piątek, 12 lutego 2016

Marta Kisiel "Nomen Omen"



Marta Kisiel „Nomen Omen“, Uroboros 2014, ISBN 978-83-280-0837-3, stron 336

Salka ma już wszystkiego po kokardę. Nie dość, że trafili jej się rodzice dysponujący nieskrępowaną wyobraźnią, która kazała starsze dziecię obdarzyć imionami Salomea Klementyna, przy nazwisku Przygoda, to na dodatek ojciec jest kompletnie niedzisiejszy, a matka chce, by córka zerwała „kajdany fałszywej cnotliwości” i uwolniła „nieokiełznany erotyzm” (str. 9). Do tego dochodzi nieużyty brat Niedaś, a właściwie użyty, czy raczej używający – np. rzeczy Salki – aż za bardzo. Jedynie babcia Przygodowa daje pozory jakiejś normalności w tej rodzinie. Dwadzieścia pięć lat to jednak dobry wiek na wyprowadzkę, więc Salka wprowadza myśl w czyn i trafia na Lipową 5. Uprzejma, uwielbiająca wafelki papuga na dzień dobry pytająca dziewczynę, jak się ma, to pikuś w porównaniu ze starszymi paniami, właścicielkami jej nowego mieszkania. A Salka, zgodnie z mianem rodowym, na brak przygód narzekać nie będzie. O ile topienie w Odrze przez własnego brata można nazwać przygodą...

Co najmniej trzy blogerki mają swój udział w tym, że wreszcie i ja sięgnęłam po książkę Marty Kisiel. AnnRK, Magda Kędzierska i Aga z Niekończących się Marzeń, tak, o Was mówię (piszę). Długo, oj długo zwlekałam, bo wydawało mi się, że to coś zupełnie nie dla mnie. Teraz już wiem, że za długo. Owszem, jest jeden element – w sumie dla treści zasadniczy – który mógłby mi nie leżeć, ale Kisiel i tak mnie zawojowała. Przyjęłam wszystko, co zaoferowała, z dobrodziejstwem inwentarza, i nawet tajemnica mieszkanek specyficznego domu na wrocławskiej Lipowej wydała mi się całkiem prawdopodobna. Ale tak naprawdę Kisiel kupiła mnie tym, że w jej opowieści, czego zupełnie się nie spodziewałam, jest sporo historii, a czegóż mi więcej potrzeba do szczęścia?

Oprócz świetnie skonstruowanej fabuły, „Nomen Omen” to przede wszystkim bohaterowie. Co jak co, ale żadnemu z nich niczego nie brakuje. Salka ze swoją skłonnością do upadku, fizycznego rzecz jasna; przepaścisty Niedaś, który złapie nić porozumienia z panią Jagą; wyjątkowo barwna Kalina; Basia, no i Roy Keane, niebiesko-żółta papuga. Moje słowa i tak nie oddadzą tej plejady tak kolorowych postaci, to rzeczywiście trzeba przeczytać, by zrozumieć, czym tak urzeka Marta Kisiel.

A urzeka jeszcze czymś. Językiem i stylem. Rany, jak ta kobieta pisze, jakie ona ma skojarzenia! Niezbadane są chyba ścieżki, jakimi podążają jej myśli, ale ile się człowiek uśmieje, śledząc je, to jego. W ogóle to bywały takie chwile, że niektóre fragmenty, zwłaszcza dialogi, przypominały mi ukochaną Joannę Chmielewską. Pewnie wiecie, że organicznie nie znoszę porównań jednych autorów do drugich z tego względu, że najczęściej twórczość tych porównywanych nijak się do siebie ma. A już jeśli chodzi o Chmielewską, to od razu czuję dystans, gdy ktoś zachwala mi autora/rkę mianem „druga Chmielewska”. Drugiej Chmielewskiej nie ma i nie będzie, ale podobny pazur na pewno mają Marta Obuch i Olga Rudnicka. Od teraz, w mojej opinii, dołącza do nich Marta Kisiel.

„Nomen Omen” trafił do mnie całkowicie. Obiecuję, że więcej taka głupia na pewno nie będę i następnym razem, jak będą polecać, to będę czytać czym prędzej, a nie marudzić i zastanawiać się, czy to w ogóle mój gatunek (tym bardziej że powieść Marty Kisiel łączy ich trochę ze sobą, co razem dało perfekcyjną całość). Z lekturą „Dożywocia” nie mam zamiaru czekać tak długo. Naprawdę.   

Wyzwanie: „Polacy nie gęsi”.

12 komentarzy:

  1. Za twórczość Maty Kisiel mam zamiar zabrać się już od kilku miesięcy. Cieszę się, że powieść trafiła do Ciebie, czytałam wiele pochlebnych opinii. Z dużą chęcią nadrobię. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie każ jej dłużej czekać, mówi Ci to ta, która zastanawiała się nie wiem nad czym;) Nie pożałujesz:)

      Usuń
  2. Nie znam twórczości Marty Kisiel, ale mam na półce jakąś jej książkę, bodajże Dożywocie, ale nie jestem pewna.

    OdpowiedzUsuń
  3. Słyszałam już o tej pisarce, ale na jej książki nie miałam okazji trafić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja kilka razy miałam ją w ręce w bibliotece, ale ciągle rezygnowałam. Jak to dobrze, że w końcu któregoś dnia przyniosłam ją do domu;)

      Usuń
  4. Ha ha po przeczytaniu Twojej recenzji mam wielką ochotę przeczytać tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie popełniaj mojego błędu i nie zwlekaj zbyt długo;)

      Usuń
  5. "Dożywocie" jest jeszcze lepsze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak tylko będzie dostępna w bibliotece, porywam z półki i czytam;)

      Usuń
  6. Ale się zgrałyśmy z "Nomen Omen", w ten sam dzień :) Tego pazura rzeczywiście autorce nie brakuje i czytało mi się ją z ogromną przyjemnością. Teraz czas na "Dożywocie" :)

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.