Magdalena Bielska „Miłość w zimie”, świat Książki 2013, ISBN
978-83-273-0043-0, stron 206
Twórczość Jerzego Pilcha nigdy nie była dla mnie fenomenem.
Może nie miałam jeszcze odpowiedniej świadomości czy dojrzałości czytelniczej, gdy zabrałam się za jego książki.
Pierwsze podejścia zniechęciły mnie na tyle, że nie próbowałam już więcej.
Dlaczego piszę o Pilchu? Ponieważ „Miłość w zimie” jest debiutem prozatorskim
Magdaleny Bielskiej, jego córki, uznanej już, mimo młodego wieku, poetki. Gdy
przeczytałam tę informację na okładce, pomyślałam, że ta przygoda raczej nie
skończy się dobrze. I miałam rację.
O tych planach mówi tylko jednej osobie: wnuczce. Runda jako
jedyna odpowiada potrzebom babci, bo nie gada po próżnicy. I w ogóle jest taka,
jakby nie pasowała do tego świata. Sama dziewczynka? kobieta? nie może się
nadziwić, jak się tu znalazła. Tu jest tak zwyczajnie, a ona miała przecież być
obrońcą smoków. Miała się urodzić wojownikiem w świecie „pełnym smoków, chimer
i langustyn” (str. 8). Runda ma nawet wygląd nieprzystający do tej
rzeczywistości. Ma „zupełnie białe włosy i jasnozielone, seledynowe oczy. Skórę
ma bardzo bladą, jak papier. Nie uważa się za albinoskę, chociaż, od kiedy
pamięta, dzieci tak ją nazywały” (str. 12). Pomysł podróży z babcią bardzo jej
się podoba, trochę szkoda, że staruszka chce zwiedzać kościoły, ale może uda
jej się wymykać na słońce.
Babcia z Rundą nie docierają jednak do Watykanu, a do
tajemniczej Aronpei, miejsca, w którym roi się od dziwnych postaci. Milka,
Józef, pani Róża z psem hotelikowym Pimkiem, Sławek, uzdrowiciel, Wanda i
Stefan; kim są i co robią w tym świecie? Czy dla Rundy będzie to tylko przystanek
w podróży na wymarzoną planetę?
Bardzo usilnie próbowałam się doszukać w tej historii sensu,
ale chyba nie za bardzo mi wyszło. To jest raczej powieść z tych, które trzeba
przyjąć takie, jakie są, bez przykładania do nich znanej sobie miary. Zupełnie
nie wiem, jak mam ją interpretować. Nie wiem, co tu jest ważne, jakie jest
przesłanie, co mam z niej wynieść. Okładka zapewnia, że to „wielowymiarowa
bajka nie bajka o potędze wyobraźni”. Może i tak, może faktycznie jest to
opowieść o sile umysłu, który stwarza nowe światy, ale te wykreowane tak się
przemieszały, że nie potrafię ich oddzielić. Nie wiem, które wydarzenia
należały do świata rzeczywistego, a gdzie zaczynała się istota wyobraźni Rundy.
To miało być również „coś dla miłośników Małego Księcia, Alicji w
Krainie Czarów, obrazów Dalego i filmów Tima Burtona”. Związków z Małym
Księciem nie dostrzegam, co do pozostałych porównań – trudno mi się
wypowiedzieć.
Gdy przeczytałam, że Runda miała być obrońcą smoków, to
zaczęłam czekać właśnie na opisy tej krainy, w której miała się urodzić.
Szkoda, może to byłoby ciekawsze, choć też nie w moim guście. Gdyby przestać
zwracać uwagę na to, że nie widzi się sensu w tym, co się czyta, byłaby to
całkiem przyjemna opowieść. Ale że niestety ja bardzo mocno stoję na ziemi i
bliższy jest mi realizm, a z fantastyką, fantasy i czymkolwiek pokrewnym mi nie
po drodze, muszę przyznać, że „Miłość w zimie” zupełnie nie spełniła moich
oczekiwań. To nie jest historia dla mnie, choć myślę, że może znaleźć swoich
wielbicieli.
Książka bierze udział w wyzwaniu „Polacy nie gęsi” oraz
„Trójka E-PIK”.
Szkoda, że się zawiodłaś.Mnie fantastyczna wizja wykreowana przez autorkę też jakoś nie przekonuje.
OdpowiedzUsuńSzkoda, tym bardziej że trochę tych rozczarowań czytelniczych ostatnio było, więc mam lekki przesyt;) I patrząc, jakie książki Ty czytasz, Cyrysiu, też wydaje mi się, że nie spełniłaby Twoich oczekiwań. Choć mogę tylko gdybać;)
UsuńMimo wszystko, chyba zaryzykuje :)
OdpowiedzUsuńPewnie, nie odradzam, to tylko w mój gust nie trafiła, z Tobą może być inaczej:)
UsuńOkładka bardzo udana, prawda? Szkoda, że treść Cię rozczarowała.
OdpowiedzUsuńTak, okładka super, ale jak się jej tak dłużej przyglądam, to sobie myślę, że niekoniecznie do treści pasuje.
UsuńJak sama wiesz ja lubię fantasy, chociaż nie wiem czy akurat ta książka by mi przypadła do gustu. Szkoda,że Tobie nie bardzo się podobała.
OdpowiedzUsuńWiesz, Aguś, wydaje mi się, że dla Ciebie tego fantasy byłoby akurat za mało, żeby Cię zadowolić;)
UsuńSkoro nie znalazłaś przesłania w tej książce to nie jest za dobrze.
OdpowiedzUsuńMoże go zwyczajnie nie ma;)
UsuńJakoś z opisu nie wydaje się dla mnie porywająca... Jednak okładka może zgubić, kupiłabym ją, a potem rozczarowała, jak Ty. Na szczęście już tego nie zrobię :)
OdpowiedzUsuńWiesz, że też pod wpływem okładki zastanawiałam się nad kupnem? Ale jednak nad debiutami i nieznanymi mi autorami czasem zastanawiam się dłużej i jak widać, wychodzi mi to na dobre;)
UsuńChyba jednak nie dla mnie, ale okładka mnie powaliła! :)
OdpowiedzUsuńŚliczna, prawda? To łasiczka, one podobno bieleją na zimę, żeby się zlać z otoczeniem; gorzej, gdy zima jest bezśnieżna...
UsuńNawiązanie do Burtona - hmm... Mimo, że też wolę bardziej realistyczne powieści, to na hasło Burton jakoś o tym zapominam. :D
OdpowiedzUsuńTak sobie myślę i myślę, że może Ty dałabyś radę wyciągnąć coś z tej powieści;)
Usuńhmm, chyba mnie również nie przypadłaby do gustu :)
OdpowiedzUsuńNie przekonasz się, dopóki nie spróbujesz, ale jakoś do tej książki ciężko mi zachęcać;)
Usuń