Magdalena Witkiewicz „Moralność pani Piontek”, Filia 2015,
ISBN 978-83-7988-494-0, stron 348
Augustyn Poniatowski wyszedł na ludzi. Aż dziw, przy takiej
mamusi jak jego, choć to ona założyła u zarania Gusiowych dziejów, że co jak
co, ale w przypadku jej syna inna opcja absolutnie nie wchodzi w grę – wszak
nazwisko zobowiązuje, a imię też wybrała mu nie byle jakie: takiego nie
powstydziłby się żaden szlachcic, o królu to już nawet nie wspominając.
Najpierw poświęciła mu trzy lata życia, by dbać o wszechstronny rozwój
psychofizyczny potomka; potem zapewniła dziedzicowi miejsce w ekskluzywnym
przedszkolu – gdzie ku jej rozpaczy, zrodziła się pierwsza nić porozumienia z
tym Cyrylem Przebrzydłym, która z czasem, niestety, zacisnęła się mocniej – a
potem to już wiadomo, tylko medycyna. Ukochany jedynak za nic miał jednak
perswazje matki i rodzinną tradycję, i zamiast laryngologii, wybrał
ginekologię. Toż ani matki nie zbada, ani tym bardziej jej koleżanek, bo jakże
to tak...?
Po przejmującej „Pierwszej na liście”, Magdalena Witkiewicz
powraca z lekką i sympatyczną komedią pomyłek. Jak sympatyczną, niech świadczy
fakt, że przeczytałam ją w trzy godziny, a wcale się nie spieszyłam, bo też i
spieszyć się nie chciałam. Są autorzy piszący tak, że światów i bohaterów przez
nich stworzonych wcale nie chce się opuszczać, i bez żadnych wątpliwości
Magdalena Witkiewicz zajmuje w tym zaszczytnym gronie miejsce na podium. I
zawsze, przy każdej jej książce, zastanawiam się, jakim tajemniczym sposobem
ona to robi, że już od pierwszych stron przywiązuje czytelnika do swoich
postaci – one wzbudzają uczucia z kategorii tych przyjaznych lub wręcz
przeciwnie, mogą na przykład irytować, ale jednak nie podchodzi się do nich
obojętnie. O bohaterach można powiedzieć z całą pewnością jeszcze to, że są
wyraziści; i dotyczy do każdego z nich, nawet tego, który pojawia się tylko
gdzieś w tle – każdy wyraźnie zaznacza swoją obecność i charakter. Ale w sumie
nie ma się czemu dziwić, bo taki talent autorki objawił się już w jej
debiutanckiej powieści. Z „Moralnością Pani Piontek” nie mogło więc być
inaczej.
Gertruda Poniatowska, z moralności jednak bardziej Piontek,
wzbudziła mój niekłamany zachwyt. Oczywiście, że cała jej kreacja może wzbudzać
niechęć, ale ja ją polubiłam, choć chyba jasne jest, że jej zachowanie jeżyło
włosy na głowie. Jej ingerencja, i towarzyszące temu motywacje, w każdą sferę
życia męża i syna przedstawione zostały tak plastycznie, że naprawdę nic, tylko
kibicować Romualdowi i Augustynowi w ucieczce gdzie pieprz rośnie – choć trzeba
przyznać, że temu pierwszemu chodziło raczej o to, by to żona go rzuciła, bo
przecież takiej kobiety, jak ona, się nie zostawia. Ale tak naprawdę dla swojej
rodziny Gertruda zrobiłaby wszystko, łącznie z podarowaniem gwiazdki z nieba. A
że modus operandi wybrała specyficzny, no cóż... I miała w sobie dużo ciepła,
ale ono jakoś nie licowało z wizerunkiem arystokratycznej, dystyngowanej damy,
który dla siebie przyjęła. Do takiej postawy wyjątkowo pasował atrybut, w jaki
wyposażyła panią Piontek pisarka, czyli stale powiększana kolekcja szpilek.
Płaski obcas? No w życiu! Aż sama nabrałam ochoty na jakiś zakup – choć szpilki
mam tylko jedne, bo nie za bardzo umiem w nich chodzić (ale tańczyć, co
ciekawe, już tak) – chyba najlepsze byłyby kwieciste, w stylu tych okładkowych.
Jak zwykle u Witkiewicz króluje zwyczajność ta, którą tak u
niej lubię. Na pierwszy plan kolejny raz wysuwa się miłość i przyjaźń, jako
najcenniejsze wartości, bez których życie byłoby mdłe i smutne. Całość aż kipi
optymizmem i entuzjazmem, i przynosi niezbitą wiarę w to, że życie jest piękne,
nawet jeśli czasami pokazuje się z tej gorszej strony.
Z humorystycznymi książkami Magdaleny Witkiewicz mam ten
problem, że nie umiem napisać o nich tak fajnie, jak sama bym chciała, a przecież
one na to zasługują. Ale chciałabym, żeby po moim tekście pozostało w Was
przekonanie, że po „Moralność Pani Piontek” warto sięgnąć. Ona jest jak taki
rozgrzewający kompres albo plasterek na duszę – bawi, wzrusza i zapewnia
rozrywkę przez duże R, dzięki którym dusza może odpocząć, zrelaksować się i
radośniej spojrzeć na świat.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Autorce.
