Agata Kołakowska „Płótno”, Prószyński i S-ka 2013, ISBN
978-83-7839-578-2, stron 400
Życie Niny wreszcie wkroczyło na ścieżki, o których od dawna
marzyła. Układa się jej zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym. Pracuje
jako asystentka w biurze nieruchomości, ale to tylko środek na utrzymanie, bo
jej prawdziwe ja spełnia się w pracowni malarskiej, przy sztaludze, z paletą
farb i pędzlem w dłoni. Po ukończeniu ASP Nina cały czas dąży do samorozwoju,
chce podejmować coraz to nowe wyzwania, a przede wszystkim chciałaby, żeby jej
sztuka znalazła odbiorców. Teraz ma szansę to osiągnąć - jej dwa płótna trafiły
na aukcję do znanej galerii.
Na życiu Niny cieniem kładzie się tylko relacja z ojcem.
Mężczyzna nie zaakceptował faktu, że córka wybrała artystyczny kierunek i
brutalnie sprowadza ją na ziemię przy każdej sposobności. Druga córka jest
notariuszem i taki prestiż mu się podoba. Dla Niny też wolałby inną, pewniejszą
drogę, więc daleki jest od wspierania tego, co córka robi obecnie; nie okazuje
też dumy, której tak bardzo Nina pragnęłaby od niego zaznać. Pan Sadowicz sam
nie zrealizował swoich planów życiowych i niespełnione ambicje przelał na
córkę. A ta, choć się buntuje, robi wszystko, by choć raz go zadowolić, nawet
jeśli nie do końca jest tego świadoma.
Los bywa jednak przewrotny. Czasem upomina tych nazbyt szczęśliwych,
którzy nie są w stanie docenić tego, co zostało im dane. Dla Niny też szykuje
bolesną w dwójnasób niespodziankę...
Agatę Kołakowską znam z jej dwóch powieści: „Przyjaciółek”
oraz „Patrycji”. Wprawdzie nie zachwyciły mnie ona na tyle, bym mogła powiedzieć
o sobie, że jestem fanką autorki, ale czytało się je na tyle przyjemnie, że
sięgam po kolejne, gdy mam okazję. Do „Płótna” dodatkowo zachęcała mnie
okładka, której kolorystyka i układ wyjątkowo przemawiają do mojej wrażliwości
artystycznej, jeśli mogę tak powiedzieć. Trochę szkoda, że za urokiem okładki
nie poszła fabuła. Jestem nią odrobinę rozczarowana.
A może nie tyle treść mnie nie porwała, co bardziej główna
bohaterka. Początkowo Nina wzbudzała moją sympatię, ale po tym przełomie w jej
życiu, zaczęła mnie irytować. Nietrudno zrozumieć jej frustracje, ale
wykazywała przy tym tak skrajny egoizm, że ręce opadały. A co ciekawe, autorka
tak rozwinęła sytuację, że dziewczyna miała szansę przekonać się, że wcale nie
ma tak źle, że zawsze mogło być gorzej. Ale nie, taki zimny prysznic,
otrzeźwienie, działały tylko na krótko. Było to tym bardziej drażniące, że
Kołakowska trochę za bardzo to „przegadała”, zbyt rozwlekle podeszła do postaci
Niny i jej pracy nad samą sobą. Możliwe, że chciała ukazać cały proces
dojrzewania do pewnych decyzji, ale wyposażając postać w tak nadmierne
skoncentrowanie na sobie sprawiła, że nie potrafię tego docenić. Nie umiałam
się tak do końca zaangażować ani współodczuwać, i Nina tylko mnie drażniła.
„Płótno” ma jednak coś, co zasługuje na podkreślenie:
kreacje męskich bohaterów. Każdy z nich: Michał, Marcin (zwłaszcza on), Filip,
ojciec Niny, pan Jan, Marcel, nawet Artur, choć zaistniał na krótko, jest
wyrazisty i wywołuje emocje, które nawet jeśli są negatywne, to nie pozwalają
przejść obok nich obojętnie. Dla mnie to największa zaleta powieści.
Pozytywne wrażenia wywierają także opisy pracy Niny, zarówno
gotowych obrazów, jak i samego aktu tworzenia. Są one na tyle plastyczne, że
mocno przemawiają do wyobraźni i jak żywe stają przed powiekami.
