Hanna Kowalewska „Tam, gdzie nie sięga już cień”, Wyd.
Literackie 2015, ISBN 978-83-08-05522-9, stron 460
Jeden lakoniczny telegram sprawia, że zaniepokojona Inka
rzuca wszystko i wraca do Jantarni. Kto w dzisiejszych czasach wysyła
telegramy, można by zapytać? No cóż, ciotka Berta wysyła; starsza kobieta nie
podążyła za postępem w rozwoju komunikacji, została przy tym, co było
powszechne lata temu. Powrót do miejscowości, w której Inka się wychowała,
wcale nie jest prosty. I nie chodzi tylko o to, że nikt – poza słabą ciotką,
która ma przed sobą ostatnie chwile – nie wita jej z otwartymi ramionami. Bo
powrót nad morze to również wspomnienia, których dotąd unikała jak ognia, to
ciągle niezaleczona rana; to miejsca, gdzie kiedyś spędzała czas ze Zbyszkiem.
Nie chce nawet o nim myśleć, a choroba Berty zmusza ją, by stanęła z nim twarzą
w twarz. Wbrew sobie...
Mam wrażenie, że ta opinia nie obejdzie się bez takich
zwyczajnych twierdzeń, które nie oddadzą wrażeń po lekturze. Kowalewska
napisała powieść, której zalety trudno przedstawić, a jakich słów by się nie
żyło, to i tak będzie za mało, za powierzchownie. Idealnie zagrała tutaj
fabuła, jej klimat, z tym, jakim stylem jest poprowadzona. „Tam, gdzie nie
sięga cień” porywa od samego początku, co wynika przede wszystkim z kolorytu
postaci. Każda namalowana jest wyrazistą kreską, nie sposób podejść do nich z
dystansem. Wobec Inki najpierw rodzi się empatia i współczucie dla niej, dla
tego, co przeszła, nasila się wraz z tymi subtelnie dostarczanymi przez pisarkę
śladami przeszłości. Zupełnie przeciwstawne emocje wzbudzał we mnie Zbyszek.
Określenia „łajdak” i „szubrawiec” są najdelikatniejsze z tych, które
przychodziły mi do głowy. I wcale nie jest mi przykro, że nic go w moich oczach
nie usprawiedliwia. Nie można też zapomnieć o dwóch bohaterkach, które
doprowadzały mnie do skrajnej irytacji – o Dominikowej i Natalii Turbacz, choć
w przypadku tej drugiej uczucie to rekompensował jej syn, Tomek. Autorka ma
talent do kreowania ludzkich emocji – te przeżywane przez postacie, stają się
jednocześnie emocjami jej czytelników. Duża w tym zasługa także tego, jak
Kowalewska pisze. Ta naturalność, ten wdzięk, z nutą humoru, a czasem dosadności,
a każde słowo na właściwym miejscu, użyte w odpowiednim czasie – naprawdę
zostałam bardzo pozytywnie zaskoczona i myślę, że pozostanę pod wrażeniem tej
prozy jeszcze przez długi czas.
Tylko z pozoru może się wydawać, że to taka zwyczajna
historia. Bo tak naprawdę tutaj każda osoba ma swoją historię i swoją prawdę, a
te odkrywamy stopniowo. Tajemnic tutaj nie brakuje, a jak już wspomniałam,
Kowalewska dawkuje je w sposób wielce intrygujący. Wydawać by się też mogło, że
łatwo nazwać, sprecyzować to, o czym jest ta książka. O miłości, także tej
toksycznej, o zazdrości, zawiści i chciwości, o samotności, śmierci i
wybaczaniu. Ale na każde składają się skomplikowane odcienie, niejednolite
barwy. I jedno jest pewne: dzięki temu „Tam, gdzie nie sięga cień” to nie jest
opowieść, jakich wiele.
Uważam, że dzieło Hanny Kowalewskiej trzeba przeczytać
samemu, by poczuć to coś, co ono sobą niesienie, doświadczyć jego nastroju i
piękna. To nie będzie lektura łatwa, bo dużo w niej goryczy i smutku, ale warto
się z nią zmierzyć.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu
Literackiemu.
Wyzwanie: „Polacy nie gęsi”.
Nie znam twórczości tej autorki, ale postaram się w wolnej chwili coś zmienić w tej kwestii.
OdpowiedzUsuńMożesz zacząć od tej powieści, warto.
UsuńLubię tego typu książki, bardzo chętnie przeczytam, tym bardziej, że żadnego dzieła Kowalewskiej jeszcze nie miałam okazji poznać..
OdpowiedzUsuńJa też lubię, mają w sobie coś, co na długo zostaje w pamięci:)
UsuńMam ją na tapecie, już za parę dni biorę się za czytanie - jestem ogromnie ciekawa jak ją odbiorę, bo oczekiwania mam wielkie, nie ukrywam;)
OdpowiedzUsuńMam więc nadzieję, że zostaną one zaspokojone:)
UsuńBardzo zachęcająca recenzja.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dziękuję:)
UsuńPrzyznam, że nie poznałam jeszcze prozy tej autorki. Ale tajemnice, o których piszesz bardzo mnie pociągają.
OdpowiedzUsuńTaki wątek zawsze kusi:)
UsuńTyle osób poleca, że mam coraz większego smaka
OdpowiedzUsuńNo, a tyle osób nie może się mylić;)
UsuńMam zamiar przeczytać.
OdpowiedzUsuńUdanej lektury zatem:)
UsuńNie znam autorki, ani nie słyszałam o tej książce, ale widzę że chętnie ją przeczytam.
OdpowiedzUsuńPolecam Ci gorąco:)
UsuńBędę mieć na uwadze przy doborze lektur, choć tak dużo książek czeka na swoją kolej...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
To prawda, ale na taką perełkę warto znaleźć trochę czasu:)
UsuńMoże się skuszę ;)
OdpowiedzUsuń