Michelle Morgan „Marilyn Monroe. Za kulisami”, Wyd.
Dolnośląskie 2014, ISBN 978-83-271-5224-4, stron 320
Gdybym miała wskazać źródło mojej fascynacji Marilyn Monroe,
powiedziałabym, że wszystko zaczęło się od „Blondynki” Joyce Carol Oates. Ta
przeczytana lata temu zbeletryzowana biografia amerykańskiej aktorki
pozostawiła we mnie trwałe przekonanie, że osobowość Marilyn wykraczała daleko
poza symbol seksu; że Marilyn to nie tylko ładna buzia i blond włosy, pod
którymi niewiele było. Dla mnie Monroe to od tamtej pory kobieta, która
doskonale wiedziała, czego chce, ale w osiągnięciu celu przeszkodziły jej
nieprzyjazne dzieciństwo oraz późniejsze otoczenie; to, że z czasem zupełnie
się pogubiła i była po prostu nieszczęśliwa. Po „Metamorfozach Marilyn Monroe” Davida
Willsa oraz „Fragmentach: wiersze, zapiski intymne, listy” pióra samej gwiazdy,
przyszedł czas na jej najnowszą biografię. Michelle Morgan przez szesnaście lat
była prezesem brytyjskiego fanklubu „Marilyn Lives Society”. Swoje badania
dotyczące Monroe prowadziła przez cztery lata – niniejsza książka jest ich
zwieńczeniem. Wnikliwym i rzetelnym zwieńczeniem.
Na kolejnych stronach Morgan przedstawia etapy kariery Normy
Jeane, jej drogę do bycia Marilyn. Nie było jej łatwo. To tylko nam, z
dzisiejszej perspektywy i postrzegania jej jako ikony, może się wydawać, że
szybko osiągnęła status gwiazdy. Było wręcz odwrotnie; nawet gdy była już znana
i cieszyła się popularnością, miewała np. o wiele mniejszą gażę od innych
aktorów grających w tym samym filmie. Autorka nie omija legendarnego już chyba
braku punktualności gwiazdy, która potrafiła zjawiać się na planie po
siedemnastej, gdy inni czekali od dziewiątej. Ale tak szczerze mówiąc, to nie
znalazłam jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, z czego to właściwie wynikało.
Morgan analizuje karierę zawodową Marilyn, ale i jej życie
prywatne, przede wszystkim trzy małżeństwa, ale też inne związki i przyjaźnie.
To właśnie tutaj widać doskonałe przygotowanie autorki, która prostuje
nieprawdziwe informacje, podaje faktyczną wersję wydarzeń, które obrosły w mity
i plotki. W niektórych przypadkach pozostawia furtkę w rodzaju:
„najprawdopodobniej nie dowiemy się już nigdy, co się stało”, co jest o tyle
istotne, że nie mając pewności w jakimś względzie, Morgan nie narzuca swojej
interpretacji i nie tworzy tym samym następnych spiskowych teorii. A tych w
przypadku Monroe przecież nie brakuje; najwięcej pojawia się ich, jeśli chodzi
o okoliczności śmierci gwiazdy. I jeśli mam być szczera, to sama nie wiem, co o
niej myśleć. Bardziej skłaniałabym się ku myśli, że ktoś jej pomógł odejść z
tego świata, ale zarzekać się nie będę.
Portret Marilyn kreślony ręką Morgan jest wielowymiarowy, bo
i sama aktorka taka była. Szalenie podobało mi się to, że autorka przytacza
szereg wypowiedzi, ale nie ogranicza się jedynie do znanych nazwisk, a dociera
do tych, którzy spotkali gwiazdę gdzieś przypadkiem, mieli okazję zamienić z
nią kilka słów. Uderza to, że oceniano ją jako ciepłą i sympatyczną osobę,
która nie wywyższała się, ale jednocześnie wielu miało wrażenie obcowania z
kimś wyjątkowym. Ale żeby była jasność, Morgan nie stworzyła laurki;
niepochlebne zdania także tutaj znajdziemy, co tylko podkreśla złożoność
charakteru Marilyn, a zarazem to, że każdy odbiorca książki może oceniać legendę
kina zupełnie inaczej. Ja pozostanę przy swoim zdaniu, że była nieszczęśliwa –
choć oczywiście bywały momenty, w których potrafiła cieszyć się życiem. Można
się tylko zastanawiać, jak potoczyłyby się jej losy, gdyby po pierwsze, została
matką, a po drugie, gdyby na swojej drodze spotkała innych ludzi.
Z tej biograficznej serii Wyd. Dolnośląskiego znam tylko
„Freddie Mercury. Biografię legendy” Lesley-Ann Jones, ale za to była to według
mnie książka wybitna. O „Marilyn Monroe. Za kulisami” zdanie mam takie samo.
Michelle Morgan oddała nam do rąk opowieść, z której rzeczywiście może być
dumna. To kawałek solidnej, merytorycznej narracji przeplatanej nigdy dotąd
niepublikowanymi zdjęciami, który znakomicie się czyta, a przy tym rodzi on
mnóstwo emocji. Gorąco polecam.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Grupie Wydawniczej
Publicat.
Chciałabym przeczytać jakąś dobrą biografię Monroe, ale pozbawiona tanich emocji i fantazjowania.
OdpowiedzUsuńMyślę, że ta będzie idealna, nie ma tu żadnego z elementów, o którym wspominasz.
UsuńCo do książki rzeczywiście może być ciekawa, ale chciałabym też obejrzeć film "Mój tydzień z Marilyn" z Michelle Williams w roli głównej.
OdpowiedzUsuńJakkolwiek interesuje mnie Monroe, tak na ten film nie mam jakoś ochoty, sama nie wiem dlaczego.
UsuńNie przepadam za biografiami, ale dla tej osoby mogłabym zrobić wyjątek
OdpowiedzUsuńMoje-ukochane-czytadelka
Taki wyjątek bardzo wskazany:)
UsuńNigdy nie interesowałam się Marilyn Monroe, dlatego raczej nie skuszę się na powyższą publikację. Ale dla fanów tej gwiazdy, to zapewne nie lada cenna pamiątka.
OdpowiedzUsuńZgadza się, fani na pewno docenią:)
UsuńW sumie o Marylin Monroe wiem nie wiele, fajnie byłoby przeczytać jej jakąś biografię, chętnie sięgnę po tę.
OdpowiedzUsuńI będzie to bardzo dobry wybór:)
UsuńMnie akurat nigdy zbytnio nie fascynowała sama jej postać, lecz raczej jej dość zagadkowa śmierć. Ciekawa publikacja, może kiedyś zajrzę.
OdpowiedzUsuńAutorka wspomina o grupie osób, które prowadziły własne śledztwo w sprawie śmierci aktorki i jego efektem jest publikacja licząca około pięciuset stron. Szkoda, że nie ukazała się jeszcze po polsku.
UsuńCzytałam i również uważam, że ta książka to naprawdę świetna pozycja :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że mamy takie samo zdanie:)
UsuńCzytałam kiedyś film o tej aktorce, bardzo mnie zainteresował, tak więc i książkę z chęcią bym przeczytała! :)
OdpowiedzUsuńPolecam, nie pożałujesz, Aguś:)
Usuńświetna pozycja, tez polecam
OdpowiedzUsuńFajnie, że mamy takie samo zdanie:)
Usuń