środa, 30 grudnia 2015

Danuta Noszczyńska "Farbowana blondynka"



Danuta Noszczyńska „Farbowana blondynka”, Prószyński i S-ka 2015, ISBN 978-83-8069-141-4, stron 328

Tamara może o sobie powiedzieć, że jest kobietą sukcesu, zresztą widać to już na pierwszy rzut oka. W pracy awans goni awans, ale w końcu nie może być inaczej, skoro nie tylko lubi to, co robi, ale i jest w tym naprawdę dobra. Właśnie wprowadza na rynek nowy produkt: słodycze o niespotykanym do tej pory smaku. Szkoda tylko, że z sukcesem zawodowym nie idzie w parze ten prywatny. Dotychczasowy chłopak „zmienia konfigurację”, a ten przyszły niedoszły chyba jednak jej nie chce. Tamara czuje, że musi coś zrobić, a zacznie od zmiany wizerunku. Do swojego świata i ograniczonego kręgu przyjaciółek wpuszcza Agnieszkę, podwładną, która ma zupełnie inne podejście do życia niż szefowa. Czy kobieta wreszcie powie sobie dość i dostrzeże, że jest coś takiego jak spontaniczność i pójście na żywioł?

Przeczytałam wszystkie powieści Danuty Noszczyńskiej, jakie ukazały się do tej pory. Na pewno nie daje mi to prawa do tego, by uznać się za specjalistkę od jej twórczości, ale ogólnie bardzo lubię to, jak pisze. W jej dorobku liczącym, bez tej, dziesięć książek, łatwo mogę wskazać tę najlepszą - dla mnie jest nią „Pod dwiema kosami, czyli przedśmiertne zapiski Żywotnego Mariana”. Niedawno czytałam „Harpię”, która także przypadła mi do gustu, dlatego też z najnowszym utworem nie chciałam za długo zwlekać. Ale mam z nim ogromny kłopot. Nie mogę powiedzieć, że „Farbowana blondynka” mnie rozczarowała, bo to może za duże słowo, ale na pewno nie zaspokoiła mojego czytelniczego apetytu w takim stopniu, w jakim oczekiwałam. W tych powieściach, które do tej pory uznawałam za trochę słabsze – czyli „Luizę pilnie sprzedam” i „Kufer babki Alicji” - autorka postawiła chociaż na wyrazisty humor i przerysowania, a tutaj tego humoru zabrakło (albo ja go nie dostrzegłam). I teraz nie wiem, jak mam traktować tę powieść: na luzie nie mogę, bo tego luzu nie widzę w fabule, a znów całkiem poważnie to też nie pasuje do Noszczyńskiej. Coś, moim zdaniem, nie poszło, jak trzeba.

W pewnym stopniu treść miała się chyba opierać o schemat, albo chociaż elementy, komedii omyłek. Główna bohaterka spotyka po latach kolegę z czasów licealnych, który zmienił się nie do poznania. Tamarze Maciek bardzo się teraz podoba i z czasem chciałaby czegoś więcej. Splot okoliczności sprawia, że nabiera przekonania, iż Maciek jednak nie jest nią zainteresowany, wzdychał do niej kiedyś, ale teraz jest już dojrzałym mężczyzną i gust mu się zmienił. Może tu miał być ten aspekt komiczny, ale bardziej mnie to irytowało, niż bawiło. Inna sprawa, że sama Tamara też nie należała do postaci wzbudzających wielką sympatię już na dzień dobry. Pomijam niektóre cechy jej charakteru, ale najbardziej denerwująca była z tym obsesyjnym dbaniem o wygląd i niezbitą wiarą w to, że wszystko od niego zależy. Gdyby jednak pisarka zrobiła z niej nieporadną istotkę o małym rozumku, która nie umie żyć bez męskiego ramienia, to może jeszcze miałoby to ręce i nogi, ale do Tamary jako takiej zupełnie mi to nie pasowało.     

Właściwie niewiele więcej mam do napisania o „Farbowanej blondynce”. Mało przekonująca bohaterka, fabuła też bez większych fajerwerków. Oczywiście jest także zaleta, czyli styl – językowo Danuta Noszczyńska jak zawsze spisała się na medal, ale to zasadniczo tyle. No może jeszcze na podkreślenie zasługuje to, że powieść czyta się bardzo dobrze, ale to jednak trochę za mało. Ogólnie rzecz biorąc, nie sądzę, żeby ta książka autorki zagościła w mojej pamięci na dłużej. Szkoda. 

10 komentarzy:

  1. Szkoda, że książka nie spełniła Twoich oczekiwań. No cóż, czasami tak bywa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety. Tym bardziej boli, jeśli to autor, którego ogólnie się lubi.

      Usuń
  2. A ja nadal nie mogę się przekonać do sięgnięcia po książki tej autorki. Wciąż pamiętam jak męczyłam się z debiutancką powieścią. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, od debiutu sporo czasu minęło, więc mogłabyś się przemóc i dać autorce drugą szansę. Myślę, że najlepiej by było, gdybyś poznała Mariana;)

      Usuń
  3. No nie wiem, czy mam kiedyś sięgnąć po tę ksiażkę. Obaczymy.

    OdpowiedzUsuń
  4. To chyba książka z rodzaju przeczytać i zapomnieć. I takie muszą się pojawiać na rynku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się, szkoda tylko że przytrafił się taki autorce, którą bardzo lubię.

      Usuń
  5. Też jestem tym tytułem rozczarowana. I to z tych samych powodów, a szkoda, bo liczyłam na coś naprawdę fajnego. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z jednej strony dobrze, że ktoś jeszcze ma takie samo zdanie, jak ja, ale z drugiej szkoda, że spotkał nas taki zawód.

      Usuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.