Aleksander Lwow „Zwyciężyć znaczy przeżyć. 20 lat później”,
Bezdroża 2014, ISBN 978-83-246-8278-2, stron 432
Nie pamiętam już okoliczności, ale w moim domu rodzinnym
musiało się o tym mówić, bo jakoś od zawsze wiedziałam, kim jest Wanda
Rutkiewicz i Jerzy Kukuczka; te nazwiska kojarzę właśnie z dzieciństwa, czyli
akurat z czasów, w których oni zginęli, zabrały ich góry. Lata minęły i pewnego
dnia natknęłam się na rozmowę Szymona Hołowni z Olgą Morawską, wdową po Piotrze
Morawskim, himalaiście, który również pozostał w górach na wieki. Jej książka
o ich związku i jego wspinaczce bardzo
mnie poruszyła. Potem była pozycja autorstwa Martyny Wojciechowskiej „Przesunąć
horyzont”; dziennikarce udało się zdobyć Mount Everest, górę – symbol; z tej
publikacji zapamiętałam też nazwisko Artura Hajzera, który z kraju wspierał
dziennikarkę w jej wyprawie.
Wreszcie rok 2013, który wyjątkowo tragicznie
zapisał się w historii polskiego alpinizmu. Najpierw w marcu wielki sukces –
pierwsze zimowe wejście na Broad Peak czterech Polaków, a zaraz potem coś, w co
trudno do dziś uwierzyć: zgon dwóch z nich, Macieja Berbeki i Tomasza
Kowalskiego, podczas zejścia. Potem lipiec i śmierć w niewyjaśnionych
okolicznościach wspomnianego Artura Hajzera – samego twórcy i szefa programu Polskiego
Himalaizmu Zimowego, w czasie wyprawy na Gasherbrum I, co mnie mocno
zszokowało, bo bardzo go lubiłam. Wszystkie te nazwiska przytaczam tutaj z
konkretnego powodu, by zaznaczyć, że zainteresowanie tematem wspinaczki gdzieś
tam we mnie tkwi. Przy okazji niedawno recenzowanych wspomnień Wandy Rutkiewicz
pisałam, że najbardziej intryguje mnie, co takiego jest w tym sporcie, dlaczego
góry uzależniają jak narkotyk. Z takim też pytaniem sięgnęłam po książkę
Aleksandra Lwowa, dzięki któremu nie tylko dowiedziałam się o innych, mniej czy
bardziej zasłużonych dla himalaizmu; dostałam też szansę poznania ciekawego
człowieka i jego poglądów.
Aleksander Lwow urodził się w 1953 r. w Krakowie. Swoją
przygodę ze wspinaniem zaczął w siedemnastej wiośnie życia w Karkonoszach. Na
swoim koncie ma cztery ośmiotysięczniki: Manaslu, Lhotse, Czo Oju i Gasherbrum
II. Brał również udział w licznych wyprawach w góry wysokie, co przyniosło mu
uznanie w postaci medali za wybitne osiągnięcia sportowe. Był redaktorem
miesięcznika „Góry i Alpinizm”. W 2013 r. został członkiem honorowym Polskiego
Związku Alpinizmu.
To tylko kilka suchych faktów, ale zapewniam, że Lwow może
się pochwalić życiorysem ciekawym i obfitującym w liczne przygody, więc
naprawdę jest o czym czytać. Jednak niniejsza publikacja nie jest typową
autobiografią. Owszem, autor pisze o sobie, o swoich triumfach czy porażkach,
ale na pierwszym planie są przede wszystkim góry i ludzie: „Nie mylą mi się
tylko twarze. Twarze ludzi, z którymi się wspinałem, z którymi harcowałem w
górach i schroniskach lub choćby w tychże górach i schroniskach się spotykałem,
a którzy tym różnią się ode mnie, że (...) przedwcześnie odeszli z tego świata.
