poniedziałek, 16 grudnia 2013

Agata Kołakowska "Płótno"


Agata Kołakowska „Płótno”, Prószyński i S-ka 2013, ISBN 978-83-7839-578-2, stron 400

Życie Niny wreszcie wkroczyło na ścieżki, o których od dawna marzyła. Układa się jej zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym. Pracuje jako asystentka w biurze nieruchomości, ale to tylko środek na utrzymanie, bo jej prawdziwe ja spełnia się w pracowni malarskiej, przy sztaludze, z paletą farb i pędzlem w dłoni. Po ukończeniu ASP Nina cały czas dąży do samorozwoju, chce podejmować coraz to nowe wyzwania, a przede wszystkim chciałaby, żeby jej sztuka znalazła odbiorców. Teraz ma szansę to osiągnąć - jej dwa płótna trafiły na aukcję do znanej galerii.

Na osobiste szczęście Nina też raczej nie może narzekać. Wynajmuje poddasze u starszych państwa, którzy są dla niej jak bliscy przyjaciele i czuli dziadkowie w jednym. Pracownia umieszczona w jednym z pomieszczeń daje dziewczynie siłę i natchnienie oraz uspokaja, gdy ma gorszy dzień. Do tego ukochany Michał właśnie się jej oświadczył i to w najbardziej romantyczny z możliwych sposobów, co zupełnie nie jest w jego stylu. Czy można chcieć więcej?

Na życiu Niny cieniem kładzie się tylko relacja z ojcem. Mężczyzna nie zaakceptował faktu, że córka wybrała artystyczny kierunek i brutalnie sprowadza ją na ziemię przy każdej sposobności. Druga córka jest notariuszem i taki prestiż mu się podoba. Dla Niny też wolałby inną, pewniejszą drogę, więc daleki jest od wspierania tego, co córka robi obecnie; nie okazuje też dumy, której tak bardzo Nina pragnęłaby od niego zaznać. Pan Sadowicz sam nie zrealizował swoich planów życiowych i niespełnione ambicje przelał na córkę. A ta, choć się buntuje, robi wszystko, by choć raz go zadowolić, nawet jeśli nie do końca jest tego świadoma. 

Los bywa jednak przewrotny. Czasem upomina tych nazbyt szczęśliwych, którzy nie są w stanie docenić tego, co zostało im dane. Dla Niny też szykuje bolesną w dwójnasób niespodziankę...

Agatę Kołakowską znam z jej dwóch powieści: „Przyjaciółek” oraz „Patrycji”. Wprawdzie nie zachwyciły mnie ona na tyle, bym mogła powiedzieć o sobie, że jestem fanką autorki, ale czytało się je na tyle przyjemnie, że sięgam po kolejne, gdy mam okazję. Do „Płótna” dodatkowo zachęcała mnie okładka, której kolorystyka i układ wyjątkowo przemawiają do mojej wrażliwości artystycznej, jeśli mogę tak powiedzieć. Trochę szkoda, że za urokiem okładki nie poszła fabuła. Jestem nią odrobinę rozczarowana.

A może nie tyle treść mnie nie porwała, co bardziej główna bohaterka. Początkowo Nina wzbudzała moją sympatię, ale po tym przełomie w jej życiu, zaczęła mnie irytować. Nietrudno zrozumieć jej frustracje, ale wykazywała przy tym tak skrajny egoizm, że ręce opadały. A co ciekawe, autorka tak rozwinęła sytuację, że dziewczyna miała szansę przekonać się, że wcale nie ma tak źle, że zawsze mogło być gorzej. Ale nie, taki zimny prysznic, otrzeźwienie, działały tylko na krótko. Było to tym bardziej drażniące, że Kołakowska trochę za bardzo to „przegadała”, zbyt rozwlekle podeszła do postaci Niny i jej pracy nad samą sobą. Możliwe, że chciała ukazać cały proces dojrzewania do pewnych decyzji, ale wyposażając postać w tak nadmierne skoncentrowanie na sobie sprawiła, że nie potrafię tego docenić. Nie umiałam się tak do końca zaangażować ani współodczuwać, i Nina tylko mnie drażniła.

