wtorek, 14 stycznia 2014

Katarzyna Kołczewska "Kto, jak nie ja?"


Katarzyna Kołczewska „Kto, jak nie ja?”, Prószyński i S-ka 2013, ISBN 978-83-7839-610-9, stron 480

Anna Słabkowska jest lekarzem, ale przestała już przyjmować pacjentki i jest na niekończącym się urlopie. Towarzystwo ma według siebie idealne – butelki z alkoholem i leki, tylko nie widzieć czemu, innym bardzo przeszkadza ten jej sposób na przetrwanie kolejnych dni. Odbiera co piąty telefon, żeby było wiadomo, że żyje. W jednym z nich jest propozycja spędzenia świąt z rodziną jej siostry; w drugim – wiadomość o wypadku siostrzenicy i jej męża. Gosia i Paweł giną w wypadku samochodowym, z którego bez szwanku wychodzi tylko trzyletnia Ola. Matka Gosi, a siostra Anny, Magda, dostaje rozległego zawału, jej mąż nie nadaje się do niczego i nagle okazuje się, że Anna jest jedyną osobą, która może zająć się osieroconą dziewczynką.

Anna, kobieta po pięćdziesiątce, nie ma dzieci, nie chciała ich mieć. Uważała, że do opieki nad Olą też się nie nadaje, ale resztki poczucia obowiązku nie pozwalały jej postąpić inaczej. Dom dziecka nie jest przecież miejscem dla malucha, który jakby nie było ma rodzinę. Umowa jest taka, że to tylko na jakiś czas, dopóki Magda nie stanie na nogi. Początki wspólnego mieszkania nie będą wcale proste; Anna nie wie, co lubią i robią takie małe dzieci, a Ola ciągle pyta o mamę. W takiej sytuacji żadna ze stron nie zawaha się sięgnąć po najcięższe argumenty, by osiągnąć swoje cele.

„Kto, jak nie ja?” to niezwykle wyrazisty debiut. To historia pełna smutku i goryczy, która konfrontuje z niejednym trudnym tematem. Nie ma co ukrywać, ta książka przeczołgała mnie psychicznie. Wzbudziła szereg emocji, choćbym nie wiem jak się starała zachowywać dystans. Obok takiej dawki lęku, strachu, wściekłości nie da się przejść obojętnie. Ta opowieść jest do bólu prawdziwa, bardzo realistyczna i nie ma w niej ani grama słodyczy czy bajkowości w stylu „i żyli długo i szczęśliwie”. To po prostu samo życie.

Historia Anny jest przejmującym i przytłaczającym studium alkoholizmu. Mocne trunki przynosiły kobiecie ukojenie i zapomnienie, wyłączały myślenie i chęć roztrząsania własnego życia, które nie ułożyło się, jak trzeba, kariery lekarskiej i wreszcie tragedii rodzinnej, czyli wszystkich demonów z przeszłości. Tej nie dawało się zmienić, wyrzucić z głowy też nie, tylko alkohol dawał tę cudowną ulgę. Ale boski eliksir miał też wadę: czasem się po nim trzeźwiało, a wtedy problemy atakowały ze zdwojoną siłą, chęć, a potem już konieczność, napicia się narastała, a to tylko potęgowało błędne koło, w jakim Anna się znalazła. Dopiero pojawienie się w jej domu Oli zmusi kobietę do prób walki z nałogiem.

Wspólne dzieje Anny i Oli mogą wywoływać kontrowersje. Owszem, kibicuje się kobiecie, wspiera się ją myślami, ale gdy spojrzeć na to z drugiej strony, rodzą się wątpliwości. Bo gdybyśmy usłyszeli o takiej historii w mediach, to czy byłoby tak samo? Chcielibyśmy, żeby los małej dziewczynki złożono w ręce niemłodej już alkoholiczki, która nie radzi sobie sama ze sobą, a cóż mówić o dziecku? Działania osób reprezentujących system opieki społecznej w powieści mogą wzbudzać niechęć, ale gdy pochylić się nad nimi głębiej, można dostrzec ich racje. Zasadne staje się też pytanie, czym tak właściwie jest to szumne hasło „dobro dziecka”, które znajdzie się w takiej sytuacji, jak Ola? Chciałoby się, żeby decydowało indywidualne podejście, ale obawiam się, że częściej na pierwszym planie są procedury i przepisy, a nie zdrowy rozsądek, o empatii nie wspominając. To takie moje refleksje pod wpływem fabuły.

