Katarzyna Puzyńska „Utopce”, Prószyński i S-ka 2015, ISBN
978-83-8069-164-3, stron 660
W życiu młodszego aspiranta Daniela Podgórskiego przeszłość
nadal ma wpływ na teraźniejszość. Najpierw była sprawa śmierci jego ojca, teraz
razem z komisarz Klementyną Kopp i sierżant sztabową Emilią Strzałkowską ma
prowadzić śledztwo nieformalne. Brodnicki komendant dał im słowo, że jeśli
rozwiążą zagadkę sprzed trzydziestu lat, to posterunek w Lipowie nie zostanie
zamknięty, a to właśnie mu grozi z uwagi na konieczność wprowadzenia
oszczędności. W 1984 roku w położonych niedaleko od rodzinnej miejscowości
Daniela Utopcach doszło do tajemniczego mordu. Mieszkańcy wierzą, że ojciec i
syn padli ofiarą wampira. Po mężczyznach pozostała tylko kupka ubrań, a ciał
nigdy nie odnaleziono. Podobnie jak wtedy, teraz także wydaje się, że
najbardziej podejrzane są trzy osoby, ale może był jeszcze ktoś, komu zależało
na śmierci dwóch Czajkowskich? A może faktycznie mają do czynienia z czymś
niespotykanym? Trudno im w to uwierzyć, ale z czasem zaczyna im się udzielać
panująca w otoczonych nieprzystępnymi lasami Utopcach atmosfera oraz nastrój
niepokoju i obecności czegoś nadprzyrodzonego.
Z tą pisarką jest także ten „problem”, że nie da się za
wiele napisać ani o bohaterach, ani o ich roli w fabule. Wiele szczegółów z ich
charakterystyki może mieć znaczenie i stanowić jakąś wskazówkę, podpowiedź, a
ja nie chcę nikomu odbierać przyjemności samodzielnego śledzenia wypadków
składających się na intrygę. Dlatego też wydaje mi się, że prozę Puzyńskiej da
się oceniać raczej bardziej pod kątem technicznym.
Bo ja np. dalej nie jestem w stanie tego pojąć, a to
przecież piąty raz, jak pisarka to robi, że jest w stanie za każdym razem tak
namieszać czytelnikowi w głowie. Niby wydaje mu się co jakiś czas, że już coś
mu się klaruje, że poukładał sobie zdarzenia w odpowiedniej kolejności i że
jest na tropie wiodącym do rozstrzygnięcia. I co? I guzik, nagle pojawia się
nowy klocek w tej zagmatwanej układance. I wszystkie swoje teorie trzeba albo
budować od nowa, albo co najmniej spoglądać na nie z innej perspektywy. Przy
okazji „Utopców” zaczęłam się też zastanawiać, jakim sposobem autorka pracuje,
czy może „blokami”, które dopiero potem rozrzuca, by zwodzić i kluczyć? A może
od końca do początku? Jak by jednak nie było, wychodzi jej to naprawdę po
mistrzowsku.
Patrzę na okładki wszystkich tytułów autorstwa Puzyńskiej i
rozmyślam sobie nad nimi, by dojść do wniosku, że bardzo trudno jest wybrać z
nich tę jedną jedyną najlepszą. Właściwie co którąś kończę, to mam wrażenie, że
to właśnie o niej mogę tak powiedzieć. Ale wtedy wracam do pozostałych i już taka
pewna nie jestem. A chciałam przy tym mocno podkreślić, że przecież już
„Motylek” był świetny. Pisarka startowała z naprawdę wysokiego poziomu, ale
równocześnie szczerze uważam, że z książki na książkę jest coraz lepsza.
Zresztą zwróćcie uwagę na jeszcze jeden fakt: chyba nikt z nas nie lubi w
literaturze schematyczności. A przecież pisarka właśnie na sprawdzonym wzorcu
się opera, w każdej części mamy zbrodnię, której sprawcą jest osoba z wąskiego
grona, w jakiś sposób związana ze sprawą. A jednak każda historia jest zupełnie
inna, więc śledzenie jej nadal przynosi sporą dawkę ekscytacji i komfortu
czytelniczego. Nie wiem, czy dla niej jest to wyzwanie – bazować z fabułami na
jednym schemacie, ale jednak przyciągać czytelnika jak magnes – ale moim zdaniem
ma kawał wyobraźni i solidny warsztat, by temu sprostać.
Cóż więcej? „Utopce” to mocny punkt w całej serii, dlatego
też polecam z całą mocą. Dla fanów Katarzyny Puzyńskiej jest to pozycja
obowiązkowa; pozostałych, jeśli jeszcze nie poznali pani Kasi i jeśli nie
przeszkadza im fakt, że nie będą znali wszystkich szczegółów dotyczących
bohaterów, także zachęcam, nie tylko do tego tomu, ale i do narobienia
zaległości. A ja dołączam do tych, którzy niecierpliwie wypatrują szóstej
części. „Łaskun” już w przygotowaniu, ukaże się w przyszłym roku.
Recenzje poprzednich tomów sagi o Lipowie:
Czytałam tej autorki ''Więcej czerwieni'' i muszę przyznać, że książka przypadła mi do gustu, dlatego, jak znajdę wolniejszą chwilę to postaram się sięgnąć po inne jej powieści.
OdpowiedzUsuńKoniecznie musisz poznać pozostałe tomy, nie pożałujesz.
UsuńMoże wreszcie czas zabrać się za powieści tej autorki? Bo chyba tylko ja ich nie czytałam :P
OdpowiedzUsuńMoże jednak nie zostałaś sama na placu boju;) Ale zachęcam do czytania, zwłaszcza że już pięć tomów, a szósty nadciąga, masz co nadrabiać;)
UsuńKarolina czytaj bo są super, a każda kolejna lepsza. Przyznaję, że Motylek choć świetny najmniej mi się podobał, ale potem jest tylko lepiej i lepiej:)
UsuńMagda, masz całkowitą rację:)
UsuńMam od dawna w planach całą serię. A Twój zachwyt, jeszcze bardziej mnie do niej zachęca.
OdpowiedzUsuńI o to chodziło;)
UsuńMarzy mi się ta seria. Podpowiedziałam bibliotekarkom, jak będzie kasa, to może...
OdpowiedzUsuńMyślę, że długo by na półkach nie postała;)
UsuńMam nadzieję, że zanim pojawi się "Łaskun" nadrobię choć jeden z poprzednich tomów. :D
OdpowiedzUsuńDobrze by było;)
UsuńMuszę się wreszcie zabrać za twórczość tej autorki ;)
OdpowiedzUsuńA to jeszcze jej nie znasz? Jakoś myślałam, że Puzyńska już dawno za Tobą;)
Usuń