Jan Grzegorczyk „Trufle: przypadki księdza Grosera. T. 2”,
Zysk i S-ka 2007 (wyd. II popr.), ISBN 978-83-7506-117-8, stron 358
Jan Grzegorczyk „Cudze pole: przypadki księdza Grosera. T.
3”, Zysk i S-ka 2007, ISBN 978-83-7506-166-6, stron 388
Ksiądz Groser wraca z Francji. Od biskupa dostaje wymagające
zadanie: ma stworzyć nową parafię. Jego trzódka stanowi odzwierciedlenie warstw
społecznych: od bezdomnych po mieszkańców strzeżonego osiedla. Początkowe obawy
zastępuje chęć działania. Obok kaplicy Groser chce wybudować przytulisko dla
tych, którym los odebrał miejsce do życia. Nie wszystkim nowa droga ks. Wacława
będzie się podobać.
Taką sytuację zastajemy w „Truflach”. Z kolei w „Cudzym
polu” nasz bohater wypełnia powierzoną mu misję, walcząc nieraz o przetrwanie,
zarówno swoje własne, jak i rodzącej się wspólnoty. Pozostaje postacią budzącą
kontrowersje, dla jednych znienawidzoną, dla innych wzorem, autorytetem,
wyznacznikiem.
Trylogię o księdzu Groserze czyta się dobrze. Myślę, że jest
na tyle wszechstronna, że każdy znajdzie tu coś dla siebie. Jest miłość i
nienawiść, zbrodnia i seks, wiara i zwątpienie, pieniądze i służba, a wszystko
to w środowisku, do wnętrza którego nie mamy zbyt wielkiego dostępu. Choć
książki te nie są oparte na faktach i jak pisze sam Grzegorczyk: „ Nie czuję
się ekspertem w sprawach księżowskich, a moje pisanie w żaden sposób nie miało
na celu stworzenia panoramy polskiego Kościoła” (str. 381), to jednak wydają
się być bardzo bliskie rzeczywistości, a przede wszystkim ludzkie, dające
bohaterom rys krwi i kości. „Kapłan niesie Jezusa, ale ta prawda nie może
blokować innej – że jest on człowiekiem jak my wszyscy” (str. 382). Ten aspekt
najbardziej rzuca się w oczy w trakcie lektury. Tutaj nikt nie jest
wyidealizowany, wszyscy mają swoje słabości i mocne strony, każdy musi się z
czymś mierzyć, o coś walczyć, z czegoś się cieszyć. Jak to w życiu.
Która część najlepsza? Moim zdaniem trzecia. W pierwszej
wprowadzaniu w życie Grosera towarzyszy odrobina chaosu; w drugiej denerwowały
mnie fragmenty dziejące się w klasztorze; trzecia rozwija wątki w najbardziej
dojrzały sposób. Zakończenie jest otwarte i można samemu snuć rozważania, co
dalej z naszym bohaterem.
Komentarze pod wczorajszą opinią pokazały mi, że wiele osób
ma podobne do mojego zdanie na temat polskiego kleru. Nie zmieniam swojego
poglądu, że księża są tylko ludźmi, ale niestety coraz więcej jest argumentów
za tym, że zapominają o tym oni sami, stawiając się ponad prawem i ludzką
przyzwoitością. Wybór seminarium jako drogi życiowej, posługa księdza do czegoś
zobowiązują i powinny rodzić świadomość, że pewnych rzeczy trzeba się wyrzec. A
dla niektórych wcale nie jest to oczywiste. Nie chcę generalizować w żadną
stronę – bo są i księża z prawdziwego zdarzenia, i ci, którzy tylko gorszą -
ale coraz liczniejsze doniesienia medialne o „występkach” księży utwierdzają
mnie w przekonaniu, że wiara tak, ale wobec
środowiska duchownych - dystans.
Moje zdanie na temat duchownych znasz, ale nie przeczę, że owa trylogia jest godna uwagi, dlatego z ciekawości ją przeczytam w wolnej chwili.
OdpowiedzUsuńWiesz, gdyby pojawił się choć cień jakiegoś usprawiedliwiania księży, czy jakiejś oceny, to pewnie nie doczytałabym do końca. Ale autor ocenę pozostawia czytelnikom, na szczęście.
UsuńPowtórzę swoje zdanie, to lektura nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńRozumiem, pozdrawiam;)
UsuńGdy przeczytałam poprzednią recenzję stwierdziłam ze książka może byc dobra, chociaż zaczynam wątpić w księży i ich świętość. Rozumiem, iż są to tylko ludzie, ale... Co do kolejnych tomów mam mieszane uczucia.
OdpowiedzUsuńNie spróbujesz, nie przekonasz się. Tak jak pisałam wyżej do Cyrysi, plusem jest to, że autor nie ocenia ich postaw, zostawiając to nam.
UsuńNie wiem, ostatnio rozmawiałam z kuzynką właśnie na temat księży, jedni kompletni materialiści, podli osądzający, nie dający szansy człowiekowi (jak w przypadku mojego proboszcza) dzięki niemu odechciało mi się chodzić do kościoła, skutecznie mnie zraził swoją pazernością pieniędzy. Kiedyś mu za to podziękuję. Może będzie z siebie dumny. Znowu też znam osobiście super księdza, człowieka, powiernika, który uspokaja samą swoją obecnością.
OdpowiedzUsuńKtoś mógłby zrobić jakąś "selekcje" i wywalić z kręgu. Się wyżaliłam:D
W mojej poprzedniej parafii poprzedni proboszcz też bardzo skutecznie odrzucał od kościoła. Najgorsze, że te wszystkie afery z księżmi przesłaniają obraz tych prawdziwych kapłanów z powołaniem.
UsuńŻal się, Aguś, ile chcesz;)
Na temat księży, to ja się w ogóle nie będę wypowiadać. Szkoda nerwów. Choć znam jednego, którego bardzo lubię i szanuję, choćby dlatego, że on szanuje mnie i moje zdanie.
OdpowiedzUsuńWcale Ci się nie dziwię;)
UsuńTo dobrze, że jest taki chociaż jeden.
Duchowieństwo to nadal problematyczny temat i nic nie wskazuje na jakąkolwiek pozytywną zmianę w tym zakresie. Niestety! Najwyższa pora, aby ktoś zrobił generalne porządki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Tym bardziej, że średnio raz w tygodniu przeczytam na ich temat coś, co mnie zdenerwuje, więc absolutnie się zgadzam, że sytuacja powinna ulec zmianie.
UsuńSzkoda, że większość księży nie jest choć troszkę podobna do naszego obecnego papieża. może wtedy kościół przeżyłby odrodzenie:)
OdpowiedzUsuńA książki i tak mam zamiar przeczytać!!
Mam takie same refleksje, tylko gorzej mi się robi, jak czytam jakieś doniesienia, jak to nie wszystkim księżom podobają się pomysły papieża.
UsuńCieszę się, Aguś:) Wyrobisz sobie swoją własną opinię:)