Jan Grzegorczyk „Adieu: przypadki księdza Grosera. T. 1”,
Zysk i S-ka 2007 (wyd. II popr.), ISBN 978-83-7506-118-5, stron 304
Jana Grzegorczyka poznałam dzięki jego opowiadaniom „Niebo
dla akrobaty”. Potem były „Chaszcze” i „Puszczyk”. O trylogii, której bohaterem
jest ksiądz Groser, tylko czytałam, aż wreszcie udało mi się do niej dotrzeć.
Ks. Wacław naprawdę nazywa się Olbrycht. Groser jest jego
pseudonimem, pod którym publikuje książki i artykuły w gazetach, nie zawsze
cieszące się uznaniem jego zwierzchników. Spotykamy go w momencie zmiany
parafii. W oczekiwaniu, aż biskup znajdzie dla niego odpowiednie miejsce, udaje
się do swojego przyjaciela, księdza Piotra. Poznaje tam twardych ludzi o jasno
określonych poglądach. Dużo wspomina, spotyka się ze znajomymi, pomaga innym,
ale też przeżywa swoje rozterki.
Książka Jana Grzegorczyka miała łamać tabu związane ze
środowiskiem księży, zwłaszcza z ich życiem prywatnym. Ciężko mi powiedzieć,
czy faktycznie tak jest, bo ani nie poczułam się niczym zgorszona, ani
zaskoczona, nic nie poruszyło mnie zbyt mocno. Przyjęłam perspektywę, że księża są przecież tylko ludźmi. Kwestia
ich powołania – osobno można rozpatrywać, czym ono faktycznie jest i jak się
objawia – nie czyni z nich od razu aniołów w sutannach czy ideałów widzących i
rozumiejących więcej. Oni też mają wątpliwości, marzenia, lepsze i gorsze dni.
Sposób ich przedstawienia przez autora rodzi do nich większą sympatię, choć nie
do wszystkich oczywiście; stworzył też takich bohaterów, którzy budzą tylko
odrazę.
Pisarzowi udało się zachować równowagę między światem
duchownych i świeckich, nie zapominając, że przecież ksiądz bez wiernych w
parafiach niewiele by miał do zdziałania. Szczególnie spodobało mi się
środowisko, w którym swoją drogę przyszło wypełniać księdzu Piotrowi.
„Adieu” jest napisana bardzo przystępnym językiem, z
licznymi dialogami, czego skutkiem jest szybkie tempo czytania. Niezależnie od
poglądów na temat kleru, czyta się ją przyjemnie. Zestawienie księży z
prawdziwym powołaniem, z misją, tych, którzy są dla innych naprawdę, z tymi,
dla których kapłaństwo jest tylko metodą na wygodne, egoistyczne życie nie
mające nic wspólnego z przykazaniami i służbą drugiemu, dało dobre efekty,
sprawiło, że opowieść wydaje się rzeczywista. Gdyby Jan Grzegorczyk przedstawił
tylko tych „dobrych”, całość byłaby napuszona i trudna do przyjęcia. A tak
dostaliśmy ciekawą, pozbawioną patosu historię o zwykłych ludziach, którzy
tylko specyfiką zawodu różnią się od innych.
To prawda, że księża są tylko ludźmi, ale mimo wszystko powinni swoją nienaganną postawą budzić szacunek i podziw a nie zgorszenie, czego ostatnim przykładem jest śmierć pijanego księdza, który na dodatek zabił niewinnego młodego mężczyznę.
OdpowiedzUsuńZrobiłam się ostatnio bardzo cięta na duchownych i aż mi się krew buzuje, jak odkrywam coraz to gorsze fakty z ich życia.
Ta sprawa mnie też zbulwersowała,, zwłaszcza że ten ksiądz miał mieć sprawę za wcześniejszą jazdę pod wpływem.
UsuńNie przepadam za książkami tego autora. Próbowałam czytać i Chaszcze i Puszczyka ale jakoś mi nie szło.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Wiesz, nie zaliczyłabym go do moich ulubionych pisarzy, ale jego książki mniej lub bardziej, ale dobrze mi się czyta:)
UsuńNie znam tego autora, ale widzę,że ten tytuł porusza bardzo interesujący oraz "sławny" temat" ostatnich czasów. Podoba mi się Twoja ocena,że oni też są ludźmi, no niestety, być może czasem ciężar odpowiedzialności przytłacza, nie każdy odnajduje się w tej roli, ale wstyd odejść? Ja wiem,że są też typowi "zbieracze" pieniędzy nie ma co ukrywać, ale znam również księży z prawdziwego zdarzenia. Też nie można popaść w wir spekulacji oraz oczerniania, do niczego to według mnie nie prowadzi. Zamiast nagłaśniać występki powinno się od razu wykluczyć "czarą owcę" bo z czym tutaj się obnosić?
OdpowiedzUsuńOjoj ależ się rozpisałam:)
Rozpisałaś, ale całkiem do rzeczy:) I nie można też generalizować, bo wiadomo, że są ci prawdziwi księża, i ci tylko wygodni. To chyba ogólnie jest temat rzeka.
UsuńŚwietna seria. Tak jak piszesz, przedstawia zwykłych ludzi z ich codziennymi problemami. Bo ksiądz to także człowiek, choć często się o tym zapomina.
OdpowiedzUsuńGorzej, że oni sami chyba też o tym zapominają.
UsuńNie znam powieści autora, ale wydaje się być ciekawa. No fakt, książa są ludźmi, jednak gdy idzie się do seminarium tylko dla pieniędzy dla mnie to sensu najmniejszego nie ma. A zwłaszcza gdy ksiądz pod nosem parafian ma kochankę, utrzymuje ją, jej dzieci, albo jeszcze ma z nią potomstwo i się z tym nie kryje to dla mnie jest zgoła chore. I ten człowiek jeszcze ma czelność opowiadać o wstrzemięźliwości seksualnej? Wybacz, ale spotkałam się z takim problemem i książka mnie jakoś natchnęła do wypowiedzenia się na ten temat :)
OdpowiedzUsuńZ taką sytuacją też się zetknęłam i zawsze, gdy słyszę o kolejnej takiej, to mnie szlag trafia na tę hipokryzję i wtrącanie się księży do naszego prywatnego życia, choć sami nie są święci.
Usuńfajny temat, chyba jeszcze nic nie czytałam w ten deseń :)
OdpowiedzUsuńJa wcześniej chyba też nic;)
UsuńNie miałam przyjemności czytać książek Jana Grzegorczyka, ale chciałabym się przekonać osobiście o jego wartości :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Trzymam kciuki, żeby Ci się udało:)
UsuńNie będe się wypowiadać na temat duchowieństwa, gdyż dla mnie to świat pełen hipokryzji. Może kiedyś zajrzę, ale nie przejawiam nadmiernej ochoty.
OdpowiedzUsuńMam podobne zdanie.
UsuńKsiążkę mam uwzględnioną w swoich planach czytelniczych:)
OdpowiedzUsuńCałkowicie zgadzam się z wypowiedzią Agusi. Na szczęście w moim otoczeniu( parafii) są księża z powołania. Jak na razie nie mam im nic do zarzucenia, ale rzeczywiście zdarza się, że w telewizji słyszałam na przykład o pijanym biskupie, który prowadził auto itp.
Cóż, ktoś ich za to wszystko kiedyś rozliczy, podobnie jak nas...
Twoje ostatnie zdanie, Aguś, może stanowić doskonałą puentę:) Tylko, że jak słyszę o kolejnej akcji w wykonaniu księdza, to ciężko się nie zdenerwować.
Usuń