„Płótno” ma jednak coś, co zasługuje na podkreślenie: kreacje męskich bohaterów. Każdy z nich: Michał, Marcin (zwłaszcza on), Filip, ojciec Niny, pan Jan, Marcel, nawet Artur, choć zaistniał na krótko, jest wyrazisty i wywołuje emocje, które nawet jeśli są negatywne, to nie pozwalają przejść obok nich obojętnie. Dla mnie to największa zaleta powieści.

Pozytywne wrażenia wywierają także opisy pracy Niny, zarówno gotowych obrazów, jak i samego aktu tworzenia. Są one na tyle plastyczne, że mocno przemawiają do wyobraźni i jak żywe stają przed powiekami.

Oczywiście nie mam zamiaru zniechęcać do przeczytania „Płótna”. Ta książka podkreśla liczne wartości, z których najważniejsze będą miłość, przyjaźń i znaczenie wsparcia ze strony bliskich, i choćby z tego powodu warto ją poznać. To, że Nina bywa denerwująca, również może stanowić zachętę, bo już chyba lepsza irytacja, niż brak jakichkolwiek uczuć. Moich oczekiwań nie spełniła do końca, ale nie mogę powiedzieć, że czas jej poświęcony był stracony. Może moment lub mój nastrój był nieodpowiedni. Ale nową książką Agaty Kołakowskiej, zapowiadaną na styczeń, i tak jestem zainteresowana.      

Książka bierze udział w wyzwaniach „Czytamy powieści obyczajowe” oraz „Polacy nie gęsi”.

22 komentarze:

  1. Tym razem nie czuję się zachęcona, zwyczajnie nie przepadam za obyczajówkami :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem;) U mnie obyczajówek sporo, ale są i gatunki, których nie lubię, np. fantastyka, zupełnie nie moja bajka...

      Usuń
  2. Miałam wielką ochotę na tę książkę. Nie czytałam jeszcze nic tej autorki. Myślę, że i tak przeczytał "Płótno" jeśli nadarzy się okazja. Być może spodoba mi się bardziej:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, zawsze mówię, że warto spróbować samemu, żeby się przekonać:)

      Usuń
  3. Nie wiem czy przekonałabym się do głównej bohaterki. Ale powieść ma coś w sobie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo tak rzeczywiście jest, gdyby Nina tak nie drażniła, byłoby super;)

      Usuń
  4. No i nie wiem, z jednej strony dobrze jak bohaterowie wywołują w nas emocje, nawet te negatywne zaś z drugiej nie wiem czy chcę się denerwować tą całą Niną już jej imię mi się nie podoba;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ona jest Antonina, ale nikt nie używa tej formy;) Ja akurat imię Nina lubię, bo siostra tak do mnie mówi:)

      Usuń
    2. Popatrz Antonina bardzo mi się podoba:) Tosia:) ale siostra fajnie sobie zmieniła z Twoim imieniem:D

      Usuń
    3. Tosia też mi się podoba. U sąsiadów jest Tosia, ale wołają ją "Antosiu" i trochę mi zgrzyta, bo jak do chłopca;)
      No nie wyobrażam sobie, żeby mogła do mnie mówić inaczej:)

      Usuń
  5. Miałam zamiar przeczytać tę książkę, ale jednak z niej zrezygnowałam i teraz widzę, że w sumie dobrze zrobiłam, gdyż nie jest to tak do końca zachwycająca powieść.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Liczę na to, że te inne, których jeszcze nie czytałam, są lepsze:)

      Usuń
  6. Lubię obyczajówki, ale takie pisane ze smakiem i które wciągają, które mają charakterystyczne bohaterki, które są mocnymi i wyrazistymi postaciami. Nie lubię, jak bohaterzy mnie irytują, obawiam się, że w "Płótnie" własnie tak by było i dlatego nie sięgnę po nią... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu, ona wciąga, ale niestety miałam tak, że musiałam w pewnym momencie odłożyć, bo już mnie szlag trafiał na Ninę...

      Usuń
  7. Mam ją w planach i na pewno kiedyś przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Lubie obyczajówki, ale nie czuję chęci do przeczytania tej książki - może kiedyś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, nic na siłę, jak spotkasz przypadkiem, to czemu nie;)

      Usuń
  9. Ani tak, ani nie. Ale jak mi wpadnie w ręce, to chętnie przeczytam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uuu, to chyba najgorzej, jak nie wiadomo, na co się zdecydować;)

      Usuń
  10. Może przeczytam, ale wielkiego parcia aż tak nie mam :)

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.