Nie ma się co oszukiwać, Anna nie jest kryształowa. Lata spędzone w samotności zrobiły swoje, więc egoizm ma się u niej dobrze. Dopiero z czasem doktor Słabkowska pozna, czym jest poświęcenie, ale i nauczy się prawdziwie kochać, nie tylko Olę, ale także częściowo samą siebie. Nie będzie to jednak możliwe dotąd, dopóki sobie nie wybaczy, nie pogodzi się z przeszłością. Jednak postać Anny to nic w porównaniu z Magdą. Rzadko mi się to zdarza, ale tę bohaterkę miałam ochotę rozszarpać na strzępy. Ciśnienie mi się podnosiło, gdy się pojawiała i nie przyjmuję do wiadomości takiego obrazu dziadków, jaki wykreowała Kołczewska, wolę sobie żyć w świecie ułudy.

Niniejszą powieść można podsumować krótko: więcej takich debiutów! Oryginalna historia, emocjonująca i emocjonalna, zestawiająca nieszczęście dziecka z samotnością i niechęcią do samej siebie dorosłej, uzależnionej kobiety. „Kto, jak nie ja?” na pewno na długo zostanie w mojej pamięci.    
 
Książka bierze udział w wyzwaniach „Czytamy powieści obyczajowe”, „Polacy nie gęsi” oraz "Trójka E-PIK".

18 komentarzy:

  1. Mam nadzieję, że znajdę tą lekturę w bibliotece, bo bardzo mnie zaciekawiłaś swoją opinią o niej :) A ja bardzo lubię książki polskich pisarzy, więc tym bardziej mam na nią ochotę.
    Ściskam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja miałam ją z biblioteki, więc może i u Ciebie jest szansa:)

      Usuń
  2. Bardzo interesująco, do tego polski autor i debiut. Okładka również mi się podoba.. Oj chciałabym przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Miałam okazje czytać tę książkę jeszcze przed premierą i muszę przyznać, że dawno nie czytałam tak emocjonującego debiutu. Historia naprawdę poraża i wzrusza.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja coraz częściej miło rozczarowuje się debiutami, dlatego i po ten chętnie sięgnę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dopracowany w każdym calu jest ten debiut, więc tym bardziej zachęcam:)

      Usuń
  5. Sama okładka zachęca do przeczytania. Lubię emocjonujące książki, więc myślę, że ta idealnie trafia w moje gusta i spodoba mi się. Zapamiętam tytuł!

    OdpowiedzUsuń
  6. Tematyka jak najbardziej dla mnie. Do tego polska autorka, debiut i piękna okładka. Same plusy. Muszę przeczytać:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jaka pozytywna recenzja. Studium alkoholizmu w wykonaniu polskiej autorki, ja to kupuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogło być inaczej, tyle emocji i przeżyć, musiała być pozytywna;)

      Usuń
  8. "Przeczołgała mnie psychicznie" Pauluś super to podsumowałaś!! Tych słów własnie mi brakowało po przeczytaniu np. "Tańcząc na rozbitym szkle"
    Bardzo mnie zachęciłaś do sięgnięcia po ten niesamowity debiut. Całe szczęście, że mam tę powieść w domu:)) Obiecana przesyłka poleciała do Ciebie:))
    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dawno nic mnie tak nie poruszyło, więc i słowa musiały być mocne:) Najbardziej bym chciała, żebyś już zaraz zaczęła czytać, tak bym chciała znać Twoje wrażenia:)
      Dziękuję pięknie:D

      Usuń
  9. O kurde to jak ona Cię przeczołgała, to aż się boję myśleć co tam się działo, ale trzeba przeczytać. Kochana nominowałam Cię do zabawy :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Przeczytałabym, coś ostatnio mnie ciągnie do podobnej tematyki.

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.