poniedziałek, 24 czerwca 2013

Jan Grzegorczyk "Adieu"


Jan Grzegorczyk „Adieu: przypadki księdza Grosera. T. 1”, Zysk i S-ka 2007 (wyd. II popr.), ISBN 978-83-7506-118-5, stron 304

Jana Grzegorczyka poznałam dzięki jego opowiadaniom „Niebo dla akrobaty”. Potem były „Chaszcze” i „Puszczyk”. O trylogii, której bohaterem jest ksiądz Groser, tylko czytałam, aż wreszcie udało mi się do niej dotrzeć.

Ks. Wacław naprawdę nazywa się Olbrycht. Groser jest jego pseudonimem, pod którym publikuje książki i artykuły w gazetach, nie zawsze cieszące się uznaniem jego zwierzchników. Spotykamy go w momencie zmiany parafii. W oczekiwaniu, aż biskup znajdzie dla niego odpowiednie miejsce, udaje się do swojego przyjaciela, księdza Piotra. Poznaje tam twardych ludzi o jasno określonych poglądach. Dużo wspomina, spotyka się ze znajomymi, pomaga innym, ale też przeżywa swoje rozterki.

Powieść toczy się w pierwszych latach dwudziestego pierwszego wieku i dużo w niej odniesień do rzeczywistych wydarzeń. Jest mowa o ataku na WTC w Nowym Jorku, jest pamiętna sprawa arcybiskupa Paetza, pojawiają się głosy o ojcu Rydzyku i Radiu Maryja. Takie konkretne umiejscowienie w czasie powoduje urealnienie fabuły, staje się ona bardziej prawdziwa.

Książka Jana Grzegorczyka miała łamać tabu związane ze środowiskiem księży, zwłaszcza z ich życiem prywatnym. Ciężko mi powiedzieć, czy faktycznie tak jest, bo ani nie poczułam się niczym zgorszona, ani zaskoczona, nic nie poruszyło mnie zbyt mocno. Przyjęłam perspektywę,  że księża są przecież tylko ludźmi. Kwestia ich powołania – osobno można rozpatrywać, czym ono faktycznie jest i jak się objawia – nie czyni z nich od razu aniołów w sutannach czy ideałów widzących i rozumiejących więcej. Oni też mają wątpliwości, marzenia, lepsze i gorsze dni. Sposób ich przedstawienia przez autora rodzi do nich większą sympatię, choć nie do wszystkich oczywiście; stworzył też takich bohaterów, którzy budzą tylko odrazę.

Pisarzowi udało się zachować równowagę między światem duchownych i świeckich, nie zapominając, że przecież ksiądz bez wiernych w parafiach niewiele by miał do zdziałania. Szczególnie spodobało mi się środowisko, w którym swoją drogę przyszło wypełniać księdzu Piotrowi.

„Adieu” jest napisana bardzo przystępnym językiem, z licznymi dialogami, czego skutkiem jest szybkie tempo czytania. Niezależnie od poglądów na temat kleru, czyta się ją przyjemnie. Zestawienie księży z prawdziwym powołaniem, z misją, tych, którzy są dla innych naprawdę, z tymi, dla których kapłaństwo jest tylko metodą na wygodne, egoistyczne życie nie mające nic wspólnego z przykazaniami i służbą drugiemu, dało dobre efekty, sprawiło, że opowieść wydaje się rzeczywista. Gdyby Jan Grzegorczyk przedstawił tylko tych „dobrych”, całość byłaby napuszona i trudna do przyjęcia. A tak dostaliśmy ciekawą, pozbawioną patosu historię o zwykłych ludziach, którzy tylko specyfiką zawodu różnią się od innych.  

Książka bierze udział w wyzwaniu „Czytamy powieści obyczajowe”. 

