nikt mi
niczego nie narzuca, mogę spokojnie wyjść z domu, nie jestem podsłuchiwana ani
obserwowana. Z drugiej też strony, skoro siostry zginęły, i zadano sobie sporo
trudu, by zaaranżować „odpowiednie” tego okoliczności, to jednak Trujillo
musiał czuć zagrożenie z ich strony. A może wcale nie chodziło o takie
niebezpieczeństwo; może dyktator, jak pewnie wielu z nich, był zakompleksiony i
niepewny siebie, co rekompensował sobie stanowiskiem, i nie mógł znieść
upokorzenia i odrzucenia, a jedynym sposobem zapomnienia o poniesionej klęsce i
drogą ucieczki była zagłada tych, które nie chciały ugiąć karku i się
podporządkować. Bo tak naprawdę to kto może wiedzieć, co dzieje się w głowie
takiego chorego człowieka, któremu na dodatek pali się już grunt pod nogami?
Rewolucja i walka o wolne państwo zawsze wymaga ofiar. Nie
wszystkie pozostają bezimienne, o niektórych mówi się głośno. Tak jest w
przypadku kobiet z rodu Mirabal. Niezależnie jednak od ich losów, każdemu z
tych, którzy się nie poddawali i dążyli do zmiany przyszłości swojej i swoich
dzieci, należy się pamięć i szacunek. Myślę, że „Czas Motyli” zrodzi w
czytelniku obydwa te uczucia.
Viva las
Mariposas!
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Black
Publishing.
Książka bierze udział w wyzwaniu „Czytamy powieści
obyczajowe”.
(Wstęp: „Nowa Encyklopedia Powszechna PWN. T. 6, S-Z, Warszawa
1997, str. 463).
Na razie mam nawał książek do przeczytania, więc nie będę dokładać kolejnych egzemplarzy, ale może kiedyś w wolnej chwili skuszę się na powyższą pozycję.
OdpowiedzUsuńOby ta wolniejsza chwila nadeszła szybko, bo książka cudna:)
UsuńGenialna książka! I zgrałyśmy się z recenzją na dodatek :-)
OdpowiedzUsuńOby jak najwięcej tak wspaniałych, poruszających lektur!
Też tak sądzę, obok niej nie da się przejść obojętnie i choć ciężko mi szło pisanie opinii o niej, to jestem przekonana, że na długo zostanie mi w pamięci:)
UsuńZapisuję sobie do listy książek, które chciałabym przeczytać :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie;)
UsuńJuż okładka do mnie przemawia i jakieś przeczucie miałam, że to będzie świetna lektura. Koniecznie muszę ją sobie dopisać do listy.
OdpowiedzUsuńPrzeczucia dobra rzecz, ja swoim ufam:) Warto, Kasiu, tę drugą z wydawnictwa też Ci polecam:)
UsuńBajeczna okładka i treść też zapowiada się całkiem, całkiem :)
OdpowiedzUsuńRacja, okładka klimatyczna i pasująca do fabuły:)
UsuńNie jestem do końca przekonana czy to moje klimaty.
OdpowiedzUsuńZaryzykowałabym stwierdzenie, że jednak by Ci się spodobała:)
UsuńWłaśnie dzisiaj zaczęłam czytać tę książkę. I ju po paru stronach czuję klimat.
OdpowiedzUsuńMogę się założyć, że tak już będzie do końca:)
UsuńOoo z chęcią bym przeczytała, to musi być trudna ale i ciekawa lektura :)
OdpowiedzUsuńJest cudna, i jak napisała wyżej Karolina, oby więcej nam się takich trafiało:)
UsuńOkładka jest czarująca, a do tego saga rodzinna! Mmm... to coś, co lubię. Będę musiała jednak poczekać, aż ta książka trafi w moje ręce, bo kupować jej nie będę - trzymam się mojego postanowienia noworocznego, więc może upoluję ją w bibliotece, jak tylko się tam pokaże :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że postanowienia noworoczne mamy podobne, bo ja też ograniczam swoje zakupy - tylko sprawdzeni autorzy albo książki historyczne, odpuszczam z powieściami, licząc właśnie na bibliotekę:)
UsuńSzczerze mówiąc szłam na wyczucie i nie zapoznając się z żadną recenzją, kupiłam sobie wersję papierową. Uff tym razem trafiłam! Recenzja super Paulinko. Cieszę się, że mam tę książkę:)
OdpowiedzUsuńTo jest doskonały przykład książki, którą można też ocenić po okładce i dzięki niej się na nią skusić;) Liczę na to, że spodoba Ci się tak bardzo, jak mnie:)
UsuńKoniecznie muszę przeczytać, lubię taką tematykę!:)
OdpowiedzUsuńZachęcam mocno, im więcej czasu upływa od lektury, tym wrażenia jeszcze lepsze:)
Usuń