Maja i Jan Łozińscy „W powojennej Polsce. 1945-1948”, PWN
2015, ISBN 978-83-7705-823-7, stron 184
W 1945 roku zakończył się jeden z największych kataklizmów w
dziejach Europy i Polski: druga wojna światowa. Każdego roku w maju świętujemy
te dni zwycięstwa nad hitlerowskim okupantem. Ale tak naprawdę powinniśmy chyba
świętować tylko ustanie walk, koniec działań zbrojnych z jednym najeźdźcą, bo
problemy wcale się nie skończyły, nabrały tylko innego charakteru. W Polsce
„wyzwolenie” oznaczało tak naprawdę zniewolenie, tyle że zmienił się
zniewalający. Lata 1945-1948 to z jednej strony czas powrotu do normalnego
życia, bez nasłuchiwania spadających bomb czy ukrywania się i łapanek, a z
drugiej umacnianie się nowego ustroju i początki totalnej ingerencji władzy w
życie obywateli. O tym okresie w swojej najnowszej książce piszą Maja i Jan
Łozińscy.
Bez wątpienia udało się autorom przedstawić wszystkie
zjawiska charakterystyczne dla pierwszych lat po wojnie. Opisali Warszawę
dźwigającą się ze zniszczenia, początki jej społecznej odbudowy i życie
zaczynające kwitnąć jeszcze w ruinach. Przedstawili sytuację w innych miastach,
Łodzi i Krakowie, ale także na Ziemiach Odzyskanych. Tamten pierwszy moment po
wojnie to powrót do rzemiosła i handlu, to tworzenie się nowych kawiarni i
lokali. Z czasem jednak władza państwowa wprowadziła reformę gospodarczą,
wydała bitwę o handel i zaczęła stawiać nacisk na rywalizację, stąd coraz
więcej było przodowników pracy i nowych rekordów. Typowe dla tamtych lat było
to, że rządzący chcieli gospodarować całym życiem robotnika: najpierw miał on
pracować w zakładzie, potem spędzać czas w zakładowej świetlicy, a wreszcie
jechać na wakacje do zakładowego ośrodka z Funduszu Wczasów Pracowniczych. Te
trzy lata to był dopiero początek, preludium przed całkowitym opadnięciem
żelaznej kurtyny.
Problematyka poruszana na kartach książki, jak widać,
istotna i ciekawa, jednak jest jedno ale: według mnie, skierowana jest ona do
tych osób, które dopiero zaczynają zgłębiać polską historię, a nie do tych,
którzy swoją wiedzę chcą poszerzyć. Pamiętajmy, że PRL zrobił się dość modnym
okresem, nośnym i dobrze sprzedającym się; że powstają coraz to inne książki mu
poświęcone, i ci, którzy mieli okazję je czytać, u Łozińskich nie znajdą
niczego nowego, odkrywczego. Ja w każdym razie nie przeczytałam niczego, czego
nie byłabym świadoma wcześniej. Z tego też powodu uważam, że książka została
napisana trochę na siłę, tak jakby autorzy wyczerpali już temat
dwudziestolecia, w którym się specjalizowali, więc sięgnęli po inny, z tym że
wybrali epokę równie mocno eksploatowaną.
Wspomniała o tym Magda, mnie także rzuciło się to w oczy.
Odbiór „W powojennej Polsce” może częściowo wynikać z przyzwyczajenia do
narracji o międzywojniu. O nim czytało się świetnie, bo i epoka jedyna w swoim
rodzaju, a o początkach PRL-u na pewno nie da się powiedzieć, że były piękne i
pełne wdzięku. Odniosłam również wrażenie, że autorzy przyjęli pewną tezę,
którą chcieli później udowodnić, a nie jest to możliwe z przyczyn obiektywnych:
chcieli pokazać, że „być może dopiero wówczas, na przełomie lat 1948 i 1949,
ostatecznie przeszła do historii tamta, przedwojenna Polska. Unicestwiona przez
hitlerowskie Niemcy w 1939 roku i zniewolona sześć lat później przez zwycięską
Armię Czerwoną trwała jeszcze do końca lat czterdziestych w świadomości i
przyzwyczajeniach ludzi, w ocalałych przedmiotach i budynkach” (str. 168). Cóż,
jestem innego zdania. Uważam, że ci, którzy przeżyli, to byli jednak zupełnie
inni ludzie; piekło, którego byli uczestnikami lub świadkami, na zawsze
wymazało w nich przywiązanie do przeszłości. Zgadza się, chcieli żyć normalnie,
ale władza im w tym nie pomagała, wręcz przeciwnie, robiła wszystko, żeby
normalnie nie było, a konieczność codziennej walki o przetrwanie wobec
powszechnie panującej nędzy i szarzyzny pozbawiała sentymentów. Jak dla mnie,
autorzy zbyt mało miejsca poświęcili zwalczaniu przez władze podziemia
antykomunistycznego, a stanowiło ono przecież znaczący element tamtego czasu.
