Katarzyna Bonda „Polskie morderczynie”, Muza 2013, ISBN
978-83-7758-367-8, stron 400
Sto czterdzieści osiem. Taka ładna, niewinna, zwyczajna
liczba. Ale kryje się za nią także coś mrocznego: artykuł kodeksu karnego, z
którego zostały skazane bohaterki Katarzyny Bondy. I nie tylko, bo za tą liczbą
idą inne: liczba ofiar – najczęściej jedna, rzadziej dwie (choć zdarzyło się);
liczba tych, na których zbrodnia miała wpływ – tu już znacznie więcej, bo i
rodzina przestępczyni, i rodzina ofiary; i wreszcie jeden – ona sama,
morderczyni, zbrodniarka, także ofiara. Czyja? Samej siebie? Sytuacji?
Wychowania? Życia po prostu?
Z drugiej też strony, strasznie przeżyłam te opowieści, w
których kobiety padały ofiarami przemocy domowej i także po przemoc sięgały, by
pozbyć się swojego kata. Tu szczególnie drastyczny jest rozdział „Wstyd” i
historia Mirosławy. Była bardzo mocno związana z ojcem i chciała znaleźć jego
kopię. Nie udało się, swoje zrobiła młodość i naiwność, nie ona pierwsza
przecież myślała, że go zmieni. Nie przypuszczała jednak, że trafiła aż na
takiego potwora. Nie wyobrażam sobie, co czuje kobieta w takiej sytuacji:
poniżana, upokarzana na każdym kroku, codziennie gwałcona w piwnicy. Znosiła to
dwadzieścia lat, bo... było jej wstyd. Nikomu się nie zwierzała, z zewnątrz
wszystko idealnie, nowy dom, pieniądze. Cóż, tym razem nie było mi szkoda
zwyrodnialca.
W publikacji znajdują się też rozmowy z Bogdanem Lachem,
policyjnym psychologiem i profilerem; z profesorem Zbigniewem Lwem-Starowiczem,
seksuologiem i biegłym sądowym, oraz z Lidią Olejnik, dyrektorem zakładu
karnego. Zwrócili oni uwagę na pewien bardzo istotny element, który sprawia, że
„Polskie morderczynie” robią takie mocne wrażenie: stereotyp roli społecznej.
To mężczyznom, generalizując, jesteśmy skłonni przypisywać agresję, którą tak
łatwo można przekroczyć, doprowadzić do eskalacji. Kolejne zbrodnie przez nich
popełniane już nie dziwią, mogą tylko szokować szczegółami czy rozmiarami, ale
już nie samym faktem popełnienia. Z kobietami jest inaczej, one przecież
powołane są niejako do roli żony i matki, sumiennego pracownika, osoby chętnie
pomagającej innym – to nieznajomej kobiecie zaufamy chętniej i założymy jej
dobre intencje, nie mężczyźnie. Częściowo wynika to także ze sposobu
wychowywania dzieci: gdy chłopiec walnie kolegę w piaskownicy łopatką w głowę,
przymkniemy oko i powiemy, że dobrze, musi się nauczyć radzić sobie w życiu,
dumny tata może jeszcze doda: moja krew. A dziewczynce nie wypada, nie
przystoi, żeby uciekała się do takich metod. A nie ze wszystkich dziewczynek
wyrosną mądre i wrażliwe kobiety. Zresztą kłania się tutaj następny schemat myślowy,
niewykraczający poza określone, utarte widzenie świata. Choć, jak mówi Lidia
Olejnik, większość z kobiet morderczyń to ofiary przemocy domowej, nie oznacza
to, że wszystkie popełniane czyny tego rodzaju są tylko jej wynikiem i dotyczą
marginesu społecznego. Bo chyba nikt nie zaprzeczy, że słysząc o czymś takim,
od razu zapala nam się lampka: oho, patologia. A okazuje się, że wcale nie do
końca tak jest. Część w tych pań prowadziła normalne życie - dom, rodzina,
dzieci, co przeraża tym bardziej. Bo one tak naprawdę nie były złe do szpiku
kości; i choć daleka jestem tutaj od oceniania czy relatywizowania śmierci ich
ofiar – bo żadna nie powinna się zdarzyć, chcę przede wszystkim zrozumieć. Na
bazie ich historii dotarło do mnie, jak cienka i krucha jest granica między
dobrem, a złem, a także nasze postrzeganie siebie. Odwołam się kolejny raz do
słów L. Olejnik, nigdy nie wiemy, jak sami zachowalibyśmy się na ich miejscu.
