środa, 26 lutego 2014

Philippa Gregory "Uwięziona królowa"



Philippa Gregory „Uwięziona królowa”, Książnica 2013, ISBN 978-83-245-8090-3, stron 408

Do zamku George’a Talbota, hrabiego Shrewsbury, i jego żony Bess, przybywa Maria Stuart, królowa Szkotów. Jej lordowie zbuntowali się i wypowiedzieli jej posłuszeństwo, ją samą oskarżając o najróżniejsze niegodziwości: także o to, że zmusiła swojego kochanka do morderstwa jej prawowitego męża. Poczucie bezpieczeństwa ma gwarantować władczyni nie tylko wierny sługa angielskiej monarchini, Elżbiety, ale przede wszystkim ona, są przecież kuzynkami; choć Maria uważa, że ma większe prawa do tronu, skoro jest wnuczką ukochanej siostry Henryka VIII, a Elżbieta tylko królewskim bastardem. Maria wychowała się na dworze francuskim, a jej teściową została później Katarzyna Medycejska. Młoda kobieta – ma dwadzieścia parę lat – jest przekonana, że pobyt u Talbotów jest tylko chwilowy, że już wkrótce wróci do Szkocji, by wypełnić przeznaczenie, do którego została zrodzona.

Goszczenie damy, którą należy przyjmować z pełnymi honorami, nie podoba się Bess Talbot. Ta niewiasta nie pierwszej już młodości, wyrosła z nędzy, obiecując sobie przez lata, że już nigdy nie dopuści do tak skrajnego położenia. Kolejne małżeństwa przynosiły jej nowe ziemie i skarby (wśród nich te pozyskiwane z kościołów starej wiary, czyli religii rzymskiej), więc majątek rozrastał się w szybkim tempie i Bess naprawdę mogła mieć powody do dumy. Jej osobisty nadzór nad finansami rodzinnymi dawał rezultaty, o jakich inni mogli tylko pomarzyć, a ona cieszyła się opinią zaradnej kobiety z talentem do interesów. Ale przedłużający się pobyt szkockiej królowej coraz mocniej odbijał się na stanie majątku: Elżbieta nie miała zamiaru spełniać obietnicy łożenia na utrzymanie dworu kuzynki, a Marii też nie było w głowie sponsorować swoje, jakby nie było, więzienie. Bess nie pomagał także jej stary przyjaciel, najbliższy doradca Elżbiety, praktycznie rządzący Anglią William Cecil, a z czasem zauważyła również, że mąż jest coraz bardziej zauroczony ich pięknym i pełnym wdzięku gościem. Czy mogło jej nie przerazić to, że Maria, pod płaszczykiem ogłady, godności i spokoju, skrywała wytrawnego gracza, snującego intrygi, które miały przywrócić jej tron?

Philippy Gregory przedstawiać już chyba nie muszę, więc powtórzę tylko, że to autorka książek historycznych, dzięki którym historia Anglii staje się nam bliższa i bardziej zrozumiała. „Uwięziona królowa” jest ostatnią z wydanych powieści z cyklu tudorowskiego, a jej motywem przewodnim jest walka o władzę dwóch kobiet – królowych, które znacząco odcisnęły się na kartach dziejów. Z tym że ich relacje poznajemy z punktu widzenia Marii oraz małżeństwa Talbotów. Tak prowadzona narracja daje nam trzy różnorodne perspektywy na te same wydarzenia, a Gregory kolejny raz udowadnia, że jest mistrzynią. Ale tym razem ten przejaw geniuszu widzę w czym innym, niż do tej pory. Teraz majstersztyk polega na tym, że żadnego z bohaterów, tak zwyczajnie po ludzku, nie polubiłam, a mimo to lektura była przednia.

Zacznijmy od Marii. Dumna i wyniosła, przekonana o swojej wielkości i potędze, wręcz o boskości, która predysponuje ją do zasiadania na tronie. Inicjatorka i uczestniczka niezliczonych spisków, mających na celu tylko jedno: wolność, która przecież jest jej niezbywalnym prawem. Jednocześnie młoda matka i kobieta targana namiętnościami. Gregory starała się ją sportretować jako kobietę kierującą się nie tylko sercem, ale władczynię niewiele różniącą się od swojej sławnej kuzynki. Całą tę historię można by zmieścić w stwierdzeniu, że kto wie, jak potoczyłyby się losy potomkiń Tudorów, gdyby to Maria dysponowała gronem mądrych i zaufanych doradców i sprzymierzeńców.

Bess Talbot była panią na włościach. Choć rozumiałam jej obawy i rozterki – paniczny strach przed utratą tego, na co tak ciężko pracowała – to jednak drażnił mnie ten natrętny, stale dochodzący do głosu kupiecki charakter. A już porównaniem konieczności sprzedaży kawałka ziemi do śmierci dziecka przeszła samą siebie.