To jest książka o nich” (okł.). Siłą rzeczy jest to więc opowieść smutna,
trochę nostalgiczna, bo przykro czytać, jak Lwow tracił kolejnych przyjaciół i
znajomych, a świat kolejnego wybitnego przedstawiciela dyscypliny. Z drugiej
jednak strony, w książce tej autor zawarł niesamowity ładunek poczucia humoru,
zwłaszcza w jego ciętej postaci, czy wręcz gryzącej czasem ironii. Ten aspekt
sprawia, że całość pochłania się w błyskawicznym tempie i ja osobiście nie
mogłam się zdecydować, czy czytać na raz, czy jednak może lepiej sobie
dawkować, żeby dłużej móc przebywać w tym środowisku ludzi nietuzinkowych. Nie
zapominajmy też, że Lwow wspinał się w czasach komuny, kiedy przygotowania do
wypraw i przebieg ich samych wyglądał inaczej, niż obecnie. Wtedy uczestnik
ekspedycji nie miał takiego kontaktu ze światem, był on, jego towarzysze i
góry; teraz możemy śledzić przebieg wydarzeń na bieżąco, co przyjmuje czasem
wymiar traumatyczny – Lwow wspomina o alpiniście, który do samej śmierci na
szczycie rozmawiał z żoną przebywającą w domu. To zestawienie realiów PRL-u z
wysuwającą się na pierwszy plan komercją jest fascynujące z punktu widzenia
czytelniczego odbioru.
Silne emocje wywołuje stosunek autora do gór. One są drugim
bohaterem „Zwyciężyć znaczy przeżyć”. Da się zauważyć niesamowitą pokorę wobec
ich potęgi i majestatu, traktowanie ich z szacunkiem, nadawanie im cech jakby
ludzkich. Jest to widoczne w opisach wypraw, gdy padają stwierdzenia, że np.
góra nie dopuściła kogoś na szczyt czy ukarała za brawurę i zbytnią pewność
siebie lub swoich możliwości. Coś w tym musi być, skoro tyle ekspedycji
zakończyło się tragicznie.
W zeszłym roku śmierć na Broad Peak stała się przedmiotem
medialnych dyskusji, do czego odnosi się również Aleksander Lwow, komentując
raport PZA, opracowany przez powołaną do tego celu komisję. Trzeba przyznać, że
w swojej opinii zwrócił uwagę na rzeczy, o których wtedy się nie mówiło,
otworzył oczy na kilka niezwykle istotnych spraw. Uświadomił tym jedno: oceną
wydarzeń w górach wysokich nie powinny się zajmować osoby, które nigdy w nich
nie były, czyli praktycznie większa część społeczeństwa, ta, która dwóch
pozostałych przy życiu himalaistów odsądziła od czci i wiary.
Pozwolę sobie teraz na cytaty:
„(...) nie poszli w góry po śmierć, lecz po radość
zdobywania i po smak zwycięstwa nad własną słabością i trudnościami, czyli po
to, co jest (...) składnikiem tzw. życia pełnego (str. 70).
„Istotą alpinizmu jest ryzyko, którego eliminować się nie
da. Jan Alfred Szczepański napisał kiedyś: „(...) otarcie się o śmierć jest
najwyższą nagrodą wspinactwa, zwycięstwa nad przeciwnościami przyrody i własnym
lękiem”. Natomiast Zdzisław Ryn (...) stwierdził: „Myślę, że uprawianie
alpinizmu zaspokaja szczególną potrzebę zajrzenia poza granicę śmierci,
zachowując życie” (str. 104).
