czwartek, 30 stycznia 2014

PRZED PREMIERĄ: Magdalena Witkiewicz "Pensjonat marzeń"


Magdalena Witkiewicz „Pensjonat marzeń”, Filia 2014, ISBN 978-83-63622-95-4, stron 256

Magdalena Witkiewicz to moja ulubiona pisarka. Każda jej książka ma w sobie coś, czym urzeka i zachwyca. Lubię do nich wracać, co nie jest w moim przypadku częstym zjawiskiem. Lekkie pióro, poczucie humoru, doskonałe wyczucie tematu, zrozumienie i ciepło, z jakimi traktuje swoich bohaterów, wynikające z obserwacji prozy życia – to cechy charakterystyczne jej warsztatu. W zeszłym roku pewnym i mocnym krokiem wkroczyła w świat nadal modnej literatury erotycznej i zrobiła to w tak pięknym stylu, że zawstydziła wszystkich przedstawicieli gatunku. Jej „Szkoła żon” idealnie wpasowała się w nastroje czytelniczek i nie będzie przesadą, gdy stwierdzę, że każda z nas chciała się znaleźć w miejscu, gdzie wszystkie jej najskrytsze nawet potrzeby miałyby szansę zostać zrealizowane, gdzie zadbano by o ciało i o ducha. Myślę, że nie tylko mnie było żal rozstawać się wówczas z bohaterkami. Magdalena Witkiewicz wyszła tym oczekiwaniom naprzeciw, tworząc kontynuację swojego bestsellera. Obawy autorki – że pierwsze części zazwyczaj okazują się lepsze – były zupełnie bezpodstawne.

W „Pensjonacie marzeń” spotykamy ponownie Julię, Martę, Jadwigę i Michalinę. Dołącza do nich Agnieszka, osobista trenerka. Oczywiście nie może zabraknąć Eweliny, prężnie działającej właścicielki, która rozpoczyna poszukiwania miejsca odpowiedniego dla drugiej szkoły. Jej pierwsze „dziecko” okazało się wielkim sukcesem i czas rozwinąć skrzydła. Tyle że Ewelina chciałaby przekazać coś Konradowi i Julii, to ich widziałaby jako głównych odpowiedzialnych za nowy projekt. Julia obecnie źle się czuje, ale zapala się do pomysłu. Związek z Konradem kwitnie, choć on chciałby ślubu; dziewczynie papierek nie jest do niczego potrzebny.

Michalina świetnie sprawdza się w roli recepcjonistki w Szkole. Czuje się doceniana, jej funkcja jest istotna, bo to często od pierwszego kontaktu zależy decyzja przyszłej klientki. Gorzej, bo Misia nie radzi sobie z własnymi emocjami. Relacja z Jankiem daje jej wiele satysfakcji, ale jednocześnie czuje, że brakuje jej oddechu. Wie, że nie ma powodu do narzekań, ale chciałaby od czasu do czasu pobyć sama, bo odkąd pamięta, stale ktoś jej towarzyszył.

Odrobinę rozczarowana jest też Jadwiga. Po powrocie ze Szkoły znów nastała szara rzeczywistość. Mąż przez chwilę o nią zabiegał, ale w zasadzie przyzwyczaiła się już do swojego rytmu dnia, a Roman trochę jej w tym przeszkadza, zwłaszcza że nie stara się jakoś szczególnie mocno. Zaproszenie na kawę od Andrzeja skłania ją do refleksji nad przyszłością swojego małżeństwa i dalszego życia.

Rozgoryczenie stało się również towarzyszem Marty. Decyduje się rozpocząć intensywne ćwiczenia, ale początkowy entuzjazm szybko gaśnie. Marta czuje się jak domowy robot do obsługi męża i dzieci, a przecież fakt posiadania rodziny nie przekreślił jej ambicji, chciałaby się czuć potrzebna na innym froncie. Chce pójść do pracy i pomyśleć wreszcie o własnym rozwoju, a nie tylko podążać za mężem niczym wierna gejsza.

Trenerka Marty, Agnieszka, marzy o tym, by ktoś pokochał ją i jej synka, tak zwyczajnie, bez jakiejś dziwnej rywalizacji, która jej się przytrafia w związkach. Chciałaby, żeby to wreszcie nią ktoś się zaopiekował, żeby choć na chwilę mogła przestać mierzyć się z życiem za bary.