Na koniec wspomnę jeszcze o szacie graficznej, która trochę mnie zaskoczyła.
Przyzwyczaiłam się, że książki państwa Łozińskich mają kredowy papier, a
zdjęcia przeplatają tekst. Jednolity ciąg narracji na szarym papierze (a
fotografie na wkładkach) może i faktycznie pasuje do tematyki PRL-u, ale poprzednie
edycje publikacji autorów bardziej odpowiadały ich profilowi.
Podsumowując. Uważam, że „W powojennej Polsce” będzie
lekturą idealną dla tych, którzy dopiero przejawiają pierwsze oznaki
zainteresowania dziejami Ojczyzny w ludowym wydaniu. Ja uznaję, że może nie do
końca była to książka dla mnie, przy jednoczesnym – i niezmiennym –
przekonaniu, że Maja i Jan Łozińscy potrafią pisać znakomicie i że stać ich na
dużo, dużo więcej.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu PWN.
Wyzwanie: „Polacy nie gęsi”.
Czyli książka będzie dla mnie idealna, nie posiadam aż tak wielkiej wiedzy o PRL-u, chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńW takim razie na pewno znajdziesz tu coś dla siebie:)
UsuńIdealna pozycja dla mojego taty. Już zapisuje sobie tytuł.
OdpowiedzUsuńZapisz. Choć jeśli dużo czyta na ten temat, to może być podobnie, nie znajdzie nic nowego.
UsuńTo chyba jednak książka nie dla mnie.Sporo już czytałam na temat Polski Ludowej, wiec mogłabym nie wynieść z niej niczego nowego.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że tak właśnie by było. Jak u mnie.
UsuńCzyli jednak to nie tylko moje zdanie, że w tej książce Łozińscy nie pokazali całego swojego talentu. I świetnie to ujęłaś, że książka robi wrażenie, napisanej trochę na siłę, bo skoro o dwudziestoleciu tak ładnie piszą, to i PRL będzie udany, a to jednak nie do końca tak jest:)
OdpowiedzUsuńTo dobrze, że tak uważasz, bo zastanawiałam się, czy nie za ostro to napisałam, ale nie mogę się pozbyć tego wrażenia. Tak się jeszcze zastanawiam, myśląc o "Historii polskiego smaku", czy autorzy nie zrobiliby lepiej, gdyby uderzyli w przeszłość, w którąś epokę przed dwudziestoleciem, bo one nie są tak modne i "spenetrowane", może tam mogliby bardziej wykorzystać swoje zdolności.
UsuńByć może książka o PRL-u jest pewnego rodzaju traumą, o której ciężko pisać z pasją. Nie czytałam dotąd nic państwa Łozińskich, ale na pewno to nadrobię, bo dwudziestolecie międzywojenne to mój ukochany czas, z którego czuję się czasami przeniesiona do współczesności, do której nie do końca pasuję...
OdpowiedzUsuńKsiążka być może nie zachęcająca, ale recenzja bardzo dobra. I szczera, co cenię najbardziej!
Pozdrawiam ciepło:)
M.
Właśnie to miałam na myśli, że ten pierwszy okres po wojnie był na tyle ciężki, że trudno napisać o nim pięknie, tak jak autorzy potrafią o międzywojniu.
UsuńBardzo się cieszę, że widać szczerość w recenzji, inaczej nie potrafię pisać. Dziękuję:)
Również pozdrawiam:)
Na pewno warto jest to przeczytać.
OdpowiedzUsuńNa początek "przygody" z PRL-em - na pewno.
Usuń