Wyzwanie: "Polacy nie gęsi".
Za to ja jestem miłośniczką szpilek - średnia wysokość to 15cm. Już tyle wesel przetańczyłam (a nie opuszczam żadnego tańca!)... nie wspominając o tym, że zawsze zostaję do końca! ;-) Ale coś w tym jest, że zdecydowanie wygodniej tańczy się w szpilkach, niż chodzi, chociaż i z tym nie mam problemów. A wracając do tematu, bo troszkę zboczyłam, to książka bardzo mnie intryguje! :)
OdpowiedzUsuń15 cm?! Ja bym się na pewno zabiła;) Te moje jedne jedyne mają 7 i to już jest wyzwanie:)
UsuńTym razem spasuje. Po prostu fabuła tej książki do mnie nie ''przemawia''.
OdpowiedzUsuńTrochę szkoda, ominie Cię udana zabawa;)
UsuńZ Twojej recenzji wynika, że książka rzeczywiście lekko humorystyczna, więc chętnie się zapoznam:)
OdpowiedzUsuńCiepła, humorystyczna, sympatyczna, ja widzę w niej same zalety:)
UsuńPierwszy raz słyszę, ale po Twojej recenzji stwierdzam, że to raczej nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem, jest warta uwagi, ale oczywiście nic na siłę;)
UsuńAleż ci zazdroszczę, że miałaś możliwość ją przeczytać!
OdpowiedzUsuńSama sobie też bym zazdrościła;)
UsuńZazdroszczę ci tej książki. Miałam okazję czytać przedpremierowo ,,Pierwsza na liście" i strasznie miło ją wspominam :)
OdpowiedzUsuńTa jest inna od "Pierwszej...", ale równie dobra:) Zresztą czy któraś książka Magdy nie była dobra?:)
UsuńPoluję już na tę książkę, czekam, aż cena będzie bardziej przystępna. Muszę ją mieć, po prostu muszę!
OdpowiedzUsuńWcale nie dziwi mnie Twój entuzjazm:)
UsuńKupiłam sobie na targach i nawet dostałam autograf:))))
OdpowiedzUsuńWspaniała chwila, prawda?:)
UsuńTo był mój priorytet na targi (-: I dzięki niej, miałam wczoraj bardzo przyjemną niedzielę (-: Świetnie się czyta (-:
OdpowiedzUsuńPowiedziałabym więcej: to pewnie była niedziela najlepsza z możliwych:)
UsuńNo nie umiem chodzić w szpilkach, bardzo żałuję ;) Może dlatego, że mam ogromne płaskostopnie i zaraz lecę..;/ Witkiewicz czytałam do tej pory 2 książki, chętnie poznam tą najnowszą ;)
OdpowiedzUsuńCzyli w sumie to obie możemy tylko na szpilki popatrzeć, bo i tak nie ma to jak baleriny;)
UsuńA ja szpilki czesto :) A autorki nie nzam, chociaz od dawna mam ochotę poznać ;)
OdpowiedzUsuńMusisz to zmienić, szkoda, żeby takie książki Cię omijały:)
UsuńTwoja recenzja zachęca do przeczytania - komedia, lekka i przyjemna - coś dla mnie. Okładka również zachęca. Na pewno, w niedługim czasie się w nią zaopatrzę.
OdpowiedzUsuńNie każ jej długo czekać;)
UsuńTyle tej Witkiewicz ostatnio na blogach, że chyba coś jest na rzeczy - chyba przez wakacje w końcu się odważę:)
OdpowiedzUsuńNie "chyba", tylko "na pewno", w obu przypadkach, i jest coś na rzeczy, i musisz przeczytać, a odwaga nie jest tu za bardzo potrzebna, bierzesz, czytasz i cieszysz się lekturą:)
UsuńA może skusze się niebawem ;)
OdpowiedzUsuńNie daj się prosić;)
UsuńNie znoszę chodzić w szpilkach (od biedy mogę w nich...stać:P)), ale czasami muszę:( Tej książki nie znam, chociaż inne autorki znam, czytałam i lubię. Po tę zapewne też sięgnę.
OdpowiedzUsuńTaaak, zawsze mówię, że pewne buty są jedynie do wyglądania, bo chodzić w nich nie sposób:)
UsuńZazdroszczę! :D Uwielbiam książki pani Magdy, choć znam tylko te mniej zabawne to i tak uwielbiam i wiem, że ta też mi się spodoba. Wszak śmiechu nigdy za wiele, prawda? :)
OdpowiedzUsuńW tych zabawnych prawd życiowych też nie brakuje:) A śmiech zawsze wskazany:)
UsuńUśmiałam się setnie, podczas czytania. Wiem, że gdybym brała udział w tej "maskaradzie" tak wesoło by nie było, ale mogłam sobie pozwolić :) Humorystyczne powieści są bardzo rozluźniające, ja jednak zawsze wybiorę mocniejszy kaliber :)
OdpowiedzUsuńA ja w przypadku Magdy książek nie potrafię powiedzieć, które lubię bardziej;)
Usuń