Diane Ducret „Zakazane ciało. Historia męskiej obsesji”,
Znak Horyzont 2016, ISBN 978-83-240-3442-0, stron 384
Jeśli chodzi o decydowanie o sobie, rozumiane jak najszerzej
i w uniwersalnym wymiarze, oraz o dysponowanie własnym ciałem, to tak, mam
bardzo radykalne poglądy, można nawet powiedzieć, że feministyczne, co od razu
jest przez niektórych odbierane pejoratywnie, nie wiedzieć czemu (to znaczy
wiedzieć, kłania się myślenie stereotypami...). Zawsze burzy się we mnie krew,
gdy ktoś chce podejmować decyzje odnośnie do ciała kobiet, bo po pierwsze,
najszybsi są do tego mężczyźni, a po drugie, ich płciowość ma o wiele więcej
praw i jakoś w nią akurat nikt nie chce ingerować. Moim zdaniem tymczasem, o
losie kobiety – szczególnie w każdym aspekcie jej seksualności – może decydować
tylko ona sama (przy współpracy i w porozumieniu z partnerem). Takie, a nie
inne, poglądy sprawiły, że „Zakazane ciało” pióra francuskiej autorki uznałam
za lekturę dla siebie obowiązkową.
Zagłębiając się w kolejne strony „Zakazanego ciała” można
zaobserwować, iż płeć kobiety i obsesja na jej punkcie objawiana przez
mężczyzn, raczej nie mają narodowości – w każdym kraju i w każdej kulturze na
pewno da się znaleźć na nią przykłady. Ducret przedstawia, jakie było tego
skutki. Zaczyna jednak od historii odkrywania łechtaczki i przekonań, czym ona
w ogóle jest (dla Platona była wierzgającym zwierzęciem...) oraz tego, jak
zmieniało się doń podejście na przestrzeni wieków. Możemy prześledzić tę
ewolucję, a czasami wręcz rewolucję – bo o ile „starożytni bynajmniej nie
nienawidzili kobiecej seksualności” (str. 23), to z biegiem lat coraz szybciej
rosło grono tych, którzy w łechtaczce widzieli „bestię nieznającą posłuchu” i
traktowali ją jako „ułomność i skazę” (str. 65), której koniecznie należało się
pozbyć.
„Zakazane ciało” miejscami nie jest książką dla ludzi o
słabych nerwach. Metody, jakimi się nieraz posługiwano, i dzisiaj budzą grozę i
dreszcze przerażenia. Przykładowo Harvey Kellogg (skądinąd wynalazca płatków
kukurydzianych) uważał, że współżycie powinno się odbywać raz w miesiącu, by
więc kobiety nie były zbyt wyrywne i nie chciały zbyt wiele, należało polewać
ich narządy płciowe kwasem karbolowym, co „niezawodnie ucisza wszelkie
nienormalne podniecenie” (str. 105). Porażają informacje o masowych gwałtach na
mieszkankach Bałkanów w latach dziewięćdziesiątych czy o polityce jednego dziecka
w Chinach i przymusowych aborcjach dokonywanych na kobietach, które były w
ciąży z kolejnym. Z drugiej jednak strony, kobiece narządy były opiewane w
poezji czy uwieczniane na obrazach (inna sprawa, że zwłaszcza malowidła
wywoływały różne uczucia i np. „Pochodzenie świata” pędzla Gustave’a Couberta,
przedstawiające „owłosiony srom kobiety bez twarzy ani nóg” (str. 277), w
salonie właściciela zakryte było innym obrazem i pokazywane jedynie tym,
których uznano za gotowych na tak „wstrząsające” doznanie).
Francuska autorka porusza każdy temat związany z kobiecą
intymnością, choć ta czasem przestawała być intymna, stając się polem
publicznej walki. Pisze o wynalazkach: antykoncepcji, pierwszych środkach
higienicznych stosowanych w trakcie miesiączki czy o wibratorach. Sporo miejsca
poświęca kwestiom wyglądu warg sromowych – w XIX w. w Afryce istniał rytuał ich
wydłużania, a dzisiaj chirurgia plastyczna miejsc intymnych staje się coraz
bardziej dochodowa. Autorka przedstawia tych, którzy walczyli o porody bez
bólu, a także tych, którzy przyznawali kobietom prawo do orgazmu. Jednym
słowem, „Zakazane ciało” to interesująco i przystępnie podana historia kobiecej
płciowości w pigułce.
