Michalina Kłosińska-Moeda „Kota lubi szanuje”, Replika 2014,
ISBN 978-83-7674-042-3, stron 212
Każdy z nas, kończąc edukację, na pewno planuje swoją drogę
zawodową, a przynajmniej ma jakiś obraz tego, co chce dalej robić. Nie inaczej
jest z Hanką, świeżo upieczoną absolwentką filozofii i socjologii. Niedawno
przeprowadziła się do stolicy, do mieszkania odziedziczonego po ciotce. W
najbliższym sąsiedztwie znajduje się agencja, w której towarzystwo zapewniają
miłe panie, a ich ochroniarz, niejaki Rychu, przez przypadek zostaje najlepszym
przyjacielem Hanki.
Dziewczyna coraz więcej czasu spędza przed komputerem,
wysyłając swoje dokumenty do ewentualnych pracodawców. Niestety odzew w postaci
zaproszeń na rozmowy kwalifikacyjne jest marny. Ale pewnego dnia właśnie taką
wiadomość znajduje w swojej skrzynce: termin spotkania, i to w agencji
reklamowej.
Tyle że, jak się okazuje, aplikowała na stanowisko sprzątaczki. Hm,
szczyt marzeń to może nie jest, ale pensja stała i dużo wolnego czasu na
tworzenie artystycznej biżuterii oraz opiekę nad kotami: przylepą Zyziem i
zdystansowaną Kiką. Po jakimś czasie szef proponuje jej niecodzienną rozrywkę;
poznaje także Krzysztofa, mężczyznę o intrygująco przystojnej twarzy.
Dziwny ten luty. Niby fajnie, nie ma zimy, za oknem bardziej
wiosna, ale nastrój od wiosennego daleki, co trochę, to inna chandra (czy może
raczej chanderka). Nawet czytanie idzie mi wolniej, niż zazwyczaj. Na taki
bardziej ponury, osobisty klimat, potrzebowałam czegoś lekkiego, co oderwie
mnie od tej szarości. „Kota lubi szanuje” Michaliny Kłosińskiej-Moedy
sprawdziło się znakomicie. Niektórzy mogą stwierdzić, że ta powieść jest
bajkowa, ale mnie właśnie takiej bajki było potrzeba. Autorka „Kota...” to
podobno dość tajemnicza osoba, o której próżno szukać informacji w internecie.
Dla mnie też była tajemnicą, nie czytałam jej pierwszej powieści, nie
wiedziałam, jak pisze. W czasie lektury przekonałam się, że dysponuje dobrym
piórem. Opowiedziana przez nią historia należy do tych łatwych i przyjemnych,
ale w niczym jej to nie uwłacza. Wydarzenia można potraktować z przymrużeniem
oka i po prostu dobrze się bawić. Oczywiście zdaję sobie sprawę z faktu, że
Hance bardzo dobrze się układa i spotykają ją w większości pozytywne zbiegi
okoliczności, ale skoro umówiłam się z pisarką na bajkę, to nie mogło być
inaczej. A zresztą, jak wspomniałam, właśnie tego oczekiwałam - ciepłego,
energicznego obrazka, który choć na chwilę da mi wiarę w to, że dobre rzeczy
nie zdarzają się tylko w książkach, że mogą się przytrafić i w prawdziwym
życiu.
Obok zakręconej Hanki, zamotanej czasem dosłownie, w obliczu
coraz szybciej narastających obowiązków, postacią, która mnie osobiście
oczarowała i najbardziej przekonała, była pani Stanisława, opiekunka Kubusia.
Chyba mam słabość do takich starszych pań: cieszących się życiem takim, jakie
jest; nie użalających się nad sobą i światem; starających się pamiętać z
przeszłości to, co było dobre; posiadających mądrość wynikającą z
doświadczenia, ale też taką nie narzucającą się i okazywaną z czystej sympatii.
Lubię takie bohaterki i już.
Michalina Kłosińska-Moeda miała pomysł na smakowitą książkę.
Przyrządziła ją z pełnokrwistych bohaterów, zarówno pozytywnych, jak i wrednych
(patrz: Oliwka), doprawiła satyrycznym spojrzeniem na światek reklamy i show-biznesu,
dodała sporą szczyptę poczucia humoru i okrasiła obecnością kotów. Dostaliśmy w
ten sposób relaksującą i miłą lekturę na gorszy nastrój w szaro-bure
popołudnie.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu
Replika.
Książka już za mną i miło ją wspominam, aczkolwiek bardziej podobała mi się debiutancka powieść Pani Michaliny.
OdpowiedzUsuńJa właśnie debiutu nie znam, ale pamiętam, że w swojej recenzji pisałaś, że podobał Ci się bardziej, więc tym bardziej mam ochotę go poznać:)
UsuńJestem bardzo ciekawa tej książki i mam nadzieję, że niedługo wpadnie w moje ręce
OdpowiedzUsuńSympatyczna lektura, więc oby:)
UsuńMam zamiar przeczytać ją.
OdpowiedzUsuńMiłej lektury zatem:)
UsuńNie przepadam za bajkowymi scenariuszami, poza tym nie za bardzo podobały mi się "Miłosne Kolizje" dlatego nie będę ryzykować z tą książką. Na poprawę humoru wolę krwisty thriller :-)
OdpowiedzUsuńA ja pierwszą książkę chętnie bym poznała, bo lubię polskie obyczajówki:) Ciekawe masz upodobania, ale chyba coś w tym jest, bo po tej przeczytałam coś w tym gatunku i wreszcie się ożywiłam;)
UsuńPowiem tak, obecność kota już mnie przekonuje. Na pewno przeczytam, jako zagorzała wielbicielka polskiej literatury.
OdpowiedzUsuńJako zagorzała wielbicielka musisz być zorientowana, co się ukazuje na rynku, więc polecam;)
UsuńA ja znów w tym okresie czasu sięgam po same mroczniejsze/ambitniejsze rzeczy :-D Na te lekkie mam zawsze fazę latem ;-)
OdpowiedzUsuńA u mnie jakoś pora roku nie ma znaczenia na wybór lektur, tak generalnie, bo w zeszłe lato faktycznie nie miałam nastroju na poważniejsze książki;)
UsuńMam nadzieję, że książka szybko trafi w moje ręce, muszę ją upolować, bo bardzo mnie ciekawi :)
OdpowiedzUsuńOby Ci się udało, bo to sympatyczna lektura:)
Usuńjest na mojej liście do przeczytania ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się:)
UsuńChętnie zapoznałabym się z tą historią, gdyż lubię polskie powieści obyczajowe. Poza tym podoba mi się już sam tytuł :)
OdpowiedzUsuńOj tak, polskich obyczajówek nigdy dość;)
Usuń