sobota, 2 maja 2015

Hanna Kowalewska "Tam, gdzie nie sięga już cień"



Hanna Kowalewska „Tam, gdzie nie sięga już cień”, Wyd. Literackie 2015, ISBN 978-83-08-05522-9, stron 460

Jeden lakoniczny telegram sprawia, że zaniepokojona Inka rzuca wszystko i wraca do Jantarni. Kto w dzisiejszych czasach wysyła telegramy, można by zapytać? No cóż, ciotka Berta wysyła; starsza kobieta nie podążyła za postępem w rozwoju komunikacji, została przy tym, co było powszechne lata temu. Powrót do miejscowości, w której Inka się wychowała, wcale nie jest prosty. I nie chodzi tylko o to, że nikt – poza słabą ciotką, która ma przed sobą ostatnie chwile – nie wita jej z otwartymi ramionami. Bo powrót nad morze to również wspomnienia, których dotąd unikała jak ognia, to ciągle niezaleczona rana; to miejsca, gdzie kiedyś spędzała czas ze Zbyszkiem. Nie chce nawet o nim myśleć, a choroba Berty zmusza ją, by stanęła z nim twarzą w twarz. Wbrew sobie...

Hanna Kowalewska miłość i uznanie czytelników zaskarbiła sobie cyklem powieści o Zawrociu, z których miałam okazję czytać tylko pierwszą; było to jednak bardzo dawno temu, więc nie pamiętam, jakie wrażenie na mnie wywarła. Zresztą gust od tamtego czasu zmienił mi się na tyle, że sama jestem ciekawa, jak byłoby teraz z ich odbiorem. Co w takim razie przekonało mnie do najnowszej powieści autorki, czemu chciałam ją przeczytać? Nie do końca potrafię opowiedzieć, to był chyba impuls, przebłysk intuicji. Tym bardziej więc się cieszę, że podążyłam za tą myślą, że to może być wartościowa książka.

Mam wrażenie, że ta opinia nie obejdzie się bez takich zwyczajnych twierdzeń, które nie oddadzą wrażeń po lekturze. Kowalewska napisała powieść, której zalety trudno przedstawić, a jakich słów by się nie żyło, to i tak będzie za mało, za powierzchownie. Idealnie zagrała tutaj fabuła, jej klimat, z tym, jakim stylem jest poprowadzona. „Tam, gdzie nie sięga cień” porywa od samego początku, co wynika przede wszystkim z kolorytu postaci. Każda namalowana jest wyrazistą kreską, nie sposób podejść do nich z dystansem. Wobec Inki najpierw rodzi się empatia i współczucie dla niej, dla tego, co przeszła, nasila się wraz z tymi subtelnie dostarczanymi przez pisarkę śladami przeszłości. Zupełnie przeciwstawne emocje wzbudzał we mnie Zbyszek. Określenia „łajdak” i „szubrawiec” są najdelikatniejsze z tych, które przychodziły mi do głowy. I wcale nie jest mi przykro, że nic go w moich oczach nie usprawiedliwia. Nie można też zapomnieć o dwóch bohaterkach, które doprowadzały mnie do skrajnej irytacji – o Dominikowej i Natalii Turbacz, choć w przypadku tej drugiej uczucie to rekompensował jej syn, Tomek. Autorka ma talent do kreowania ludzkich emocji – te przeżywane przez postacie, stają się jednocześnie emocjami jej czytelników. Duża w tym zasługa także tego, jak Kowalewska pisze. Ta naturalność, ten wdzięk, z nutą humoru, a czasem dosadności, a każde słowo na właściwym miejscu, użyte w odpowiednim czasie – naprawdę zostałam bardzo pozytywnie zaskoczona i myślę, że pozostanę pod wrażeniem tej prozy jeszcze przez długi czas.

Tylko z pozoru może się wydawać, że to taka zwyczajna historia. Bo tak naprawdę tutaj każda osoba ma swoją historię i swoją prawdę, a te odkrywamy stopniowo. Tajemnic tutaj nie brakuje, a jak już wspomniałam, Kowalewska dawkuje je w sposób wielce intrygujący. Wydawać by się też mogło, że łatwo nazwać, sprecyzować to, o czym jest ta książka. O miłości, także tej toksycznej, o zazdrości, zawiści i chciwości, o samotności, śmierci i wybaczaniu. Ale na każde składają się skomplikowane odcienie, niejednolite barwy. I jedno jest pewne: dzięki temu „Tam, gdzie nie sięga cień” to nie jest opowieść, jakich wiele.

Uważam, że dzieło Hanny Kowalewskiej trzeba przeczytać samemu, by poczuć to coś, co ono sobą niesienie, doświadczyć jego nastroju i piękna. To nie będzie lektura łatwa, bo dużo w niej goryczy i smutku, ale warto się z nią zmierzyć.    

Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Literackiemu.

http://www.wydawnictwoliterackie.pl/


Wyzwanie: „Polacy nie gęsi”.

19 komentarzy:

  1. Nie znam twórczości tej autorki, ale postaram się w wolnej chwili coś zmienić w tej kwestii.

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię tego typu książki, bardzo chętnie przeczytam, tym bardziej, że żadnego dzieła Kowalewskiej jeszcze nie miałam okazji poznać..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też lubię, mają w sobie coś, co na długo zostaje w pamięci:)

      Usuń
  3. Mam ją na tapecie, już za parę dni biorę się za czytanie - jestem ogromnie ciekawa jak ją odbiorę, bo oczekiwania mam wielkie, nie ukrywam;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam więc nadzieję, że zostaną one zaspokojone:)

      Usuń
  4. Bardzo zachęcająca recenzja.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Przyznam, że nie poznałam jeszcze prozy tej autorki. Ale tajemnice, o których piszesz bardzo mnie pociągają.

    OdpowiedzUsuń
  6. Tyle osób poleca, że mam coraz większego smaka

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie znam autorki, ani nie słyszałam o tej książce, ale widzę że chętnie ją przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Będę mieć na uwadze przy doborze lektur, choć tak dużo książek czeka na swoją kolej...
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, ale na taką perełkę warto znaleźć trochę czasu:)

      Usuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.