Magdalena Witkiewicz początkiem „Pensjonatu...” ukazała swoje przewrotne oblicze. Epilog „Szkoły żon” sugerował, że kobiety zrozumiały, co jest dla nich najważniejsze, że uwierzyły w to, iż warto zmienić swoje życie i walczyć o samą siebie. A tymczasem ta wiedza i pragnienia sobie, a rzeczywistość sobie. Czasem trzeba naprawdę mocno mobilizować siły – nie tracąc z oczu celu – by nie odpuścić, by się nie poddać. Autorka próbuje zaszczepić w nas przekonanie, że może nam pomóc szczęśliwy splot okoliczności, ale prawda jest taka, że i tak wszystko zależy od nas samych. To nam musi na nas zależeć, to mu musimy dojść ze sobą do ładu, porządkując kłębiące się w nas uczucia, by mogli to dostrzec i docenić inni.

Moc „Pensjonatu marzeń” tkwi w jego bohaterach. Pisałam już o tym przy „Szkole żon”, ale można to również podciągnąć pod każdą książkę pisarki. Postaci są zwyczajne, prowadzą zwykłe, codzienne życie, takie jak pewnie większość z nas, więc bardzo łatwo przychodzi utożsamianie się z nimi. Ich problemy nie są wydumane i sztucznie kreowane, wręcz przeciwnie, są czasem boleśnie realistyczne. Jednocześnie ich losy i przemyślenia pochłaniają całą uwagę, sprawiają, że czytając o nich, zapomina się o świecie wokół. Może to i banał, ale najprawdziwszy i najtrafniejszy – lektura przeniosła mnie w świat kaszubskiej głuszy i straciłam z oczu otoczenie na tych kilka godzin.

„Pensjonat marzeń” trzyma wysoki poziom swojej poprzedniczki pod każdym względem. Naturalność stylu, niejednokrotnie wywołująca uśmiech i rozbawienie („rozlaźle goła” i „Wirginia”, porównania, które w życiu by mi do głowy nie przyszły); pełna złożoność ludzkich charakterów (by przywołać tylko panią Dorotę, która pojawiła się na krótko, ale krew zdążyła wzburzyć); mistrzowskie stopniowanie napięcie z finałem, który nie wiadomo jak się rozstrzygnie (Jadwiga i Andrzej); sceny erotyczne pełne wdzięku i smaku, pobudzające fantazję i instynkt – to wszystko sprawia, że od powieści nie sposób się oderwać. Autorka błysnęła również finałowym akapitem; nic nie zdradzę, mogę tylko powiedzieć, że mocno przyklaskuję.

„Pensjonat marzeń” to nie tylko tytuł rewelacyjnej książki. To także kolejne miejsce, do którego chciałoby się zawitać. Dziękuję Magdalenie Witkiewicz, że chociaż w wyobraźni mogłam się na chwilę do niego przenieść. Takiej literackiej uczty i tańca zmysłów było mi trzeba. 

https://www.facebook.com/witkiewicz

Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Magdalenie Witkiewicz.

Książka bierze udział w wyzwaniach „Czytamy powieści obyczajowe”, "Grunt to okładka" oraz „Polacy nie gęsi”.
     

37 komentarzy:

  1. Pierwsza część, czyli ,,Szkoła żon'' nawet mi się podobała, chociaż uważam, że była zbyt delikatna, jak na erotyk, dlatego jakoś mnie nie ciągnie do powyższej kontynuacji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. moim zdaniem erotyka jest tu tylko tłem, a to duży atut tej powieści :))))

      Usuń
    2. Zgodzę się z Anią, ale racje Twoje, Cyrysiu, też rozumiem, każdy ma swoje upodobania. Ale jeśli potraktujesz "Pensjonat..." jak powieść obyczajową z nutą erotyki, to na pewno będziesz zadowolona:)

      Usuń
  2. Paulś, pięknie to opisałaś! ;)
    Też przyklaskuje zakończeniu i chyba obydwie mamy nadzieję na to samo :D
    Bardzo mi się ta książka podobała i chyba gdy dopadnę ostateczny egzemplarz to przeczytam ją jeszcze raz ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuję, Irenko;) I cieszę się, że jesteśmy razem w tych nadziejach związanych z zakończeniem;)
      Też myślę nad drugim czytaniem, bo jednak nie ma to jak druk;)

