Tishani Doshi „Poszukiwacze szczęścia”, Świat Książki 2012,
ISBN 978-83-7799-445-0, stron 320
Babo pochodzi z Indii. Wychowuje się z bratem i siostrami w
tradycyjnej i religijnej rodzinie, choć w pewnym stopniu także postępowej. Gdy
dorasta, ojciec wysyła go do Londynu, by tam zdobył wykształcenie i praktykę, a
wszystko po to, by po powrocie przekształcił rodzinną firmę w specjalistyczną
fabrykę farb.
Szybko jednak Babo weryfikuje te plany i marzenia. Zupełnie
nowe doznania go oszałamiają, chce kosztować życie, łamie zasady, które
obowiązywały w domu. Gdy poznaje piękną Siân, chce być z nią już na zawsze, a z
Londynu pragnie uczynić swoje miejsce na ziemi. Jednak nie będzie to takie
proste, rodzina się o niego upomni. Wyrażą zgodę na jego małżeństwo tylko wtedy,
gdy wróci z „tą dziewczyną Bóg wie skąd” do Madrasu i zamieszka tam na dwa
lata. Siân będzie musiała odnaleźć się w świecie pełnym drobiazgów i znaczeń, o
których do tej pory nie miała pojęcia. Nowe miejsce, nowa rodzina. Co się
wydarzy po upływie wyznaczonego terminu?
Jak wspomniałam, opis fabuły mnie zaciekawił, a sama treść
faktycznie taka była. Natomiast pierwsza część wydała mi się napisana suchym,
beznamiętnym językiem. Wydarzenia uciekały strona po stronie, a ja miałam
wrażenie, jakbym czytała sprawozdanie czy jakiś raport, co jest o tyle dziwne,
że bohaterowie dokonują licznych introspekcji, więc powinno być więcej emocji.
Dopiero dwie kolejne części, skupiające się na rozwijających się relacjach
rodzinnych, zdecydowanie bardziej przypadły mi do gustu, dzięki czemu komfort
czytania wyraźnie się poprawił.
Nie jest to lektura, która należałaby do moich priorytetów. Jednakże czemu nie? Lubię różnorodność.
OdpowiedzUsuńW sumie masz rację z tą różnorodnością, ograniczanie się tylko do ulubionych gatunków czy tematów może spowodować przegapienie czegoś wartościowego. Dlatego pewnie jeszcze nie raz sięgnę po "egzotykę".
UsuńLubię poznawać nowe kultury, dlatego z wielką chęcią sięgam po książki których akcja dzieje się w dalekich krajach. Chętnie bym przeczytała, nawet jeśli piszesz że jest to książka trochę nudnawa :)
OdpowiedzUsuńJa niby też lubię przeczytać o czymś innym, niż to, co znane i oswojone, ale jednak w tym względzie mam duże wymagania, stąd też ta nuda zaważyła na całościowej ocenie.
UsuńBardzo lubię takie książki!:)
OdpowiedzUsuńTo powinna Ci się spodobać:)
UsuńOkładka wygląda zapraszająco, no ale nudziłaś się czytając, a tego chyba nikt nie lubi:) nie będę jej specjalnie poszukiwać:)
OdpowiedzUsuńPrawda, że ładna? Też mi się spodobała:) No nudy to my nie lubimy, więc nie szukaj.
UsuńA czytałaś książki Lindy Holeman?
OdpowiedzUsuńTak mi się jakoś skojarzyły w związku z egzotycznymi klimatami.
U mnie w bibliotece są dwie, ale jeszcze nie udało mi się na nie trafić. Do "Szafranowej bramy" szwagierka zachęcała;)
Usuń
OdpowiedzUsuńPaulinko, zawsze tak ciekawie opiszesz każdą przeczytaną książkę, że nawet te mniej intrygujące również mam ochotę przeczytać. Tylko niestety na wszystkie czasu nie mam...
O, to cieszę się, że Twoim zdaniem ciekawie napisałam, bo wyjątkowo mi nie szła ta recenzja, a też nie chciałam zniechęcać, bo książka nie była przecież całkiem beznadziejna;)
Usuń