Autor odpowiedział na nurtujące mnie kwestie, mało tego,
napisał jeszcze: „Nie pytajcie, proszę, dlaczego wspinamy się. Równie dobrze
można by dociekać przyczyn, dla których ludzie oddychają, pracują, bawią się
lub rywalizują między sobą. Wśród wielu motywów uprawiania alpinizmu są i takie
właśnie elementy zwyczajnego, codziennego życia – praca, zabawa, żądza sławy,
pragnienie dokonania niedokonanego...” (str. 429)
Lwow sporo miejsca poświęca także kwestiom sukcesu i porażki
widzianych z górskiej perspektywy. Zwycięstwem jest przeżyć, szczęśliwie wrócić
z wyprawy, nie ponieść najwyższej ofiary. Myślę sobie jednak, że ci, którzy nie
wrócili, którzy już na wieki spoczęli w miejscach tak dla nich ważnych, także
zwyciężyli, bo przeżyli w ludzkiej pamięci – we wspomnieniach, myślach,
rozmowach, w sercu – a ona będzie trwać także dzięki książkom, takim ja ta, i
dzięki ludziom, takim jak Aleksander Lwow, który utrwalił ich życie i śmierć
dla potomnych.
„Everest skupia w sobie, jak w soczewce, wszelkie możliwe
skrajności – wielkość i małość alpinizmu, heroizm i podłość ludzi, sportowy
wyczyn i żałosną komercję, marzenia i porażki, nadzieje i rozczarowania. Jest
też polem nieustającej rywalizacji ludzi z ludźmi i ludzi z Naturą” (str.
363). To właśnie o tym jest ta książka, którą gorąco polecam. Niech jej
najlepszą rekomendacją będzie to, że ja na pewno jeszcze kiedyś do niej wrócę.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Portalowi
Sztukater.
Książka bierze udział w wyzwaniach „Nie tylko literatura
piękna” oraz „Polacy nie gęsi”.
Pięknie to wszystko opisałaś, ,,że ci, którzy już na wieki spoczęli w miejscach tak dla nich ważnych, także zwyciężyli, bo przeżyli w ludzkiej pamięci''. Zgadzam się z tobą w zupełności i oczywiście rozejrzę się za tą książką, bo po twojej recenzji widzę, że jej tematyka jest niezwykła i poruszająca.
OdpowiedzUsuńDzięki, Cyrysiu:) Starałam się napisać zachęcająco, bo książka naprawdę jest warta poznania:) Chciałam też oddać emocje, jaki mi towarzyszyły w czasie lektury, choć to może trochę gorzej mi wyszło;)
UsuńWcale nie wyszło ci gorzej. Czuć twoje emocje i wiem, że bardzo ci się książka spodobała, dlatego i ja chętnie poznam tę pozycje.
UsuńTo dobrze, że tak uważasz:) Sama nawet nie wiem, dlaczego tak mi zależy, żeby przekonać do tej książki;)
UsuńTakie książki to bym teraz z chęcią czytała, już Twoja recenzja wywołała we mnie sporo emocji, myślę,ze relacje z takich wypraw muszą być interesujące, podziwiam alpinistów za ich pasję i odwagę. Góry uwielbiam ale czy podjęłabym wyzwanie niebezpiecznej wspinaczki?
OdpowiedzUsuńLwow pisze naprawdę ciekawie i podobało mi się to, że postawił na przystępność, ograniczył fachowe słownictwo i kwestie techniczne wypraw, skupiając się na czynniku ludzkim.
UsuńJa też lubię góry, ale te w wymiarze takich zwykłych szlaków; wiem, że nie odważyłabym się na wspinanie z linami, hakami itp., na to jestem zbyt wielkim tchórzem.
Powiem Ci,że ja tak samo, z moim brakiem koordynacji to pewnie po pierwszej próbie spadłabym ze skał :) a szkoda bo wydaje mi się to być fascynujące, ale co poradzić;)
UsuńI jeszcze do tego lęk wysokości;) Chyba byśmy nie poszalały w tych górach;)
UsuńPowtórzę się i napiszę to samo co dziewczyny. Ślicznie napisana recenzja:)
OdpowiedzUsuńZgadza się, że nie my powinniśmy oceniać tych, którzy wtedy byli tam na górze. Nie wiemy dokładnie co się stało i jak my byśmy postąpili, gdybyśmy znaleźli się w takich warunkach i takiej sytuacji...
