piątek, 18 grudnia 2015

Katarzyna Kwiatkowska; Kordian Tarasiewicz - w skrócie


Katarzyna Kwiatkowska „Zobaczyć Sorrento i umrzeć”, rozpisani.pl 2014, ISBN 978-83-940786-0-7, stron 348

Opis wydawcy:
Konstancja Radolińska, młoda Polka podróżująca po Europie, płynie do Neapolu na spotkanie ze swym prawie narzeczonym, Janem Morawskim, bohaterem Zbrodni w błękicie. Mężczyzna jednak w ostatniej chwili zmienia plany i rozżalona dziewczyna zaczyna podejrzewać, że Janowi na niej nie zależy. Przypadkowo Konstancja wpada na trop spisku anarchistycznego, którego pierwszym aktem był udany zamach na króla Włoch. Bez wahania postanawia rozwikłać tę zagadkę i ostatecznie podbić serce ukochanego. Trafia do luksusowego hotelu w Sorrento, w sam środek międzynarodowego zgromadzenia arystokratów i awanturników, ale to, co miało być wakacyjną rozrywką, wkrótce zmienia się w tragedię, gdyż dochodzi do morderstwa.
Dziewczyna bynajmniej nie rezygnuje i do zadania wytropienia spiskowców dokłada sobie nowy cel – upolowanie zabójcy. I nawet nie podejrzewa, że to jeszcze nie koniec niespodzianek. W pogoni za przestępcami Konstancja zagłębia się w zaułki Neapolu, wspina na Wezuwiusz, zwiedza Pompeje, wędruje wokół Sorrento i płynie na Capri. Poznaje także nowe fakty z przeszłości Jana, a przede wszystkim odkrywa samą siebie. W tle tych wydarzeń nieustannie ścierają się dwie rzeczywistości: rodowitych Włochów i turystów okupujących Południe. Ta pierwsza to świat kontrastów – nędzy i ekstrawagancji, żarliwego katolicyzmu i zabobonów, wiary w świętych i w loterię; to nory biedoty w półmilionowym mieście i pizza jedzona na ulicy. Ta druga – to codzienność wypełniona podróżami parowcami, pociągami i powozami; to ekskluzywne hotele i pieczone przepiórki na obiad. Z jednej strony chaos i hałas, z drugiej – etykieta i bedeker.


Katarzyna Kwiatkowska na chwilę obecną zajmuje pierwszą pozycję, jeśli chodzi o mój osobisty ranking „odkrycia roku”. I myślę, że jest na tym miejscu niezagrożona, bo nawet jeśli pojawi się jeszcze ktoś równie znakomity literacko, to zajmie miejsce na podium obok niej.

O ostatniej jej książce, którą miałam jeszcze do przeczytania, piszę w skrócie tylko dlatego, że nie chcę się powtarzać. Mam wrażenie, że wszystko, co napisałam w recenzjach obu „Zbrodni...” oraz „Abla i Kaina”, pasuje również do „Zobaczyć Sorrento...”. Kwiatkowska jak zwykle po mistrzowsku snuje swoją intrygę, kolejny raz klucząc i zwodząc czytelnika na manowce.

Trochę, mówiąc szczerze, obawiałam się tej powieści, gdyż w niej, jako jedynej, nie występują Jan Morawski i jego kamerdyner Mateusz. Ale trzeba przyznać, że Konstancja Radolińska też okazuje się być właściwą osobą na właściwym miejscu i dotrzymuje im kroku. Bałam się także tego, że akcja nie toczy się w polskiej scenerii i jakkolwiek poczułam parę razy znużenie opisami Włoch, to jednak muszę przyznać, że w opisach włoskich realiów historycznych doskonale widać merytoryczne przygotowanie pisarki. Ale to u niej rzecz normalna, standard na najwyższym poziomie.  

„Zobaczyć Sorrento i umrzeć” polecam szczególnie wielbicielom Katarzyny Kwiatkowskiej i kryminału w wersji retro. A mnie pozostaje teraz tylko trzymać kciuki, by pisarka nie za długo kazała nam czekać na swoją nową książkę. 