      Usuń
  3. Nie czytałam jeszcze pierwszej części, więc od niej wolałabym zacząć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak będzie faktycznie lepiej. A najfajniej czytać obie jedna po drugiej:)

      Usuń
  4. Oj, jestem bardzo ciekawa tej lektury

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem wręcz przekonana, że spełni Twoje oczekiwania:)

      Usuń
  5. Napiszę tak: zazdroszczę, że już jesteś po lekturze i cieszę się bardzo, bo zapowiada się uczta dla miłośnika obyczajówek pisanych przez Magdalenę Witkiewicz ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękna Ta recenzja :-) I bardzo zachęcająca. Oczywiście z wielką przyjemnością sięgnę po "Pensjonat marzeń". A teraz pozostało mi cierpliwie czekać do premiery :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:) Dobrze, że premiera już tak blisko;)

      Usuń
  7. Z panią Witkiewicz miałam już przyjemność, myślę więc już o kolejnym spotkaniu z jej twórczością ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gwarantuję Ci, że ta książka też zapewni Ci przyjemne chwile:)

      Usuń
  8. Ależ zazdroszczę, mam ogromną ochotę na taką książkę...

    OdpowiedzUsuń
  9. Od Szkoły żon zaczęłam przygodę z książkami Magdy Witkiewicz i potem już poleciało, przeczytałam wszystkie i Pensjonat na pewno też kupię i przeczytam od razu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest więcej Marty, więc myślę, że będziesz zadowolona:)

      Usuń
    2. Przeczytałam, piękna, cudowna, wspaniała!

      Usuń
  10. Kurcze to będzie okropne co napiszę, wiem ale jakoś nie mam ochoty na pensjonat. chyba mi się przejadły te całe książki z erotyką w tle. Było takie BUM ... i moje emocje szybko padły, może gdybym czytała wtedy od razu jedna po drugiej;) a tak..echh nie wiem co ze mną. Ludzie tak się zachwycają różnymi seriami oscylującymi wkoło jednego tematu, a mnie to nawet nie rusza;D źle się dzieje oj źle! ;p
    Gratuluję Ci kochana fragmentu na okładce!!:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co, ja może jestem dziwna, ale na żadne mody się nie oglądam i czytam to, co mi pasuje. Erotyki nie zdążyły mi się znudzić, bo tych zagranicznych zwyczajnie nie czytałam, a patrząc na recenzje niektórych, dalej będę twierdzić, że te Magdowe są najlepsze;)
      Dziękuję:)

      Usuń
  11. Książki tej autorki ciągle przede mną.

    OdpowiedzUsuń
  12. Stronię od erotyków ;) Ale recenzja świetna, napisana z taką pasją... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasia, w obydwu książkach M. Witkiewicz erotyka jest subtelna i stanowi piękne dopełnienie uczucia, więc możesz spróbować:)

      Usuń
  13. Na razie przybieram się do sięgnięcia po "Szkołę żon", która niezmiernie kusi. :)

    OdpowiedzUsuń
  14. "Szkoła żon" wciąż jeszcze przede mną. Osobiście nie ciągnie mnie w ogóle do zagranicznych książek z przesyconych erotyką. Wolę powieść obyczajową ze "smaczną" nutką erotyczną. Myślę, że obie części bardzo mi się spodobają:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytając recenzje tych zagranicznych, coraz mocniej utwierdzam się w myśleniu, że tam seks jest na pierwszym miejscu, a fabuła jest tylko dodatkiem, często traktowanym powierzchownie. Zresztą, w zalewie książek tego typu, żeby jakoś zaistnieć, to autorzy pewnie prześcigają się, żeby było jeszcze dosadniej i bardziej "obrazowo", a to już chyba wykracza poza erotykę. A u M. Witkiewicz najważniejsze są uczucia i relacje, a erotyzm jest nutą, tak jak napisałaś. I dla mnie jest to najwłaściwsze podejście:)

      Usuń
  15. eh.. i znowu zachęcasz.. A chętnie sięgnę po powyższą książkę, nie powiem, że nie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak mogłabym nie zachęcać, skoro nie dość, że książka cudna, to jeszcze polskiej autorki, a takie najbardziej lubię? :)

      Usuń
  16. Marzę o przeczytaniu tej książki i jej słynnej poprzedniczki. Muszę nabyć "Szkołę żon" i "Pensjonat marzeń".

    OdpowiedzUsuń
  17. okładka średnio zachęca, aczkolwiek książke chce przeczytac

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.