Co do wspinaczki wysokogórskiej, nie podjęłabym się jej w tej chwili. Również jestem zbyt bojaźliwa. Wydaje mi się, że jak byłam nastolatką to byłam o wiele bardziej odważna i przebojowa...Wiek robi swoje:)
Dziękuję, Aguś, cieszy mnie Wasze uznanie, bo tak chciałam oddać klimat tej książki:)
UsuńMasz całkowitą rację, tym bardziej, że w pewnym momencie zaczyna się strefa śmierci wysokościowej, a zarazem moment - jak pisze Aleksander Lwow - w którym już nie jesteś w stanie pomóc komuś innemu, jeśli ma on słabszy organizm i nie jest w stanie podjąć walki... Trzeba się z tym liczyć, z własną bezsilnością.
Ja to się w ogóle nie widzę w takiej roli, pochodzić po górach rekreacyjnie, to tak, ale wyczynowo to już rzecz dostępna dla wybranych:)
Po tragedii na Broad Peak z pewnością wielu ludzi zastanawiało się jak to jest z tą wspinaczką. Ja również. Myślę, że ta książka wiele wyjaśnia.
OdpowiedzUsuńZgadza się, wyjaśnia mnóstwo i dla mnie w pewien sposób nawet zamyka domysły na ten temat. Zwłaszcza że opinia Aleksandra Lwowa jest wyważona i ujmuje te punkty widzenia, o których laik nie ma pojęcia.
UsuńŚwietna książka i świetna recenzja. Na pewno kiedyś się z nią zapoznam - przynajmniej obiecuję, że się postaram :)
OdpowiedzUsuńA co do wspinaczki, to...uwielbiam góry, ale niestety nie potrafię zrozumieć ludzi narażających swoje życie w imię czego? zdobycia kolejnego szczytu? Ale nie mnie ich oceniać :)
I właśnie dlatego, że nurtują Cię takie pytania, powinnaś przeczytać tę książkę:) Ze mną było podobnie i wiele wątpliwości mi wyjaśniła:)
UsuńŚwietna recenzja! Emocjonalna i taka... uderzająca w serce czytelnika. Cytaty, które przytoczyłaś są piękne. Myślę, że to ważna książka, która traktuje o pamięci... Sama wspinaczek nie lubię, boję się ich i trochę nie rozumiem ludzi, którzy się wspinają. Wiem, że to góry, adrenalina, chęć zdobycia jak największej ilości szczytów... Ale jak w wakacje tamtego roku usłyszałam, że trzydziestolatek, znajomy znajomy moich rodziców, który miał poukładane życie i niczego mu nie brakowało zginął w górach... To smutne.
OdpowiedzUsuńA wczoraj w Tatrach znaleziono siedemnastolatka... Rację miał Lwow, gdy pisał, że nie ma szczytów łatwiejszych i trudniejszych, każdy jest niebezpieczny i może stać się ostatnim.
Usuńten pierwszy akapit.. to jakbym siebie cytowała :) Rutkiewicz, Kukuczka, słyszałam o nich od małego. Zaczęłam interesować się tematem himalaizmu. Ostatnie wydarzenia na Broad Peak przeżyłam ogromnie.. Z chęcią przeczytam książkę Lwowa :)
OdpowiedzUsuńCieszy mnie, że mamy zbliżone doświadczenia:) Mogę się założyć, że książkę odebrałabyś też podobnie:)
UsuńI właśnie zaczynam przygodę z książką:) Nie mogę uwierzyć, że to już tyle czasu upłynęło od stycznia, kiedy pisałam tego posta...
UsuńBardzo ciekawa tematyka, do której zabieram się od jakiegoś czasu. Na razie bezskutecznie, ale zapisuję sobie kolejne warte uwagi tytuły. Dla mnie historie himalaistów są niesamowite, bo to świat, którego nie ogarniam. Świat szalenie trudny, niebezpieczny, ale fascynujący. Świat, w którym pasja zabiła wielu ludzi, ale na ich miejsce wciąż pojawiają się następni.
OdpowiedzUsuńZwięźle i bardzo trafnie podsumowałaś świat alpinistów, więc uważam, że książka Lwowa jest dla Ciebie idealna:)
Usuń