Edyta Świętek „Zanim odszedł”, Replika 2015, ISBN
978-83-7674-443-8, stron 384
Karolina dopiero od niedawna może powiedzieć, że wraca do
normalności. Długo trwało, zanim doszła do siebie po tragicznej śmierci męża w
niecodziennych okolicznościach oraz utracie dziecka. Choć nadal zdarzają jej
się gorsze chwile i brak wiary w przyszłość, to jednak ma coś, co jest dla niej
terapią – za namową przyjaciółki Sylwii zaczęła pisać i wydawać książki. Coś,
co miało jej pomóc uporać się z traumą, przyniosło jej sukces, bo powieści
cieszą się uznaniem i popularnością.
Takie czasy, że autor musi dbać o promocję swoich książek,
więc Karolina nie tylko korzysta z pomocy Sylwii w tym zakresie, ale i sama
udziela się mediach, szczególnie w internecie. Tam poznaje Caro, która staje
się jej bliską, wirtualną przyjaciółką. Z czasem kobiety dostrzegają, że bardzo
dużo je łączy, a pierwsze spotkanie na żywo pokazuje, że są do siebie podobne
nawet fizycznie. Czy możliwe, aby łączyły je również więzy krwi? Obydwie chcą
poznać sekrety swoich rodzin. Do czego je to doprowadzi?
Tym razem autorka postawiła na mocno zarysowane bohaterki
kobiece. Choć oczywiście najwięcej miejsca poświęciła Karolinie, to nie mniej
barwną kreską zarysowała Sylwię, Caro i Aldonę. Szczególnie ta ostatnia jest
wyrazista, co skłania mnie do wniosku, że prawdopodobnie autorom lepiej kreuje
się takie postacie, czyli pełnokrwiste czarne charaktery. Taka jest Aldona,
wredna, złośliwa, zawistna, ale kto wie, czy przez takie, a nie inne cechy, to
właśnie nie ona najbardziej utkwi w pamięci czytelnika – bo w mojej na pewno.
Świętek pokazuje, jak wiele dla człowieka znaczy przyjaźń.
To relacja niezwykle cenna, dająca wsparcie, mobilizację, ale też takie zwykłe,
codzienne bycie obok. Autorka uświadamia również, jak istotne są dla nas samych
korzenie, wiedza, skąd się wywodzimy, kim byli nasi przodkowie – bez tego
trudno o własną tożsamość.
„Zanim odszedł” to dobra książka. Łatwo dostrzec, że autorka
miała świeży pomysł na rozwój akcji, że ją dokładnie przemyślała i dopracowała.
Na plus zasługuje także fakt, iż część wydarzeń toczy się w 1980 roku, więc i z
dwiema warstwami czasowymi Edyta Świętek sobie radzi. Zachowując obiektywizm,
stwierdzam, że nie ma się do czego przyczepić. Ale subiektywnie – to jednak coś
nie zagrało. Podkreślam mocno – nie jest to wina książki, to chyba ja czytałam
ją w nieodpowiednim momencie, może za długo. Zwyczajnie nie potrafiłam
zaangażować się w losy bohaterów. Wyraziści, prawidłowo zbudowani, życiowi,
wszystko w porządku – a ja nic, emocje szczątkowe. Nie wiem, może gdyby na
samym początku było jakieś mocniejsze uderzenie (choć możliwe, że wtedy
odbyłoby się to kosztem zaskakującego zakończenia), to wtedy moja uwaga
zostałaby przyciągnięta; ale gwarancji nie mam. Samej jest mi przykro, bo wiem,
że Edyta Świętek pisze dobrze, ale musiałam o tym wspomnieć, chcąc pozostać
szczerą. Mój nastrój uznajmy więc za wypadek przy pracy, a Wy książkę
przeczytajcie, na pewno docenicie ją bardziej niż ja.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu
Replika.
Wyzwanie: „Polacy nie gęsi”.
Masz rację, Edyta Świętek idzie jak burza. Z każdą kolejną powieścią jej warsztat pisarski ewoluuje. Powyższej pozycji wprawdzie nie znam, ale mam ją na uwadze.
OdpowiedzUsuńI mam wrażenie, że autorce przychodzi to lekko, bo na pewno lekkie w odbiorze są jej powieści.
UsuńDziękuję za wyrażenie opinii. Serdecznie pozdrawiam i polecam "Tam, gdzie rodzi się zazdrość" - premiera już niebawem.
OdpowiedzUsuńA ja dziękuję za odwiedziny:)
UsuńKsiążka o pisarce, przyjaźni i w dodatku napisana przez Edytę Świętek, a to wszystko podane w kuszącej recenzji - muszę przeczytać;)
OdpowiedzUsuńUdanej lektury Ci zatem życzę:)
Usuńmam ja na oku, ale jakoś do mnie do tej pory nie dotarła, za to Tam, gdzie rodzi się zazdrość bardzo mi się podobała, choć najbardziej w pamięci utkwiły mi "Cienie przeszłości"
OdpowiedzUsuńTo u mnie, ze wszystkich do tej pory czytanych, na pierwsze miejsce wysuwa się chyba "Tam, gdzie rodzi się miłość";)
UsuńPodoba mi się ten powrót do przeszłości, do lat 80. Będę miała na uwadze tę książkę.
OdpowiedzUsuńNie jest tego wprawdzie dużo, ale jest:)
UsuńJeszcze nie poznałam twórczości tej autorki. A co do tej książki, jeśli Ty nie zaangażowała się w losy bohaterów, to pewnie i mnie się to nie uda.
OdpowiedzUsuńNa tyle, na ile znam Twój gust, to myślę, że ta powieść jest dla Ciebie za delikatna;)
UsuńNo zastanowię się :)
OdpowiedzUsuńOby na tak;)
UsuńA ja jeszcze nie czytałam żadnej książki tej autorki :( Muszę dać szansę rodzimej pisarce!
OdpowiedzUsuńMusisz. Polskich autorów zawsze warto czytać. I zdania nie zmienię:)
Usuń