sobota, 21 grudnia 2013

Iwona Czarkowska "Zdrada pachnie pomarańczami"


Iwona Czarkowska „Zdrada pachnie pomarańczami”, Prószyński i S-ka 2013, ISBN 978-83-7839-525-6, stron 352

Rok 1981. PRL w głębokim „rozkwicie”. Na południu kraju, w niewielkiej miejscowości Groble Olszanickie działa pensjonat „Trzy Buki”. Spędzają tam prawdziwie wiosenny czas wolny ludzie z różnych środowisk, którzy nawet nie przypuszczają, że w tym samym czasie planowany jest napad na bank w pobliskiej Olszanicy. Sprawcy postanawiają wykorzystać festyn z okazji Święta Pracy, licząc na to, że pozostaną niezauważeni. Cóż, nie do końca im się to udaje, bo też i przebranie wybrali sobie specyficzne – na pierwszy plan wysuwają się wielkie, pluszowe głowy Bolka, Lolka i Toli. O ile na rynku w czasie zabawy krążyło  jeszcze kilka podobnych, bajkowych postaci, o tyle w czasie ucieczki do lasu, ktoś jednak się na nich natknął. Ale to okazuje się być niewystarczające do rozwiązania zagadki i sprawców nie udaje się złapać. Sprawa trafia na półki do archiwum. 

Rok 2001P Roma zostaje, hm, awansowana i w ramach uznania dla jej zasług – przeniesiona do archiwum. Tam, z nudów, przegląda akta nierozwiązanych przestępstw, którymi interesuje się również pracownik telewizji. Właśnie o takich sprawach chce zrobić program. Kryptonim „Bolek i Lolek” intryguje ich oboje, więc dziewczyna postanawia udać się do pensjonatu Trzy Buki i na miejscu poznać tę historię.

A ośrodek właśnie ma przeżywać drugie życie. Odziedziczył go syn byłego właściciela i chcąc zapewnić miejscu renomę oraz stały przypływ gości, prosi o pomoc fachowca. Specjalista od marketingu, Marek, proponuje, by na długi majowy weekend zaprosić tych, którzy gościli w pensjonacie trzydzieści lat temu. Ich reakcje na zaproszenie są różne, ale decydują się je przyjąć.

Iwona Czarkowska jest tłumaczką i autorką książeczek dla dzieci. „Zdrada pachnie pomarańczami” to jej trzecia powieść dla dorosłego odbiorcy, a zarazem moje pierwsze spotkanie z jej twórczością. I mam nadzieję, że nie ostatnie. Poczułam się oczarowana stylem pisarki, którego najistotniejszym elementem jest poczucie humoru. Może nie jest ono z gatunku tych, które doprowadza do łez i wybuchów śmiechu, ponieważ miejscami jest subtelne, a czasem z lekką tylko nutą ironii i komizmu sytuacyjnego, ale bez wątpienia przynosi świetną zabawę. Mocnym atutem jest też sam pomysł, oparty na absurdach minionego ustroju. Przez całą lekturę zastanawiałam się, o co tak naprawdę chodziło w tym napadzie, ale na takie wyjaśnienie nie wpadłam. W dodatku Czarkowska podała je tak jakby mimochodem, więc tym większe było moje zaskoczenie i rozbawienie zarazem.

Przez kart powieści przewija się cała plejada niezwykle kolorowych postaci. Każda z nich jest przedstawiona ze swadą i polotem – część z nich tkwi jeszcze jedną nogą w PRL-u, część z kolei ciekawie przełamuje stereotypy i naszą skłonność do szufladkowania. Moje serce podbił Ronald i jego wersje ludowych przyśpiewek.  Przykład? Proszę bardzo: „Myślipeczku, kopaneczku, barcom ci rata – ha, ha, ha, dałabym ci tleba z mazłem, alem go zjatła” (str. 352). Niezła jest też Adela Wiernikowa.

Można by oceniać „Zdradę...” jako jeszcze jedną, zwyczajną opowiastkę, która nic nie wnosi. Ale ja się z takim stwierdzeniem nie zgodzę. Autorce należy się uznanie za dopracowanie fabuły, czy może raczej jej gmatwanie, tak by za szybko nie domyślić się końca. Kolejne plusy przyznałabym za kreację bohaterów i płynność języka. Jeśli więc szukacie powieści, która zapewni Wam parę chwil relaksu i odprężenia, książka Iwony Czarkowskiej pasuje jak ulał. Nie miałabym nic przeciwko ponownemu spotkaniu z jej postaciami, z Karoliną, Romą, Adelą. Może by tak kontynuacja?

Książka bierze udział w wyzwaniu „Czytamy powieści obyczajowe” oraz „Polacy nie gęsi”.

20 komentarzy:

  1. Mimo pozytywnej opinii raczej się nie skuszę...

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam takie wymieszanie współczesności i lat PRL-u. Tak więc to zdecydowanie książka dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zauważyłam ostatnio, że PRL w literaturze też mnie coraz bardziej pociąga:)

      Usuń
  3. Nie ukrywam, że na razie nie jestem do końca przekonana... Może kiedyś sięgnę po tę pozycję, ale aktualnie wstrzymam się.

    Paulo, zapraszam Cię na moje autorskie wyzwanie "Grunt to okładka", o którym napisałam na blogu. Może zechcesz wziąć udział? :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie przed chwilką czytałam Twój wpis;) Brzmi całkiem ciekawie, zobaczę, jaki podasz pierwszy motyw i jak tylko coś mi się uda znaleźć, to się zgłoszę:)

      Usuń
    2. Super. Mam nadzieję, że trafię w Twój gust i zdecydujesz się na udział. :)

      Usuń
  4. jak ja lubię czasem takie PRL-owskie obrazki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bywają dość zabawne;) Tak jak w tym przypadku:)

      Usuń
  5. O tak to coś dla mnie, rozglądnę się za książką :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak myślałam, że Ciebie akurat zainteresuję, bo też lubisz polskich autorów:)

      Usuń
  6. Nie mam przekonania do tej książki. Tematycznie bardziej wpasuje się w gust mojego taty niż mój, dlatego jemu polecę ową pozycje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne. Choć trochę szkoda, mogłabyś się dobrze bawić;)

      Usuń
  7. Zastanawiam się nad książkami tej autorki, bo lubię takie książki z humorem, ale jakoś nigdy nie złożyło się żebym mogła coś przeczytać. Chyba zaczynam tego żałować... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja byłam bardzo pozytywnie zaskoczona:) Sama przyjemność przeczytać taką odprężającą książkę:)

      Usuń
  8. Jakoś tak.. nie mam na nią chęci :)

    OdpowiedzUsuń
  9. A ja wręcz przeciwnie :) Kiedy wpadnie w moje rączki, to na pewno ją przeczytam :) Bardzo lubię tematy PRL-u i książki, które jakoś o tym traktują :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zachęcam, można się naprawdę nieźle bawić w czasie lektury:)

      Usuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.