Iwona Czarkowska „Zdrada pachnie pomarańczami”, Prószyński i S-ka 2013, ISBN 978-83-7839-525-6, stron 352
Rok 1981. PRL w głębokim „rozkwicie”. Na południu kraju, w
niewielkiej miejscowości Groble Olszanickie działa pensjonat „Trzy Buki”.
Spędzają tam prawdziwie wiosenny czas wolny ludzie z różnych środowisk, którzy
nawet nie przypuszczają, że w tym samym czasie planowany jest napad na bank w
pobliskiej Olszanicy. Sprawcy postanawiają wykorzystać festyn z okazji Święta
Pracy, licząc na to, że pozostaną niezauważeni. Cóż, nie do końca im się to
udaje, bo też i przebranie wybrali sobie specyficzne – na pierwszy plan
wysuwają się wielkie, pluszowe głowy Bolka, Lolka i Toli. O ile na rynku w
czasie zabawy krążyło jeszcze kilka
podobnych, bajkowych postaci, o tyle w czasie ucieczki do lasu, ktoś jednak się
na nich natknął. Ale to okazuje się być niewystarczające do rozwiązania zagadki
i sprawców nie udaje się złapać. Sprawa trafia na półki do archiwum.
A ośrodek właśnie ma przeżywać drugie życie. Odziedziczył go
syn byłego właściciela i chcąc zapewnić miejscu renomę oraz stały przypływ
gości, prosi o pomoc fachowca. Specjalista od marketingu, Marek, proponuje, by
na długi majowy weekend zaprosić tych, którzy gościli w pensjonacie trzydzieści
lat temu. Ich reakcje na zaproszenie są różne, ale decydują się je przyjąć.
Iwona Czarkowska jest tłumaczką i autorką książeczek dla
dzieci. „Zdrada pachnie pomarańczami” to jej trzecia powieść dla dorosłego
odbiorcy, a zarazem moje pierwsze spotkanie z jej twórczością. I mam nadzieję,
że nie ostatnie. Poczułam się oczarowana stylem pisarki, którego
najistotniejszym elementem jest poczucie humoru. Może nie jest ono z gatunku
tych, które doprowadza do łez i wybuchów śmiechu, ponieważ miejscami jest
subtelne, a czasem z lekką tylko nutą ironii i komizmu sytuacyjnego, ale bez
wątpienia przynosi świetną zabawę. Mocnym atutem jest też sam pomysł, oparty na
absurdach minionego ustroju. Przez całą lekturę zastanawiałam się, o co tak
naprawdę chodziło w tym napadzie, ale na takie wyjaśnienie nie wpadłam. W
dodatku Czarkowska podała je tak jakby mimochodem, więc tym większe było moje
zaskoczenie i rozbawienie zarazem.
Przez kart powieści przewija się cała plejada niezwykle
kolorowych postaci. Każda z nich jest przedstawiona ze swadą i polotem – część
z nich tkwi jeszcze jedną nogą w PRL-u, część z kolei ciekawie przełamuje
stereotypy i naszą skłonność do szufladkowania. Moje serce podbił Ronald i jego
wersje ludowych przyśpiewek. Przykład?
Proszę bardzo: „Myślipeczku, kopaneczku, barcom ci rata – ha, ha, ha, dałabym
ci tleba z mazłem, alem go zjatła” (str. 352). Niezła jest też Adela Wiernikowa.
Można by oceniać „Zdradę...” jako jeszcze jedną, zwyczajną
opowiastkę, która nic nie wnosi. Ale ja się z takim stwierdzeniem nie zgodzę.
Autorce należy się uznanie za dopracowanie fabuły, czy może raczej jej
gmatwanie, tak by za szybko nie domyślić się końca. Kolejne plusy przyznałabym
za kreację bohaterów i płynność języka. Jeśli więc szukacie powieści, która
zapewni Wam parę chwil relaksu i odprężenia, książka Iwony Czarkowskiej pasuje
jak ulał. Nie miałabym nic przeciwko ponownemu spotkaniu z jej postaciami, z
Karoliną, Romą, Adelą. Może by tak kontynuacja?
Książka bierze udział w wyzwaniu „Czytamy powieści
obyczajowe” oraz „Polacy nie gęsi”.
Mimo pozytywnej opinii raczej się nie skuszę...
OdpowiedzUsuńSzkoda, ale nie namawiam.
UsuńUwielbiam takie wymieszanie współczesności i lat PRL-u. Tak więc to zdecydowanie książka dla mnie :)
OdpowiedzUsuńZauważyłam ostatnio, że PRL w literaturze też mnie coraz bardziej pociąga:)
UsuńNie ukrywam, że na razie nie jestem do końca przekonana... Może kiedyś sięgnę po tę pozycję, ale aktualnie wstrzymam się.
OdpowiedzUsuńPaulo, zapraszam Cię na moje autorskie wyzwanie "Grunt to okładka", o którym napisałam na blogu. Może zechcesz wziąć udział? :)
Pozdrawiam!
Właśnie przed chwilką czytałam Twój wpis;) Brzmi całkiem ciekawie, zobaczę, jaki podasz pierwszy motyw i jak tylko coś mi się uda znaleźć, to się zgłoszę:)
UsuńSuper. Mam nadzieję, że trafię w Twój gust i zdecydujesz się na udział. :)
Usuń:)
Usuńjak ja lubię czasem takie PRL-owskie obrazki!
OdpowiedzUsuńBywają dość zabawne;) Tak jak w tym przypadku:)
UsuńO tak to coś dla mnie, rozglądnę się za książką :)
OdpowiedzUsuńTak myślałam, że Ciebie akurat zainteresuję, bo też lubisz polskich autorów:)
UsuńNie mam przekonania do tej książki. Tematycznie bardziej wpasuje się w gust mojego taty niż mój, dlatego jemu polecę ową pozycje.
OdpowiedzUsuńJasne. Choć trochę szkoda, mogłabyś się dobrze bawić;)
UsuńZastanawiam się nad książkami tej autorki, bo lubię takie książki z humorem, ale jakoś nigdy nie złożyło się żebym mogła coś przeczytać. Chyba zaczynam tego żałować... ;)
OdpowiedzUsuńJa byłam bardzo pozytywnie zaskoczona:) Sama przyjemność przeczytać taką odprężającą książkę:)
UsuńJakoś tak.. nie mam na nią chęci :)
OdpowiedzUsuńNic na siłę:)
UsuńA ja wręcz przeciwnie :) Kiedy wpadnie w moje rączki, to na pewno ją przeczytam :) Bardzo lubię tematy PRL-u i książki, które jakoś o tym traktują :)
OdpowiedzUsuńZachęcam, można się naprawdę nieźle bawić w czasie lektury:)
Usuń