Elif Shafak
„Honor”, Wyd. Literackie 2014, ISBN 978-83-08-05203-7, stron 500
Pembe i Jamilla przychodzą na świat w małej, kurdyjskiej
wiosce nad Eufratem jako siódma i ósma córka. Imiona, jakie planowała nadać im
matka, miały wyraźnie dać Stwórcy do zrozumienia, że dziewczynek już dość, a
jej przeznaczeniem jest wreszcie urodzić syna. Lata mijają, zawsze mocno ze
sobą związane siostry rozdzielają się: Pembe z mężem wyjeżdża do Wielkiej
Brytanii, a Jamilla zostaje na miejscu, by z czasem doczekać się określenia
„Dziewicza Akuszerka” i stać się cenioną uzdrowicielką.
Życie, jakie w Londynie wiedzie Pembe, nie do końca jest
takie, jak oczekiwała. Na świat przychodzi trójka dzieci, aż wreszcie Adem,
uzależniony od hazardu, zostawia rodzinę. Wkrótce później dochodzi do wydarzeń,
które na zawsze zmienią wszystkich członków familii...
„Honor” jest powieścią egzotyczną o tyle, że dotyka problemu
niespotykanego w naszej tradycji, który trudno pojąć, zrozumieć. Ujmę to tak:
nigdy nie byłam mężczyzną, a już tym bardziej urodzonym w arabskim kręgu
kulturowym, więc nie ogarniam, jak to jest, gdy honor jest czymś najważniejszym
w życiu, najbardziej cenioną wartością, dla której jest się w stanie zrobić
absolutnie wszystko, w tym także poświęcić życie osób, które – według mnie
tylko teoretycznie – się kocha. Oczywiście dziwnym trafem najczęściej winna
jest kobieta i to ona musi ponieść konsekwencje, nawet jeśli nie zawiniła. Albo
jej „przewinienie” jest niewspółmierne do tego, co ją spotyka... I najbardziej
przejmujące jest to, że choć to ona zostaje porzucona, tak jak Pembe, to nie ma
prawa ułożyć sobie życia, być znowu szczęśliwa. Zawsze znajdzie się ktoś, kto
będzie decydował o jej losie: jeśli nie ojciec, to mąż; jeśli go nie ma, to
syn, a może jeszcze brat, szwagier, wuj i kto tam jeszcze. Zawsze mężczyzna. No
cóż, już nawet nie chodzi o moje zapędy feministyczne, bardziej o to, że
przyzwyczailiśmy się, iż w Polsce czy w Europie kobieta jest jednostką, a nie
przedłużeniem męskiego przedstawiciela rodziny, jest – choćby w miarę – ale
samodzielna, niezależna, decyduje o sobie. Owszem, nadal spotykamy przejawy
systemu patriarchalnego, ale mimo wszystko ma on chyba jakieś bardziej ludzkie
oblicze. Tym bardziej więc trudno pomieścić w głowie, jak morderstwo honorowe
może być elementem tradycji. Mamy XXI wiek, każda mentalność w pewnym stopniu
ewoluuje, czy więc nie ma innej metody, by przywracać ten utracony honor, ale
tak, by kobiety nie cierpiały?
W powieści Shafak nie chodzi tylko o samą zbrodnię. Mam
wrażenie, że tutaj każda z postaci zadaje sobie pytanie, kim tak naprawdę jest,
próbuje określić swoją tożsamość. Siłą rzeczy jest to najbardziej widoczne,
jeśli chodzi o rodzinę Pembe, bo przecież to oni przyjeżdżają do kraju tak
różniącego się od tego, co do tej pory było dla nich normą. Zderzenie jednej
tradycji, przyzwyczajeń, a także języka z tym, czego wymaga od nich nowe
położenie i otoczenie – to musi generować refleksje nad własnym ja.
Sporo czasu upłynęło, zanim udało mi się dostać tę powieść w
swoje ręce, ale mogę powiedzieć jedno: lepiej późno, niż wcale, a twórczość
Elif Shafak bez wątpienia zasługuje na to, by poznać ją dokładniej.
To jednak zupełnie nie moje klimaty :(
OdpowiedzUsuńTrochę szkoda, że nie chcesz nawet spróbować.
UsuńCieszę się kochana, że podzieliłaś moje zdanie, ale wiedziałam, a raczej przeczuwałam, że poczujesz ten przekaz i piękno. W końcu "nasze" klimaty:)
OdpowiedzUsuńW mojej głowie Honor tkwił przez długi czas, zdarzenia, kultura wszystko to, co dla nas obce, a u nich codziennością było chwilami brutalnym doświadczeniem. Teraz moją biblioteczkę zasiliła "Sufi" z czego bardzo, ale to bardzo się cieszę :)
Bo to chyba książka, której nie da się zapomnieć. I pod względem fabuły, i języka.
UsuńBardzo jestem ciekawa tej powieści. Chyba mi jakoś umknęła...
OdpowiedzUsuńSzkoda ją przegapić, naprawdę:)
UsuńHa jesteś kupiona! Pokochalam Shafak za Sufiego i potem przeczytałam jednym ciągiem wszystkie jej książki. Moje ukochane to Bekart ze Stambułu, Czarne mleko i Honor właśnie. A też byłam sceptycznie nastawiona do literatury wschodu.
OdpowiedzUsuńJestem:)
UsuńCzyli rozumiem, że na następny raz mam wypożyczyć którąś z tych trzech:)
Taa, rozpędziłam się, musi być "Bękart..." bo pozostałych dwóch nie ma:(
UsuńTo są moje ulubione. Ale zarówno 40 zasad miłości jest świetne i tak samo Pchli Pałac. No i Sufi. Jak go zaczynałam czytać to myślałam, co za dziwna książka, a tu się okazało potem, że to była miłość od pierwszego wejrzenia. Najsłabsza moim zdaniem to Lustra Miasta, ale mówimy o książce najsłabszej wśród książek Shafak, bo na tle literatury w ogóle to ona jest bardzo dobra. A Czarne mleko jest specyficzne, traktuje o macierzyństwie, jest mocno autobiograficzne, ale niezmiernie ciekawe.
UsuńNo to w bibliotece są właśnie te, o których teraz wspominasz.
UsuńOkładka mnie początkowo zniechęciła, ale widzę, że treść warta poznania. Chętnie książkę przeczytam :))
OdpowiedzUsuńWiesz, jak to jest, nie oceniaj po okładce (choć sama to robię);) Tu treść rekompensuje wszystko:)
UsuńZapraszam na stronke, masa ebooków do pobrania
OdpowiedzUsuńhttp://ejbooki.blogspot.com/
Przyznam, że po przeczytaniu Twojej recenzji, nabrałam ochotę na tę książkę. Czuję bowiem,'że wzbudziłaby we mnie wiele emocji.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie tak by było:)
UsuńNigdy wcześniej nie słyszałam o tej książce, ale po Twojej recenzji wnioskuję, że jest to historia naprawdę godna poznania. Mnie w każdym razie zainteresowałaś, dlatego postaram się za tą pozycją rozejrzeć. Może w bibliotece będą ją mieli. Zobaczymy.
OdpowiedzUsuńSprawdź, ja miałam właśnie z biblioteki. A jest warta, żeby ją znaleźć:)
Usuń