Dagmara Andryka „Tysiąc”, Prószyński i S-ka 2015, ISBN
978-83-8069-145-2, stron 464
Marta Witecka jest dziennikarką, która własnie udaje się do
Żarnowca na dokumentację do kolejnego reportażu. Po drodze jednak samochód
zaczyna jej szwankować, więc zatrzymuje się w małym miasteczku Mille. Cóż, tam
na pewno nie dbają o to, by hasło o słynnej polskiej gościnności wprowadzać w
życie. Marta z trudem znajduje nocleg, a i to tylko na jedną noc, bo mieszkańcy
wyraźnie sugerują, że musi się stąd jak najszybciej wynieść. Trochę na przekór,
a trochę wiedziona dziennikarską intuicją, chce jednak w Mille zostać.
Dowiaduje się, że nad miastem ciąży klątwa, a liczba mieszkańców nie może
przekroczyć tysiąca, bo konsekwencje będą nieubłagane. Gdy Witecka coraz
mocniej wciąga się w te niesamowite opowieści o historii miasta, ginie
nauczycielka. Okoliczności wskazują na wypadek, ale Marta nie jest o tym do
końca przekonana, tym bardziej że wyraźnie sugeruje się, jakoby nauczycielka
zrobiła Witeckiej miejsce. Razem z były milicjantem prowadzą śledztwo na własną
rękę.
Autorka jest wielbicielką Szwecji, jej języka i kina. I
wydaje mi się, że trochę tego uwielbienia przeniosła również do literatury,
ponieważ jej powieść trochę przypomina mi skandynawskie kryminały. Wprawdzie
nie lubię takich porównań, bo wcale nie uważam, by obcy artyści byli lepsi od naszych
rodzimych, ale tutaj działa to na plus, bo Andryka brawurowo oddała klimat
panujący w niewielkiej mieścinie, która na własne życzenie chciałaby pozostać
zamknięta na świat i na przyjezdnych. Poza tym, klimat – pełen grozy, jakiegoś
nieuświadomionego niepokoju i narastających obaw – to jeszcze nie wszystko.
Brawa należą się za sam koncept na rozwój akcji. Klątwa klątwą, ale już
mieszkańcy w związku z nią wpadają na coraz ciekawsze pomysły. Liczba
mieszkańców nie może przekroczyć tysiąca? To proszę bardzo, cóż lepszego, niż
związek gejów, na dodatek tak pociesznych jak Dyzio i Jędruś? Tacy to się
przynajmniej nie rozmnożą, więc wszystko zostanie po staremu. Pogrzeby w Mille
też wyglądają specyficznie, szczególnie dla obcej początkowo dziennikarki – atmosferą
bardziej przypominają festyn albo wiejski odpust i trudno mówić o prawdziwej
żałobie, skoro stan liczbowy znów się zgadza, a nie padło na nikogo z żyjących.
Łatwo można z tego wysnuć wniosek, że wyobraźnia pani Dagmary jest
nieograniczona i wzbudza fascynację, i tak szczerze mówiąc, jestem ogromnie
ciekawa, co zafundowałaby w kolejnej książce, skoro tą wywołała tak wielkie
„łał” albo „bum”, zależy jak nazwać wrażenia po tym utworze.
O mieszkańcach wspomniałam dość ogólnie, ale jeśli spojrzeć
na nich pojedynczo, to każdy okazuje się intrygującą postacią. Napomknę tylko o
moim początkowym zaskoczeniu, hm, postawą księdza Andrzeja, czy o księdzu
Ryszardzie i jego siostrze Józi (ach, ten szczegół z okularami); urocze
„wejście” miał także Stanisław Pająk. Generalnie, jeśli chodzi o wyrazistość
kreacji bohaterów, to Andryka nie ma z tym najmniejszych problemów.
Jakby tego było mało, to „Tysiąc” napisany jest bardzo
przyjemnym językiem. Treść jest podana tak lekko, że nawet się tego nie zauważa
– i jest to znów największy komplement dla autorki, że mogłam w pełni skupić
się na prezentowanej historii, a nie rozpraszać się i irytować na drażniący
styl. Naprawdę wygląda to tak, jakby pisarka miała na swoim koncie z
kilkanaście powieści, na których mogła nabierać szlifów, a nie tylko tę jedną.
I mam nadzieję, że jest to stan tylko przejściowy, że Dagmara Andryka szybko
zaspokoi moją ciekawość i moje czytelnicze apetyty, i że napisze coś
nowego.
Fabuła brzmi intrygująco i widzę, że Ty także ogólnie oceniasz tę książkę całkiem pozytywnie. W takim razie będę miała ją na uwadze jeśli gdzieś przypadkiem spotkam.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że to może być książka bardzo w Twoim guście.
UsuńPrzeczytałam i faktycznie książka przypadła mi do gustu :)
UsuńCiekawy wątek :) Może być niezwykle wciągającą lekturą na zimowe wieczory :)
OdpowiedzUsuńGwarantuję, że jest wciągająca na tyle, że tych wieczorów spędzonych na lekturze może nie być za dużo;)
UsuńKsiążka typowo w moim klimacie:) Z chęcią przeczytam.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że przypadnie Ci do gustu:)
UsuńTwoja recenzja nie pozostawia złudzeń, że jest to tytuł po który warto sięgnąć :) Cieszą takie debiutanckie perełki :)
OdpowiedzUsuńCieszą te dopracowane i solidnie przemyślane, przy których od razu widać, ile czasu im poświęcono;)
UsuńMarta o Marcie powinna przeczytać, czyż nie? ;)
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie ta książka, bo czytałam już kilka pochlebnych recenzji o niej.
Marta nie ma innego wyjścia, powinna:)
UsuńMyślę, że mogłaby trafić w mój gust. Zapamiętam ten tytuł.
OdpowiedzUsuńWarto sobie zapisać, żeby nie umknął w tym zalewie tytułów;)
UsuńAch, te małe miasteczka. :D
OdpowiedzUsuńChętnie bym przeczytała. :)
Oj tak:)
UsuńPowiedziałabym, że "Tysiąc" jest w Twoim guście, więc postaraj się;)
Intrygująca fabuła, może kiedyś poszukam
OdpowiedzUsuńWarto poszukać.
Usuń