I wreszcie hrabia Shrewsbury, mężczyzna uwikłany między dwiema tak skrajnie odmiennymi kobietami (a właściwie trzema, doliczając wierność Elżbiecie, jego królowej, tej, której przysięgał służyć). Z jednej strony denerwowała mnie jego naiwność i ufność, z jaką przyjmował każde zapewnienie Marii; z drugiej – choć nie znajdowałam w Bess zalet – ta wyższość, z jaką traktował własną żonę, i jego typowo męskie przekonanie, charakterystyczne dla epoki, że niewiasta to istota słaba i krucha, której trzeba zapewnić opiekę i odpowiednio ukierunkować, bo sama nie pojmie zawiłości otaczającego ją świata. Trzeba też przyznać, że długo pozostawał ślepy na prawdziwe oblicze tych, wokół których kręciło się jego życie.  

„Uwięziona królowa” tym różni się od innych powieści z serii, że akcja rozgrywa się w majątkach ziemskich, a nie na dworze. Mniej więc tu szczegółów z dworskiego życia, opisów barwnych i strojnych toalet czy królewskich rozrywek. Tym razem zakosztujemy w funkcjonowaniu szlacheckiego domostwa i będziemy przyglądać się swoistej zabawie w kotka i myszkę, zastanawiając się, która królowa będzie silniejsza i zwycięży. Przekonajcie się sami, Philippa Gregory na pewno Was nie rozczaruje, ponieważ jest gwarantem rozrywki na najwyższym poziomie.    

Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Grupie Wydawniczej Publicat.

http://publicat.pl/ksiaznica/oferta/beletrystyka-historyczna/uwieziona-krolowa_64,2402,6548.html

 Wyzwania: „Czytamy książki historyczne”.

19 komentarzy:

  1. Mam, ale jeszcze nie czytałam, tak właśnie szukam teraz nowej lektury to może wezmę się za "Uwięzioną...", bo dawno Gregory nic nie czytałam. Podobnie rozgrywa się akcja "Czerwonej królowej" raczej w majątkach niż na dworze, ale to jest fajne, nie da się znudzić przepychem dworu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, że jest to odmiana, ale chyba jednak dwór bardziej do mnie przemawia. Jak porównam "Uwięzioną..." z "Błaznem królowej", czyli dwie czytane na świeżo, to jednak ta druga porwała mnie zdecydowanie bardziej;)

      Usuń
    2. Ja sobie Gregory dawkuję, czytałam na razie trzy książki, takze jeszcze mam ich jeszcze sporo, ale chyba tak podświadomie odwlekam, żeby mieć jak najdłużej przyjemność z lektury:)

      Usuń
    3. Też tak czasami mam, zwłaszcza z niektórymi własnymi egzemplarzami, bo lubię mieć zapasy, jakby w bibliotece nie było nic ciekawego;)

      Usuń
  2. Jest mi wstyd, że nie czytałam jeszcze żadnej książki tej autorki. Ale ostatnio zaczynam "nadrabiać zaległości" i czytuję coraz więcej nowych dla mnie autorów, więc pewnie w końcu sięgnę i po książki Gregory :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cała seria jeszcze przede mną, także na pewno wspomnę o tej książce w przyszłości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie, mnie z historycznych zostały jeszcze "Kochanice króla".

      Usuń
  4. Ciekawa ta książka! Zwłaszcza, że nie opisuje życia dworskiego, ale takie zwykłe, codzienne. To też brzmi interesująco :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tym bardziej, że kierowała nim kobieta, co nie było takie typowe w tamtych czasach;)

      Usuń
  5. Nie znam twórczości tej autorki, ale muszę przyznać, że w sieci krążą same pozytywne recenzje jej książek, dlatego chyba wreszcie skuszę się na jej dzieła.

    OdpowiedzUsuń
  6. Książki tej autorki ciągle przede mną, słyszałam tyle dobrego na ich temat że w tym roku mam w planach sięgnąć po jedna książkę autorki i sama się przekonać jakie są.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będę wypatrywać efektów Waszych spotkań z twórczością Gregory;)

      Usuń
  7. Kochana tak lecisz tą Philipą,że aż mnie jest głupio bo moje książeczki stoją na półeczce i czekają aż się na nie zdecyduje ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale to dobrze, bo jak poczujesz ochotę, to i przyjemność będzie większa;)

      Usuń
  8. Widzę, że nie jestem jedyna osobą, która nie zna twórczości tej autorki, ale ma wielka ochotę się z nią zapoznać. U mnie również na półce stoją 4 pozycje tej autorki. Stoją i czekają:)
    Coś w tym miesiącu nie mogłam się rozkręcić ani z czytaniem, ani z pisaniem:( Kolejny miesiąc, kolejny czas stracony.
    Pozdrowienia Paulinko:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już to chyba kiedyś pisałam, że można spojrzeć z drugiej strony, na te zaległości, że jeszcze tyle przyjemności przed Tobą;)
      Nie mów, Aguś, że stracony, bo skoro takie życie, to cóż poradzić. Trzeba wierzyć, że będzie lepiej:)
      Ściskam Cię, Aguś, mocno, szkoda, że tylko wirtualnie;)

      Usuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.