Monika Szwaja „Anioł w kapeluszu”, SOL 2013, ISBN
978-83-62405-28-2, stron 336
Monika Szwaja. Kolejne, w mojej opinii, na polskim rynku
wydawniczym nazwisko mówiące samo za siebie. Autorka, która ma swój własny, nie
do podrobienia styl, pisząca ciepło i z humorem o nie zawsze lekkich sprawach i
problemach. Pisarka, której jestem wierna od jej debiutu, „Jestem nudziarą”, i
na której każdą kolejną powieść czekam z utęsknieniem i niecierpliwością.
Bohaterów „Anioła w kapeluszu” jest kilkoro. Na początku
poznajemy profesor Jaśminę Tarankową, wybitnego naukowca i psychologa, której
życie właśnie znalazło się na zakręcie po niespodziewanej śmierci męża.
Do tej
pory rozwijali swoje kariery uczelniane, ale najważniejsze dla nich było to, że
mieli siebie. Teraz wykłady, wystąpienia w mediach itp. tracą dla Jaśminy sens.
Dzieci są już dorosłe i chcą zacząć żyć samodzielnie, przyszedł czas, by
wyfrunęły z gniazda. Może więc czas zmienić otoczenie i wrócić do rodzinnego
miasta, do Szczecina?
Jonasz wiedzie życie, jakiego inni pewnie mogliby mu
pozazdrościć. Ma wszystko, czego zapragnie; chodzi do ekskluzywnej szkoły, a po
lekcjach na taniec, szermierkę i konie. Nie zapominajmy też o językach obcych,
bo to przecież podstawa, jak twierdzi jego matka, w niektórych kręgach nazywana
pieszczotliwie „Ędżi Piranią”. Jednego tylko Jonasz nie ma: czasu. Czasu na
bycie zwyczajnym nastolatkiem, który sam może wybierać sobie przyjaciół i
pasje. Wszystko musi być tak, jak to wymyśliła sobie mamusia, tak by Jonasz
mógł w przyszłości stanąć do wyścigu (o zatracanie).
Jest jeszcze nadrzeczny kloszard, Miron, który tajemnicą
okrywa wydarzenia, jakie przywiodły go do obecnego miejsca; spotkamy również
grono postaci znanych z poprzednich powieści: Mirandę Wiesiołek, która pogrąża
się w depresji po zawiedzionej miłości i stracie; panie Lilę i Różę, Noela,
Saszę Winogradowa, Agnieszkę Borowską. Ich drogi pewnego dnia się skrzyżują, by
przynieść każdemu z nich to, czego szuka i potrzebuje...
Słowa nie oddadzą ciepła i magii, jakie tkwią w tej książce.
To opowieść o ludziach, których los boleśnie poranił; którzy w pewnym momencie
doszli do ściany, a za nią nie widzieli najmniejszego promyka nadziei. Ale
Monika Szwaja niesie nam przekonanie i mocną wiarę w to, że nigdy nie jest tak
źle, by nie mogło się odmienić na lepsze. Nawet jeśli życie ciągle rzuca nam
kłody pod nogi, w końcu przyjdzie ten dzień, kiedy za sprawą kogoś lub czegoś
powiemy sobie dość, tak dalej być nie może. Jaśmina czuje pustkę wokół siebie,
w jej życiu zaczyna dominować samotność, co bardzo ją męczy, bo przecież tak
bardzo chciałaby czuć się potrzebna. Jonasz marzy tylko o spokoju, o porządku
wyznaczanym potrzebami jego ciała i duszy, a nie wiecznie nakręcającą się i
przerośniętą ambicją matki; Miranda chciałaby mieć oparcie w kimś kochanym, a
pani Lila marzyłaby, żeby wszyscy wokół byli szczęśliwi, ale jednocześnie, żeby
dużo się działo, żeby nuda nie miała do niej dostępu.