Książka Diane Ducret jest niezwykle cennym świadectwem. Jest
też bardzo potrzebna, dobrze, że została napisana, ponieważ daje świadomość
tego, co w poprzednich epokach musiały przejść kobiety – i czego doświadczały
ich narządy – byśmy my, te współczesne, mogły się cieszyć z ich posiadania. Ale
nigdy nie zapominajmy, że nadal są miejsca, gdzie kobiety, z uwagi na sam fakt
swojej płci, są traktowane źle, które nie mogą czerpać radości ze swojego życia
intymnego. Niestety nadal znajdują się tacy mężczyźni – największe nieszczęście
w tym, że to właśnie oni najczęściej pchają się do władzy – którzy wiedzą
lepiej, niż sama kobieta, czy i kiedy ma ona mieć dzieci, z kim i jak poczęte,
jak ma je urodzić, czy wolno jej stosować antykoncepcję i jaką, itp. Niestety
nadal ofiary gwałtów słyszą, że same są sobie winne, bo prowokowały, nosiły krótkie
spódniczki albo obcisłe spodnie. Dopóki te aspekty nie ulegną zmianie, myślę,
że do podtytułu książki Diane Ducret wciąż można będzie dopisywać „historia i
teraźniejszość męskiej obsesji”. I może dlatego warto też zwrócić
szczególną uwagę na jej przesłanie: „(...) z owego ciała, które niektórzy zwą
zakazanym, uczyńmy narząd wolności, który triumfuje nad prawem, nad oprawcami i
nad świętoszkami. Niech już go nie obchodzi, czy to się komuś podoba, czy nie,
tylko powie po prostu: „Jestem kobietą (...)” (str. 379).
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Znak
Horyzont.
Nie wyobrażam sobie, jaki ból musiały czuć kobiety, gdy ich narządy płciowe były kwasem karbolowym. Totalny szok. Muszę koniecznie przeczytać tę książkę.
OdpowiedzUsuńTam jest trochę więcej rzeczy, których ja też sobie nie wyobrażam.
UsuńTo samo pomyślałam!
Usuń:)
UsuńKupiłam sobie tą książkę ostatnio i jest już do mnie w drodze. Nie mogę się doczekać, aż po nią sięgnę, a Twoja recenzja jeszcze bardziej utwierdziła mnie co do słuszności wyboru:)
OdpowiedzUsuńMogę się założyć, że nie pożałujesz zakupu.
UsuńCzuję, że byłabym mocno przerażona. Ale warto przeczytać tę książkę.
OdpowiedzUsuńMiejscami na pewno.
UsuńJa myślę, ze tę powieść powinna przeczytać każda kobieta, choćby wyrywkowo. Notabene, przypomniał mi sie film "Histeria", jak to wynaleziono wibrator ;)
OdpowiedzUsuńKobieta na pewno, panom też by się przydało;)
UsuńChciałabym przeczytać :)
OdpowiedzUsuńTego Ci życzę:)
UsuńWidziałam książkę, ale nie spodziewałam się takiej zawartości. Warto przeczytać:)
OdpowiedzUsuńNa 100% warto:)
UsuńAleż mnie zaintrygowałaś tą recenzją! Z jednej strony jestem przerażona tą książką, a z drugiej koniecznie muszę ją przeczytać. Odnośnie kobiecości i kobiecego ciała zawsze, ale to zawsze, najbardziej irytuje mnie kultura muzułmańska. Już samo zakrywanie każdej części ciała kobiety oznacza totalną dominację i kontrolę nad jej życiem. Choć to jeszcze w pewnym sensie można zrozumieć, ale nie godzę się na to, że ktoś ma prawo zmusić kobietę do aborcji (Chiny, o których wspominasz), że ktoś może polewać kwasem miejsca intymne(?!) albo obrzezania... Książka osiada w tematyce, którą swego czasu bardzo się interesowałam. Myślę, że to pora, aby wrócić do takich tematów.
OdpowiedzUsuńCo do kultury muzułmańskiej, też nie jestem w stanie jej pojąć.
UsuńCieszę się, że udało mi się zachęcić do lektury, książka jest naprawdę wartościowa:)
To bardzo wartościowa lektura. Świetnie mi się ją czytało, choć momentami byłam przerażona, a często zaskoczona.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, skala uczuć podczas lektury dość rozległa.
UsuńŚwietna recenzja! Gdyby nie fakt, że już przeczytałam "Zakazane ciało", po przeczytaniu Twojej opinii z pewnością bym po nią sięgnęła :)
OdpowiedzUsuńMnie osobiście urzekła nie tematyka, a styl pisania autorki - całość wiedzy, choć momentami nieprzyjemnej, została podana w formie anegdoty, w wielu miejscach podszytej lekką ironią.
Dziękuję za uznanie:)
Usuń