Philippa Gregory „Uwięziona królowa”, Książnica 2013, ISBN
978-83-245-8090-3, stron 408
Do zamku George’a Talbota, hrabiego Shrewsbury, i jego żony
Bess, przybywa Maria Stuart, królowa Szkotów. Jej lordowie zbuntowali się i
wypowiedzieli jej posłuszeństwo, ją samą oskarżając o najróżniejsze
niegodziwości: także o to, że zmusiła swojego kochanka do morderstwa jej
prawowitego męża. Poczucie bezpieczeństwa ma gwarantować władczyni nie tylko
wierny sługa angielskiej monarchini, Elżbiety, ale przede wszystkim ona, są
przecież kuzynkami; choć Maria uważa, że ma większe prawa do tronu, skoro jest
wnuczką ukochanej siostry Henryka VIII, a Elżbieta tylko królewskim bastardem.
Maria wychowała się na dworze francuskim, a jej teściową została później
Katarzyna Medycejska. Młoda kobieta – ma dwadzieścia parę lat – jest
przekonana, że pobyt u Talbotów jest tylko chwilowy, że już wkrótce wróci do
Szkocji, by wypełnić przeznaczenie, do którego została zrodzona.
Philippy Gregory przedstawiać już chyba nie muszę, więc
powtórzę tylko, że to autorka książek historycznych, dzięki którym historia
Anglii staje się nam bliższa i bardziej zrozumiała. „Uwięziona królowa” jest
ostatnią z wydanych powieści z cyklu tudorowskiego, a jej motywem przewodnim
jest walka o władzę dwóch kobiet – królowych, które znacząco odcisnęły się na
kartach dziejów. Z tym że ich relacje poznajemy z punktu widzenia Marii oraz
małżeństwa Talbotów. Tak prowadzona narracja daje nam trzy różnorodne
perspektywy na te same wydarzenia, a Gregory kolejny raz udowadnia, że jest
mistrzynią. Ale tym razem ten przejaw geniuszu widzę w czym innym, niż do tej
pory. Teraz majstersztyk polega na tym, że żadnego z bohaterów, tak zwyczajnie
po ludzku, nie polubiłam, a mimo to lektura była przednia.
Zacznijmy od Marii. Dumna i wyniosła, przekonana o swojej
wielkości i potędze, wręcz o boskości, która predysponuje ją do zasiadania na
tronie. Inicjatorka i uczestniczka niezliczonych spisków, mających na celu
tylko jedno: wolność, która przecież jest jej niezbywalnym prawem. Jednocześnie
młoda matka i kobieta targana namiętnościami. Gregory starała się ją
sportretować jako kobietę kierującą się nie tylko sercem, ale władczynię
niewiele różniącą się od swojej sławnej kuzynki. Całą tę historię można by
zmieścić w stwierdzeniu, że kto wie, jak potoczyłyby się losy potomkiń Tudorów,
gdyby to Maria dysponowała gronem mądrych i zaufanych doradców i
sprzymierzeńców.
Bess Talbot była panią na włościach. Choć rozumiałam jej
obawy i rozterki – paniczny strach przed utratą tego, na co tak ciężko
pracowała – to jednak drażnił mnie ten natrętny, stale dochodzący do głosu
kupiecki charakter. A już porównaniem konieczności sprzedaży kawałka ziemi do
śmierci dziecka przeszła samą siebie.
I wreszcie hrabia Shrewsbury, mężczyzna uwikłany między
dwiema tak skrajnie odmiennymi kobietami (a właściwie trzema, doliczając
wierność Elżbiecie, jego królowej, tej, której przysięgał służyć). Z jednej
strony denerwowała mnie jego naiwność i ufność, z jaką przyjmował każde
zapewnienie Marii; z drugiej – choć nie znajdowałam w Bess zalet – ta wyższość,
z jaką traktował własną żonę, i jego typowo męskie przekonanie,
charakterystyczne dla epoki, że niewiasta to istota słaba i krucha, której
trzeba zapewnić opiekę i odpowiednio ukierunkować, bo sama nie pojmie zawiłości
otaczającego ją świata. Trzeba też przyznać, że długo pozostawał ślepy na
prawdziwe oblicze tych, wokół których kręciło się jego życie.
