Maria Barbasiewicz „W kuchni jak na wojnie. Jak kucharze
walczyli na noże, smaki i anegdoty od końca XVIII do połowy XX wieku”, PWN
2015, ISBN 978-83-7705-927-2, stron 264
Od jakiegoś czasu na polskim rynku wydawniczym, obok
niezliczonych książek kucharskich, pojawia się coraz więcej opracowań i
publikacji przedstawiających kuchnię w ujęciu historycznym. „Historia polskiego
smaku” Mai i Jana Łozińskich, „Smaki dwudziestolecia” M. Łozińskiej czy
„Kuchnia Słowian” Hanny i Pawła Lisów oraz „Okupacja od kuchni” Aleksandry
Zaprutko-Janickiej to tylko niektóre tytuły, które biorą na warsztat to, co i
jak jadano w danej epoce historycznej. Teraz do grona spoglądających na kuchnię
„od kuchni”, jak na nieodłączny element ludzkich losów, dołącza Maria
Barbasiewicz, historyk i varsavianistka, autorka znanej mi już „Warszawy. Perły
Północy”.
„Ludzkie odżywianie się od tysiącleci balansuje między
głodem a obfitością żywności, między fizjologiczną koniecznością a obżarstwem.
Pożywienie jest istotnym elementem i czynnikiem życia społecznego” (str. 11).
Barbasiewicz w pierwszym rozdziale omawia m. in. zmieniające się sposoby
podawania posiłków. „Jednoczesne podawanie na stół wszystkich potraw zwano à la
française (...)”, natomiast „obnoszenie przez służbę pojedynczych półmisków z
jedzeniem, uprzednio pokrojonym i podzielonym na porcje” (str. 18) zwano à la
russe. Przyznam, że czytając zestawienie potraw składających się na jeden
obiad, np. taki z 1817 roku, rozpoczynający się od czterech zup, czułam się...
przejedzona. Oczywiście tak jadali członkowie grup uprzywilejowanych, biedacy
nie mogli pozwolić sobie na takie szaleństwo.
Kolejny rozdział przedstawia czasy wojny i czasy pokoju.
Autorka stwierdza, że „wszystkie kuchnie narodowe czy regionalne powstały w
wyniku procesów historycznych, jakim podlegał dany obszar” (str. 78). Kolejny,
spory fragment dotyczy szeroko pojmowanych zmian, a te zachodziły nie tylko w
technologii (przetwórstwo żywności, powstanie np. kostek rosołowych, przypraw w
płynie, konserw), ale również w wyposażeniu kuchni i jej wyglądzie.
Dzięki Barbasiewicz poznajemy również tych kucharzy, którzy
ze swoich dań potrafili uczynić dzieła sztuki, oraz smakoszy i tych, którzy
chcieli edukować innych. Warto tu wymienić choćby Paula Tremo, kucharza
ostatniego króla Stanisława Augusta Poniatowskiego; pierwszego „gastroturystę”,
Maurice’a Edmonda Saillande’a Curnonsky’ego, który „opracował system ocen w
rankingu przewodnika Michelina” (str. 169); twórcę grand cuisine – wielkiej
kuchni francuskiej – Marie Antoine’a Carême’a; czy wreszcie „Napoleona kuchni”,
słynnego Auguste’a Escoffiera.
W publikacji znajdziemy wiele ciekawostek, smaczków i
anegdot. Moje zainteresowanie wzbudziła np. kwestia nazewnictwa danych potraw –
nie zagłębiałam się nigdy w to, skąd wziął się tort Pawłowej, gruszki Piękna
Helena, naleśniki Gundela czy tort Sachera. Te dwa ostatnie przysmaki wiążą się
z nazwiskami ich twórców, którzy w taki sposób przechodzili do legendy. Stawali
się nią także ci, którzy w kuchni szukali inspiracji dla swojej sztuki –
przykładem niech będzie puszka z zupą Campbell uwieczniona przez Andy’ego
Warhola.
„W kuchni jak na wojnie” nie bez powodu nosi taki tytuł.
Nawiązuje do powiedzenia „w miłości jak na wojnie”, czym sugeruje, że i w
gotowaniu, i w jedzeniu, nie brakuje emocji i uczuć wyższych. Cóż więcej mogę
napisać? Chyba tylko to, że pewnych fragmentów książki Marii Barbasiewicz
lepiej nie czytać będąc głodnym...
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu PWN.
Przyznam, że intryguje mnie geneza nazewnictwa danych potraw, dlatego, jeśli przypadkiem powyższa pozycja trafi w moje ręce, to dam jej szansę.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że uda Ci się ją chociaż przejrzeć i przeczytać interesujące fragmenty:)
UsuńDopiero zaczęłam czytać, ale podoba mi się:)
OdpowiedzUsuńJa to miałam wrażenie, że im dalej, tym fajniej i ciekawiej, i żal było kończyć:)
UsuńLubię takie smaczki historyczne, poznać coś od kuchni, o ile nie muszę w niej gotować ;)
OdpowiedzUsuńSkąd ja to znam;) Lubię historię kuchni, nawet książki kucharskie lubię przeglądać, ale już gotowanie mnie nie ekscytuje. Wcale a wcale;)
UsuńA ja nie wiem:D Może kiedyś, ale teraz coś nie czuje potrzeby żeby zaznajomić się z tą książką :)
OdpowiedzUsuńTo nie będę namawiać na siłę. Skoro nie przekonała Cię od razu, to widać nie Twoja bajka;)
UsuńDla samych tych smaczków i anegdot, zajrzałabym do tej książki.
OdpowiedzUsuńTa warstwa jest naprawdę ciekawa:)
Usuń