„Anioł w kapeluszu” to piękna pod każdym względem opowieść o
tym, że każdy z nas może kiedyś spotkać swojego anioła, osobę, która w danym
momencie wyciągnie do nas pomocną dłoń i wesprze silnym ramieniem. Ważne,
żebyśmy nie przegapili tej chwili, nie zamknęli się jak w skorupie i uwierzyli
w dobroć innych. Nie taką od święta, ale zwyczajną, codzienną. Uwierzyli w to,
że anioły są wśród nas, tylko chowają swoje skrzydła.
Książka bierze udział w wyzwaniach „Czytamy powieści
obyczajowe” oraz „Polacy nie gęsi”.
Fabuła niezła, szkoda, że okładka trochę odstraszająca. Gdyby nie Twoja recenzja pewnie nigdy bym po książkę nie sięgnęła :)
OdpowiedzUsuńO okładkach książek pani Szwai nie mam pochlebnego zdania, więc nie dziwi mnie, że Cię odstraszyła. Wiele osób może przejść obok niej obojętnie, bo pomyśli, że to jakieś nie wiadomo co, a nie naprawdę dobra książka.
UsuńWygrałam tę książkę i czekam niecierpliwie, aż poczta mi dostarczy. Swego czasu zachwycałam się książkami autorki, później przyszło rozczarowanie, a później znowu odkryłam to coś :)
OdpowiedzUsuńTo trzymam kciuki, żebyś w tej też znalazła to coś, co dla Ciebie ważne:)
UsuńMam na nią ochotę, a Twoja recenzja tylko podsyciła mój apetyt
OdpowiedzUsuńCieszę się:)
UsuńMam ja na półce od wydawnictwa sol do recenzji ale jakoś nie umie się za nia zabrać ale po twojej recenzji to zrobię
OdpowiedzUsuńU mnie też leżała prawie miesiąc, ale wreszcie poczułam, że to właściwy moment:)
UsuńRewelacyjna książka. Pani Monika jak zwykle nie zawiodła i choć brakuje mi jej humorystycznych powieści typu Artystka wędrowna to i te obyczajowe, nostalgiczne, melancholijne są przepiękne:)
OdpowiedzUsuńFakt, też bym przeczytała coś takiego bardziej rozrywkowego, ale to refleksyjne oblicze pani Szwai również jest urzekające:)
UsuńZgadzam się, to piękna i wielce pozytywna powieść. Polecam.
OdpowiedzUsuńPozostaje nam czekać na następną:)
UsuńSuper napisałaś:) Już od jakiegoś czasu widzę ten tytuł, a nazwisko wiadomo samo mówi za siebie,mam nadzieje,że w końcu i ja przeczytam:)
OdpowiedzUsuńOby Ci się udało, nie zawiedziesz się:)
UsuńTej książki nie czytałam jeszcze, ale mam za sobą parę innych jej tytułów i to taka idealna babska książka na luźniejszy czas...
OdpowiedzUsuńPrawda, ale pod tą warstewką luzu kryją się ważne treści, więc tym bardziej warto:)
UsuńNie miałam jeszcze przyjemności zapoznania się z twórczością tej autorki, ale wiem o jej istnieniu i chyba niedługo sprawdzę, czy mi się spodobają jej dzieła : )
OdpowiedzUsuńPolecam, każda ma w sobie coś, co przekonuje:)
UsuńSłyszałam o tej książce wiele pochlebnych rzeczy, ale sama nie miałam jeszcze okazji jej czytać, lecz bez wątpienia postaram się to nadrobić.
OdpowiedzUsuńKoniecznie, ma w sobie wiele ciepła:)
UsuńCzytałam wszystkie książki autorki, tę na pewno tez przeczytam :)
OdpowiedzUsuńCzyli nie muszę bardzo zachęcać;)
UsuńNie tak dawno w księgarni rzuciła mi się w oczy i chociaż wcześniej czytałam już jakąs pozytywną recenzję tego tytułu to jednak się na niego nie zdecydowałam. Ty sprawiłaś, że teraz dużo chętniej bym po nią sięgnęła :)
OdpowiedzUsuńJak miło czytać takie słowa:D
Usuń