Danuta Noszczyńska „Farbowana blondynka”, Prószyński i S-ka
2015, ISBN 978-83-8069-141-4, stron 328
Tamara może o sobie powiedzieć, że jest kobietą sukcesu,
zresztą widać to już na pierwszy rzut oka. W pracy awans goni awans, ale w
końcu nie może być inaczej, skoro nie tylko lubi to, co robi, ale i jest w tym
naprawdę dobra. Właśnie wprowadza na rynek nowy produkt: słodycze o
niespotykanym do tej pory smaku. Szkoda tylko, że z sukcesem zawodowym nie
idzie w parze ten prywatny. Dotychczasowy chłopak „zmienia konfigurację”, a ten
przyszły niedoszły chyba jednak jej nie chce. Tamara czuje, że musi coś zrobić,
a zacznie od zmiany wizerunku. Do swojego świata i ograniczonego kręgu
przyjaciółek wpuszcza Agnieszkę, podwładną, która ma zupełnie inne podejście do
życia niż szefowa. Czy kobieta wreszcie powie sobie dość i dostrzeże, że jest
coś takiego jak spontaniczność i pójście na żywioł?
W pewnym stopniu treść miała się chyba opierać o schemat,
albo chociaż elementy, komedii omyłek. Główna bohaterka spotyka po latach
kolegę z czasów licealnych, który zmienił się nie do poznania. Tamarze Maciek
bardzo się teraz podoba i z czasem chciałaby czegoś więcej. Splot okoliczności
sprawia, że nabiera przekonania, iż Maciek jednak nie jest nią zainteresowany,
wzdychał do niej kiedyś, ale teraz jest już dojrzałym mężczyzną i gust mu się
zmienił. Może tu miał być ten aspekt komiczny, ale bardziej mnie to irytowało,
niż bawiło. Inna sprawa, że sama Tamara też nie należała do postaci
wzbudzających wielką sympatię już na dzień dobry. Pomijam niektóre cechy jej
charakteru, ale najbardziej denerwująca była z tym obsesyjnym dbaniem o wygląd
i niezbitą wiarą w to, że wszystko od niego zależy. Gdyby jednak pisarka
zrobiła z niej nieporadną istotkę o małym rozumku, która nie umie żyć bez
męskiego ramienia, to może jeszcze miałoby to ręce i nogi, ale do Tamary jako
takiej zupełnie mi to nie pasowało.
Właściwie niewiele więcej mam do napisania o „Farbowanej
blondynce”. Mało przekonująca bohaterka, fabuła też bez większych fajerwerków.
Oczywiście jest także zaleta, czyli styl – językowo Danuta Noszczyńska jak
zawsze spisała się na medal, ale to zasadniczo tyle. No może jeszcze na
podkreślenie zasługuje to, że powieść czyta się bardzo dobrze, ale to jednak
trochę za mało. Ogólnie rzecz biorąc, nie sądzę, żeby ta książka autorki
zagościła w mojej pamięci na dłużej. Szkoda.
Szkoda, że książka nie spełniła Twoich oczekiwań. No cóż, czasami tak bywa.
OdpowiedzUsuńNiestety. Tym bardziej boli, jeśli to autor, którego ogólnie się lubi.
UsuńA ja nadal nie mogę się przekonać do sięgnięcia po książki tej autorki. Wciąż pamiętam jak męczyłam się z debiutancką powieścią. ;)
OdpowiedzUsuńWiesz, od debiutu sporo czasu minęło, więc mogłabyś się przemóc i dać autorce drugą szansę. Myślę, że najlepiej by było, gdybyś poznała Mariana;)
UsuńNo nie wiem, czy mam kiedyś sięgnąć po tę ksiażkę. Obaczymy.
OdpowiedzUsuńNo musisz sama zdecydować;)
UsuńTo chyba książka z rodzaju przeczytać i zapomnieć. I takie muszą się pojawiać na rynku.
OdpowiedzUsuńZgadza się, szkoda tylko że przytrafił się taki autorce, którą bardzo lubię.
UsuńTeż jestem tym tytułem rozczarowana. I to z tych samych powodów, a szkoda, bo liczyłam na coś naprawdę fajnego. ;)
OdpowiedzUsuńZ jednej strony dobrze, że ktoś jeszcze ma takie samo zdanie, jak ja, ale z drugiej szkoda, że spotkał nas taki zawód.
Usuń