Bo możemy się zarzekać, że nigdy, bo są przecież cywilizowane sposoby
rozwiązywania konfliktów, jesteśmy wykształceni i inteligentni, mamy rozwiniętą
emocjonalność. A wystarczy zadać sobie jedno pytanie: a gdyby ktoś groził np.
mojemu dziecku? Obyśmy nie musieli sprawdzać tego na własnej skórze.
„Polskie morderczynie” to poruszająca książka. Konfrontuje z
brutalnością śmierci; stawia trudne i może niewygodne pytania. Ale jednocześnie
myślę, że to lektura niezwykle potrzebna nam wszystkim, byśmy wyzbyli się
nawyku łatwego oceniania i generalizowania. Nie zapominajmy, że o takich
zbrodniach wiemy najczęściej tyle, co i w jaki sposób przekażą nam media (a te
często szukają tylko taniej sensacji, bo to się tak dobrze sprzedaje), a każda
z historii, nie tylko tych przedstawionych przez Katarzynę Bondę, miała gdzieś
swój początek, występowały różne okoliczności – najgorsze przestępstwo zawsze
jest wypadkową kilku czynników. Nie ferujmy zbyt pochopnie wyroków społecznych,
tym bardziej że morderstwo jest nierzadko dramatem ofiary, ale i kata.
Książka bierze udział w wyzwaniach „Nie tylko literatura
piękna...” oraz „Polacy nie gęsi”.
Za użyczenie książki dziękuję Agusi Perzce.
Mnie też się podobało, ale ja po prostu lubię tę tematykę, stąd też długo nie trzeba było mnie do zakupu namawiać (wystarczyła recenzja Pauliny z bloga W Świecie Słów) :-) Poruszająca, owszem, daje do myślenia.
OdpowiedzUsuńAż muszę zajrzeć do Pauliny:)
UsuńMam nadzieję, że uda mi się tę książkę upolować, bo temat jest szalenie ciekawy. W końcu powtarza się, że morderstwo jest złem, a mało kto zastanawia się nad tym, co leży u podłoża takiego dramatu, co się dzieje, że zwykły człowiek, bez jakichś dziwnych skłonności, nagle sięga po tak radykalne środki.
OdpowiedzUsuńDzięki K. Bondzie można się właśnie pozastanawiać nad motywami takich działań. I tak jak napisałam, zło zawsze będzie złem, i nie powinno się zdarzać, ale nie dzieje się ono ot, tak, bez powodu.
UsuńNie powinno, fakt, ale nie zawsze da się na istniejące zło odpowiedzieć dobrem lub choćby obojętnością.
UsuńW niektórych przypadkach faktycznie się nie da...
UsuńDla mnie była to jedna z najlepszych książek, jakie przeczytałam w ubiegłym roku. Rzeczywista, budząca wiele - również skrajnych - emocji. Katarzyna Bonda zrobiła kawał dobrej roboty - wydobyła z tych kobiet prawdziwe, realne postacie, nie tylko opowieść o złu.Zestawienien świadectwa kobiet z policyjnymi kartotekami, to już mistrzostwo świata. Świetna książka.
OdpowiedzUsuńPrawda? Czytasz o którejś kobiecie, zaczynasz ją nawet lubić, a potem drastyczne szczegóły tego, co zrobiła.
UsuńPo "To, co zostało" Jodi Picoult chwilowo nie mam już siły na żadne prawdziwe historie... Muszę się odmóżdżyć jakimiś kiepskimi paranormalami ;)
OdpowiedzUsuńJa też się po tej odmóżdżałam, romansem;)
UsuńBardzo ciekawa pozycja i świetnie przez Ciebie zrecenzowana - chciałabym ja przeczytać i to jak najprędzej...