Oczywiście nie mam zamiaru zniechęcać do przeczytania
„Płótna”. Ta książka podkreśla liczne wartości, z których najważniejsze będą
miłość, przyjaźń i znaczenie wsparcia ze strony bliskich, i choćby z tego
powodu warto ją poznać. To, że Nina bywa denerwująca, również może stanowić
zachętę, bo już chyba lepsza irytacja, niż brak jakichkolwiek uczuć. Moich
oczekiwań nie spełniła do końca, ale nie mogę powiedzieć, że czas jej
poświęcony był stracony. Może moment lub mój nastrój był nieodpowiedni. Ale
nową książką Agaty Kołakowskiej, zapowiadaną na styczeń, i tak jestem
zainteresowana.
Książka bierze udział w wyzwaniach „Czytamy powieści
obyczajowe” oraz „Polacy nie gęsi”.
Tym razem nie czuję się zachęcona, zwyczajnie nie przepadam za obyczajówkami :)
OdpowiedzUsuńRozumiem;) U mnie obyczajówek sporo, ale są i gatunki, których nie lubię, np. fantastyka, zupełnie nie moja bajka...
UsuńMiałam wielką ochotę na tę książkę. Nie czytałam jeszcze nic tej autorki. Myślę, że i tak przeczytał "Płótno" jeśli nadarzy się okazja. Być może spodoba mi się bardziej:)
OdpowiedzUsuńPewnie, zawsze mówię, że warto spróbować samemu, żeby się przekonać:)
UsuńNie wiem czy przekonałabym się do głównej bohaterki. Ale powieść ma coś w sobie...
OdpowiedzUsuńBo tak rzeczywiście jest, gdyby Nina tak nie drażniła, byłoby super;)
UsuńNo i nie wiem, z jednej strony dobrze jak bohaterowie wywołują w nas emocje, nawet te negatywne zaś z drugiej nie wiem czy chcę się denerwować tą całą Niną już jej imię mi się nie podoba;))
OdpowiedzUsuńOna jest Antonina, ale nikt nie używa tej formy;) Ja akurat imię Nina lubię, bo siostra tak do mnie mówi:)
UsuńPopatrz Antonina bardzo mi się podoba:) Tosia:) ale siostra fajnie sobie zmieniła z Twoim imieniem:D
UsuńTosia też mi się podoba. U sąsiadów jest Tosia, ale wołają ją "Antosiu" i trochę mi zgrzyta, bo jak do chłopca;)
UsuńNo nie wyobrażam sobie, żeby mogła do mnie mówić inaczej:)
Miałam zamiar przeczytać tę książkę, ale jednak z niej zrezygnowałam i teraz widzę, że w sumie dobrze zrobiłam, gdyż nie jest to tak do końca zachwycająca powieść.
OdpowiedzUsuńLiczę na to, że te inne, których jeszcze nie czytałam, są lepsze:)
UsuńLubię obyczajówki, ale takie pisane ze smakiem i które wciągają, które mają charakterystyczne bohaterki, które są mocnymi i wyrazistymi postaciami. Nie lubię, jak bohaterzy mnie irytują, obawiam się, że w "Płótnie" własnie tak by było i dlatego nie sięgnę po nią... :)
OdpowiedzUsuńKasiu, ona wciąga, ale niestety miałam tak, że musiałam w pewnym momencie odłożyć, bo już mnie szlag trafiał na Ninę...
UsuńMam ją w planach i na pewno kiedyś przeczytam :)
OdpowiedzUsuńCiekawe, czy Ci się spodoba;)
UsuńLubie obyczajówki, ale nie czuję chęci do przeczytania tej książki - może kiedyś.
OdpowiedzUsuńJasne, nic na siłę, jak spotkasz przypadkiem, to czemu nie;)
UsuńAni tak, ani nie. Ale jak mi wpadnie w ręce, to chętnie przeczytam. :)
OdpowiedzUsuńUuu, to chyba najgorzej, jak nie wiadomo, na co się zdecydować;)
UsuńMoże przeczytam, ale wielkiego parcia aż tak nie mam :)
OdpowiedzUsuńToteż nie będę namawiać;)
Usuń