Przemysław Semczuk „Wampir z Zagłębia”, Znak 2016, ISBN
978-83-240-4095-7, stron 384
W ostatnich latach możemy obserwować prawdziwy wysyp książek
poświęconych czasom Polski Ludowej. Dla mnie to dobrze, lubię czytać o tej
epoce, więc mam z czego wybierać. Sporo z nich mam już na swoim koncie i na
pewno w co najmniej jednej („Zimne. Polki, które nazwano zbrodniarkami” Marka
Łuszczyny) zetknęłam się z historią Zdzisława Marchwickiego, człowieka, który
został zapamiętany jako „Wampir z Zagłębia”. U Łuszczyny wydarzenia były
przedstawione z perspektywy siostry tego, jak chciały media, największego
seryjnego mordercy w Polsce. Gdy zobaczyłam zapowiedź książki w całości
poświęconej Wampirowi, nie wahałam się ani chwili, od razu wiedziałam, że chcę
ją przeczytać. Tym bardziej że nazwisko Przemysława Semczuka jest mi znane;
poznałam „Magiczne dwudziestolecie” jego pióra, które uważam za rzetelne,
merytoryczne i przystępne w odbiorze opracowanie. Teraz liczyłam na równie
udaną książkę.
W 1975 r. zapadł wyrok w tej głośnej sprawie, wykonano go
dwa lata później. Czy powieszono właściwego człowieka? Na to pytanie szuka
odpowiedzi Przemysław Semczuk. Jego opracowanie jest podzielone na cztery
części – „Proces”, „Pościg”, „Wyrok” i „Mgła”. Opiera się on na aktach sprawy,
dokumentach (a czasami tylko na ich wspomnieniach, bo nigdzie ich nie ma, a
wiadomo, że istniały) oraz relacjach prasowych i rozmowach z żyjącymi jeszcze
osobami, które miały styczność ze sprawą Marchwickiego. Podoba mi się to, że
„Wampir z Zagłębia” nie był pisany pod gotową tezę, a przynajmniej moim
zdaniem, widać to w toku narracji. Semczuk dokonuje wnikliwej wiwisekcji
wydarzeń: zadaje pytania, szuka odpowiedzi, ale wspomina też o swoich
wątpliwościach. Jakkolwiek da się wyczuć, ku której wersji się skłania, to
jednak nie stawia jednoznacznej tezy – bo też i chyba nie da się już takiej
postawić – pozwalając czytelnikowi na wyrobienie sobie własnego zdania.
Jaka jest więc moja opinia? Zarzekać się nie będę, ale
wydaje mi się, że to nie Zdzisław Marchwicki był mordercą. Jego obraz, jaki
wyłania się z kart publikacji Semczuka, w moich oczach nie ma nic wspólnego ze
zwyrodnialcem, który potrafił napadać na kobiety i tak brutalnie pozbawiać je
życia. Ja widziałam go raczej jako mężczyznę, który miał w życiu niebywałego
pecha, a ten zaczął się w chwili, gdy poznał swoją żonę. A później pech objawił
się jeszcze raz, gdy Marchwicki zaczął pasować do koncepcji zbrodni forsowanej
przez organa ścigania. Patrząc na całokształt historii, nie wierzę, że
Marchwicki byłby zdolny kamuflować się do tego stopnia, chyba że naprawdę był
aż takim psychopatą, by mordować kobiety, a potem twierdzić, że jest niewinny i
ich nazwiska ani opisy mu nic nie mówią. A jeśli nie był chorym zwyrodnialcem,
to, jak dla mnie, był zbyt zwyczajny, zbyt prostolinijny, by wymyślić taką
akcję i późniejszą obronę. Trudno mi pogodzić się z myślą, że mógłby mieć dwie
aż tak różne twarze.
Jeśli ktoś był tutaj winny, to zdecydowanie prokuratura i
sąd oraz dziennikarze. Jedni i drudzy wydali wyrok na długo przed tym
prawomocnym. Muszę jeszcze wspomnieć, że czytałam „Wampira...” prawie
natychmiast po „Zabić. Mordy polityczne w PRL”. Po tym, czego dowiedziałam się
od Patryka Pleskota, jestem w stu procentach przekonana, że peerelowski wymiar
„sprawiedliwości” nie miał nic wspólnego z praworządnością i poświęcenie
niewinnego człowieka po to, by „odtrąbić” sukces milicji, prokuratora i sądu,
nie było dla nich niczym niewłaściwym czy nieetycznym. Wniosek, że Zdzisław
Marchwicki był jeszcze jedną ofiarą polityczną komunizmu, nasuwa się sam i
chyba nie jest zbyt przesadzony – choć okoliczności całej sprawy są zupełnie
inne, niż w przypadkach prezentowanych przez Pleskota, to już działania służb
były co najmniej równie niepokojące.
Przemysław Semczuk swoją najnowszą książką sprawił, że
zdanie na temat jego prac podtrzymuję: są doskonałe merytorycznie, znakomicie
się je czyta, a polecać można z całą mocą. Do lektury „Wampira z Zagłębia”
zachęcam nie tylko miłośników historii, ale wszystkich tych, którzy interesują
się przykładami zetknięcia jednostki z pozbawionym skrupułów systemem.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Znak.
Może miał schizofrenię?
OdpowiedzUsuńNie ma na ten temat żadnej wzmianki.
UsuńNo proszę. Czyli mógł być niewinny jednak. Zaintrygowałaś mnie...
OdpowiedzUsuńKsiążka to by Cię dopiero zaintrygowała. Ciekawa jestem, jakie byłoby Twoje zdanie po lekturze.
UsuńTym razem jestem zainteresowana i to bardzo. Muszę koniecznie rozejrzeć się za tą książką.
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz, jak się cieszę:)
UsuńWłaśnie czytam te książkę i też uważam, że skazali niewłaściwego człowieka.
OdpowiedzUsuńMiło, że się zgadzamy:)
Usuń