18 komentarzy:

  1. To prawda, że księża są tylko ludźmi, ale mimo wszystko powinni swoją nienaganną postawą budzić szacunek i podziw a nie zgorszenie, czego ostatnim przykładem jest śmierć pijanego księdza, który na dodatek zabił niewinnego młodego mężczyznę.
    Zrobiłam się ostatnio bardzo cięta na duchownych i aż mi się krew buzuje, jak odkrywam coraz to gorsze fakty z ich życia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta sprawa mnie też zbulwersowała,, zwłaszcza że ten ksiądz miał mieć sprawę za wcześniejszą jazdę pod wpływem.

      Usuń
  2. Nie przepadam za książkami tego autora. Próbowałam czytać i Chaszcze i Puszczyka ale jakoś mi nie szło.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, nie zaliczyłabym go do moich ulubionych pisarzy, ale jego książki mniej lub bardziej, ale dobrze mi się czyta:)

      Usuń
  3. Nie znam tego autora, ale widzę,że ten tytuł porusza bardzo interesujący oraz "sławny" temat" ostatnich czasów. Podoba mi się Twoja ocena,że oni też są ludźmi, no niestety, być może czasem ciężar odpowiedzialności przytłacza, nie każdy odnajduje się w tej roli, ale wstyd odejść? Ja wiem,że są też typowi "zbieracze" pieniędzy nie ma co ukrywać, ale znam również księży z prawdziwego zdarzenia. Też nie można popaść w wir spekulacji oraz oczerniania, do niczego to według mnie nie prowadzi. Zamiast nagłaśniać występki powinno się od razu wykluczyć "czarą owcę" bo z czym tutaj się obnosić?
    Ojoj ależ się rozpisałam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozpisałaś, ale całkiem do rzeczy:) I nie można też generalizować, bo wiadomo, że są ci prawdziwi księża, i ci tylko wygodni. To chyba ogólnie jest temat rzeka.

      Usuń
  4. Świetna seria. Tak jak piszesz, przedstawia zwykłych ludzi z ich codziennymi problemami. Bo ksiądz to także człowiek, choć często się o tym zapomina.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gorzej, że oni sami chyba też o tym zapominają.

      Usuń
  5. Nie znam powieści autora, ale wydaje się być ciekawa. No fakt, książa są ludźmi, jednak gdy idzie się do seminarium tylko dla pieniędzy dla mnie to sensu najmniejszego nie ma. A zwłaszcza gdy ksiądz pod nosem parafian ma kochankę, utrzymuje ją, jej dzieci, albo jeszcze ma z nią potomstwo i się z tym nie kryje to dla mnie jest zgoła chore. I ten człowiek jeszcze ma czelność opowiadać o wstrzemięźliwości seksualnej? Wybacz, ale spotkałam się z takim problemem i książka mnie jakoś natchnęła do wypowiedzenia się na ten temat :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z taką sytuacją też się zetknęłam i zawsze, gdy słyszę o kolejnej takiej, to mnie szlag trafia na tę hipokryzję i wtrącanie się księży do naszego prywatnego życia, choć sami nie są święci.

      Usuń
  6. fajny temat, chyba jeszcze nic nie czytałam w ten deseń :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie miałam przyjemności czytać książek Jana Grzegorczyka, ale chciałabym się przekonać osobiście o jego wartości :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie będe się wypowiadać na temat duchowieństwa, gdyż dla mnie to świat pełen hipokryzji. Może kiedyś zajrzę, ale nie przejawiam nadmiernej ochoty.

    OdpowiedzUsuń
  9. Książkę mam uwzględnioną w swoich planach czytelniczych:)
    Całkowicie zgadzam się z wypowiedzią Agusi. Na szczęście w moim otoczeniu( parafii) są księża z powołania. Jak na razie nie mam im nic do zarzucenia, ale rzeczywiście zdarza się, że w telewizji słyszałam na przykład o pijanym biskupie, który prowadził auto itp.
    Cóż, ktoś ich za to wszystko kiedyś rozliczy, podobnie jak nas...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twoje ostatnie zdanie, Aguś, może stanowić doskonałą puentę:) Tylko, że jak słyszę o kolejnej akcji w wykonaniu księdza, to ciężko się nie zdenerwować.

      Usuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.