OdpowiedzUsuńDzięki:) Zachęcam mocno, chyba warto sobie odpowiedzieć na parę pytań zrodzonych pod jej wpływem.
UsuńKatarzyna Bonda pisze tak emocjonująco,że człowiek nie może się nie wczuć, po Florystce jestem pełna uznania, z wielką chęcią przeczytałabym jej kolejne powieści:)
OdpowiedzUsuńSuper recenzja kochana, widać,że książka wzbudziła w Tobie wiele emocji:)
Wiesz, że z powieści znam tylko jedną, ale wniosek z tego jest taki, że radzi sobie świetnie zarówno w powieściach, jak i książkach non-fiction.
UsuńDziękuję, Aguniu:)
Muszę przyznać, że poruszyłaś mnie jakoś swoją recenzję. Nie wiem konkretnie czym, lecz poczułam ciary na myśl o tej książce i chyba skuszę się na nią, bo jej tematyka ogromnie mnie zaintrygowała.
OdpowiedzUsuńA Ty wlałaś miód na moje serce swoimi słowami:) Mobilizujesz mnie do jeszcze większych starań:)
UsuńBardzo chcę przeczytać tę książkę, jej tematyka bardzo mnie interesuje. Poza tym psychika kobiet zabójczyń jest tajemnicą. Najczęściej mordują w afekcie lub z miłości, ale jakby nie było zabójstwo to zabójstwo. Jestem bardzo ciekawa tej książki, oj chyba w nią zainwestuję.
OdpowiedzUsuńMyślę, że po tym, co napisałaś, możesz mieć podobne reakcje, gdy zaczniesz ją czytać.
UsuńKsiążka warta zainwestowania, to mogę zaświadczyć:)
Myślę, że to coś dla mnie :)
OdpowiedzUsuńPolecam sprawdzić;)
UsuńNawet nie wiesz jak bardzo chciałabym przeczytać tę książkę. Jest niezwykle interesująca i trafia w mój gust.
OdpowiedzUsuńChyba jednak wiem;) Za mną też długo chodziła:)
UsuńChciałabym przeczytać tę książkę - to zdecydowanie moja tematyka :)
OdpowiedzUsuńTak też myślę, że to Twoje klimaty:)
UsuńZgadzam się z ostatnim akapitem.
OdpowiedzUsuńLubię książki wywołujące emocje, oparte na prawdziwych faktach, które poruszają głębokie i trudne problemy. Bardzo chciałabym przeczytać tą powyższą.
Pozdrawiam!
Dobrze, że mamy takie samo zdanie:)
UsuńTemat trudny, ale widzę, że warto zmierzyć się z lekturą
OdpowiedzUsuńZdecydowanie:)
UsuńJuż jakiś czas temu natknęłam się gdzieś na wyjątkowo pozytywną recenzję tej książki i już wtedy obiecałam sobie, że ją przeczytam. Jak to zwykle ze mną bywa, nie zrobiłam tego i moje polowanie na ,,Polskie morderczynie" rozpoczęło się od nowa (cóż za makabryczna gra słów...).
OdpowiedzUsuńMoże i makabryczna, ale wrażenie zrobiła;)
UsuńPanią Katarzynę bardzo sobie cenię. Dla mnie pisze rewelacyjnie!! Cieszę się, że przeczytałaś Paulinko tę książkę i cieszę się również, że tak wspaniała, a zarazem szokująca lektura jest jeszcze przede mną. Super recenzja Pauluś!!
OdpowiedzUsuńA te emocje dzięki Tobie, Aguniu:) Dziękuję jeszcze raz:)
UsuńLubię takie poruszające książki i trudne tematy, koniecznie muszę przeczytać książkę jak ją tylko spotkam :)
OdpowiedzUsuńOgromnie Ci polecam:)
UsuńPamiętam, że gdzieś już kiedyś czytałam recenzję tej książki i juz wtedy wzbudziła moje zainteresowanie, a Ty swoją recenzją zdecydowanie jeszcze podwyższyłaś moja chęć sięgnięcia po ten tytuł. Jestem jej ogromnie ciekawa!
OdpowiedzUsuńMiło mi bardzo, bo uważam, że naprawdę trzeba ją przeczytać:)
Usuń