„Uwięziona królowa” tym różni się od innych powieści z
serii, że akcja rozgrywa się w majątkach ziemskich, a nie na dworze. Mniej więc
tu szczegółów z dworskiego życia, opisów barwnych i strojnych toalet czy
królewskich rozrywek. Tym razem zakosztujemy w funkcjonowaniu szlacheckiego
domostwa i będziemy przyglądać się swoistej zabawie w kotka i myszkę,
zastanawiając się, która królowa będzie silniejsza i zwycięży. Przekonajcie się
sami, Philippa Gregory na pewno Was nie rozczaruje, ponieważ jest gwarantem
rozrywki na najwyższym poziomie.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Grupie Wydawniczej
Publicat.
Wyzwania: „Czytamy książki historyczne”.
Mam, ale jeszcze nie czytałam, tak właśnie szukam teraz nowej lektury to może wezmę się za "Uwięzioną...", bo dawno Gregory nic nie czytałam. Podobnie rozgrywa się akcja "Czerwonej królowej" raczej w majątkach niż na dworze, ale to jest fajne, nie da się znudzić przepychem dworu.
OdpowiedzUsuńFakt, że jest to odmiana, ale chyba jednak dwór bardziej do mnie przemawia. Jak porównam "Uwięzioną..." z "Błaznem królowej", czyli dwie czytane na świeżo, to jednak ta druga porwała mnie zdecydowanie bardziej;)
UsuńJa sobie Gregory dawkuję, czytałam na razie trzy książki, takze jeszcze mam ich jeszcze sporo, ale chyba tak podświadomie odwlekam, żeby mieć jak najdłużej przyjemność z lektury:)
UsuńTeż tak czasami mam, zwłaszcza z niektórymi własnymi egzemplarzami, bo lubię mieć zapasy, jakby w bibliotece nie było nic ciekawego;)
UsuńJest mi wstyd, że nie czytałam jeszcze żadnej książki tej autorki. Ale ostatnio zaczynam "nadrabiać zaległości" i czytuję coraz więcej nowych dla mnie autorów, więc pewnie w końcu sięgnę i po książki Gregory :)
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że masz chęć:)
UsuńCała seria jeszcze przede mną, także na pewno wspomnę o tej książce w przyszłości.
OdpowiedzUsuńKoniecznie, mnie z historycznych zostały jeszcze "Kochanice króla".
UsuńCiekawa ta książka! Zwłaszcza, że nie opisuje życia dworskiego, ale takie zwykłe, codzienne. To też brzmi interesująco :)
OdpowiedzUsuńTym bardziej, że kierowała nim kobieta, co nie było takie typowe w tamtych czasach;)
UsuńNie znam twórczości tej autorki, ale muszę przyznać, że w sieci krążą same pozytywne recenzje jej książek, dlatego chyba wreszcie skuszę się na jej dzieła.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za udane pierwsze spotkanie:)
UsuńKsiążki tej autorki ciągle przede mną, słyszałam tyle dobrego na ich temat że w tym roku mam w planach sięgnąć po jedna książkę autorki i sama się przekonać jakie są.
OdpowiedzUsuńTo tak samo jak ja :)
UsuńBędę wypatrywać efektów Waszych spotkań z twórczością Gregory;)
UsuńKochana tak lecisz tą Philipą,że aż mnie jest głupio bo moje książeczki stoją na półeczce i czekają aż się na nie zdecyduje ;D
OdpowiedzUsuńAle to dobrze, bo jak poczujesz ochotę, to i przyjemność będzie większa;)
UsuńWidzę, że nie jestem jedyna osobą, która nie zna twórczości tej autorki, ale ma wielka ochotę się z nią zapoznać. U mnie również na półce stoją 4 pozycje tej autorki. Stoją i czekają:)
OdpowiedzUsuńCoś w tym miesiącu nie mogłam się rozkręcić ani z czytaniem, ani z pisaniem:( Kolejny miesiąc, kolejny czas stracony.
Pozdrowienia Paulinko:*
Już to chyba kiedyś pisałam, że można spojrzeć z drugiej strony, na te zaległości, że jeszcze tyle przyjemności przed Tobą;)
UsuńNie mów, Aguś, że stracony, bo skoro takie życie, to cóż poradzić. Trzeba wierzyć, że będzie lepiej:)
Ściskam Cię, Aguś, mocno, szkoda, że tylko wirtualnie;)