Kordian Tarasiewicz „Zapach świeżej kawy”, PWN 2013, ISBN 978-83-01-17099-8, stron 208

Opis wydawcy:
Wspomnienia współwłaściciela i dyrektora renomowanego przedwojennego przedsiębiorstwa "Pluton"!
Kawa – magiczny napój, nawet Ci, którzy jej nie piją, kochają zapach świeżo parzonej małej czarnej. W Polsce pod koniec XIX wieku kupowano w sklepach surowe ziarno kawy, które później palono na kuchennych patelniach lub w specjalnych blaszanych bębenkach.
Pierwszą profesjonalną palarnię kawy pod nazwą „Pluton” założył w 1882 roku w Warszawie Tadeusz Tarasiewicz. W kolejnych latach stopniowo rozwijano interes, ucząc konsumentów nowej kultury picia tego napoju. 25 lat później firma liczyła 6 sklepów w Warszawie i 2 w Łodzi, w przeddzień II wojny światowej było ich już ponad 30, w tym także w Poznaniu, Lwowie, Gdyni i Lublinie.
Autor książki, Kordian Tarasiewicz, wnuk założyciela przedsiębiorstwa, [który dożył wieku 103 lat] przedstawia fascynujące dzieje „Plutona” na tle historii Polski i Warszawy od końca XIX wieku do lat 50-tych XX wieku. Praktykę w firmie rozpoczął w 1930 roku, a cztery lata później objął w niej funkcję dyrektora. Właśnie z okresu jego działalności pochodzą najbogatsze wspomnienia, liczne anegdoty oraz historie wojenne. Relacja autora opiera się na zachowanych dokumentach firmowych oraz archiwach, ale przede wszystkim na wspomnieniach własnych oraz pracowników firmy. To barwna opowieść o ludziach, którzy wspólnie tworzyli „Plutona”, o tradycji kawy w Polsce, o sztuce prowadzenia uczciwego biznesu.
Książka stanowi również dowód na to, że dobra reklama i konkurencyjność nie są domeną dzisiejszych czasów, a tajniki właściwego prowadzenia przedsiębiorstwa, z takimi jego elementami, jak awanse poziome, coaching, marchandising czy franczyza (używając współczesnej terminologii) mimo upływu lat nadal mogą być ważnym punktem odniesienia dla wszystkich, którzy zechcą czerpać z tych skutecznych wzorców.
Na podkreślenie zasługuje także niezwykła wręcz lojalność pracowników wobec firmy, co m.in. pozwoliło jej przetrwać trudny czas kryzysu lat 30., a potem okupacji.
Książkę ilustruje bogaty wybór zdjęć, w tym wiele publikowanych po raz pierwszy (firmowa ikonografia, rodzaje opakowań, druki reklamowe, fotografie siedzib firmy).
Autorem opracowania naukowego publikacji jest dr Tomasz Ochinowski – psycholog, trener umiejętności społecznych, historyk biznesu, docent w Zakładzie Socjologii Organizacji Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego, doradca prezesa spółki Szpital Mazowiecki.


Ulubiony kubek w folkowe wzory, a w nim aromatyczna, gorąca kawa z mlekiem. Kanapa, w zimne dni kocyk, a w ręku interesująca książka. To jedna z moich największych przyjemności. W takiej też scenerii sięgnęłam po wspomnienia Kordiana Tarasiewicza, książkę, która łączy w sobie wszystko to, co lubię. Bo po pierwsze, zakresem czasowym obejmuje te lata, które szczególnie sobie upodobałam – ach, to dwudziestolecie międzywojenne; po drugie – zawiera dużo zdjęć ilustrujących dawne czasy; i wreszcie po trzecie – prezentuje ciekawy temat i zjawisko, jakim była pierwsza w Polsce profesjonalna palarnia kawy.

Tak właściwie opis przedstawia wszystko to, co istotne dla tej publikacji, więc ja mogę tylko dodać, że była to lektura przyjemna, a miejscami nawet wyjątkowo apetyczna, z uwagi na receptury kulinarne z kawą w roli głównej. „Zapach świeżej kawy” z czytanym dawno temu „Zapachem świeżych malin” Krystyny Wasilkowskiej-Frelichowskiej stanowi fantastyczny zestaw, zapewniający podróż w czasie, wzbudzający sentyment za czasem dawno minionym. Szkoda tylko, że seria „Historie ze smakiem”, w ramach której się ukazały, liczy tylko te dwie publikacje.   


4 komentarze:

  1. Niestety żadna z powyższych pozycji nie wzbudziła mojego zainteresowania. Ale to dobrze, bo na półce mam za dużo innych książek do przeczytania, więc najpierw muszę się za nie wziąć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Zapach świeżej kawy" był moim takim wyrzutem sumienia, stał tyle czasu na półce, więc wreszcie go przeczytałam.

      Usuń
  2. „Zapach świeżej kawy” mnie bardzo zainteresował. Chętnie się skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obie z tej serii Ci polecam, smakowite lektury:)

      Usuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.