Ludmiła Piasecka „52 tygodnie”, Nasza Księgarnia 2014, ISBN
978-83-10-12520-0, stron 308
Majka wykłada na jednej z uczelni, a oprócz tego jest żoną
Wojtka oraz mamą bliźniąt, Zośki i Franka. Nie może narzekać na swoje życie,
ale i tak czuje się jak „trybik w mechanizmie koła zębatego” (str. 5).
Zbliżające się trzydzieste piąte urodziny postanawia uczcić wyzwaniem: w ciągu
nadchodzących pięćdziesięciu dwóch tygodni znajdzie czas na to, czego do tej
pory się nie podejmowała; zrobi to, na co nigdy nie miała odwagi i poświęci
więcej czasu samej sobie. Chce wyrzucić ze swojego życia rutynę, a zaprosić doń
radość i spełnienie.
W swój plan wciąga, przynajmniej częściowo, męża i dzieci.
Inspirację czerpie z codzienności, bo to ona podsuwa jej najlepsze pomysły, jeśli
poświęci się jej więcej refleksji i dostrzeże drobiazgi.
Przed Majką więc
pisanie listów, ale nie elektronicznych, znaku czasów, ale tych na pięknej
papeterii, zamykanych w kolorowych kopertach; słuchanie płyt winylowych;
tydzień robienia przetworów, ale i poddawania się namiętności, oraz wiele
innych przyjemności. Choć nie tylko na tym, co miłe, skupi się Majka. Któryś
tydzień kobieta chce przeznaczyć na poprawienie stosunków rodzinnych...
Chyba każdy z nas ma co jakiś czas taki etap, że chciałby zmian
w swoim życiu, mniejszych czy większych, ale jakiejś odmiany, nowości, która
przyniosłaby nam zadowolenie i większy komfort. Ludmiła Piasecka swoją
bohaterkę postawiła przed małą rewolucją, która miała zmienić jakość jej
egzystencji, by była pełniejsza, uważniejsza, lepsza. Celowo napisałam „małą”,
bo nie chodziło o wywrócenie wszystkiego do góry nogami, a bardziej o
szczegóły, które sprawią, że Majka będzie się lepiej czuła, a im bardziej ona
będzie szczęśliwa, tym bardziej udzieli się to jej otoczeniu, dając w zamian
ład wewnętrzny i harmonię zewnętrzną.
Początkowo obawiałam się, czy autorce nie zabraknie
fantazji, by zapełnić Majce ten czas. Na szczęście moje obawy okazały się
płonne i z coraz większą ciekawością kibicowałam kolejnym pomysłom bohaterki.
Nie podobały mi się tylko dwa epizody: z oddziałem onkologii dziecięcej i
schroniskiem dla zwierząt; to znaczy kłócił mi się początkowy entuzjazm Majki z
tym, jak kończyła swoją obecność w tych miejscach, kiedy w gruncie rzeczy od
początku było jasne, że jej psychika tego nie uniesie. Wydawało mi się to nie w
porządku wobec tych istot, którym zaoferowała siebie, ale tylko na moment, na
mgnienie - wpadła jak meteoryt i zniknęła. Nie wiem, może przesadzam, i gdyby
spojrzeć na to z drugiej strony, to dobre choć tyle (bo ja na pewno nie
umiałabym pokonać słabości i nawet kilku godzin nie dałabym rady), ale jednak
pojawił się tutaj mały zgrzyt.
Powieść napisana jest specyficznym językiem, ale oryginalnym
i mocno zindywidualizowanym. Muszę przyznać, że pierwsze kilkanaście stron
czytało się mi się ciężko; dopiero z czasem wgryzłam się w taki rodzaj narracji
i doceniłam jej walory. Coraz mocniej urzekały mnie porównania i połączenia
słów, które do tej pory nie wydawały mi się zbieżne, by przywołać tylko „kalafiory
chmur”. Myślę jednak, że przytaczanie tutaj innych przykładów nie ma większego
sensu, bo dopiero całość pozwala w pełni docenić tę subtelną nutę i piękno
stylu. Dzięki temu Piasecka nadała również ton niespieszności oraz niejako
wymusiła większe skupienie – przez „52 tygodnie” nie da się przemknąć
błyskawicznie. Następujące po sobie zadania Majki, opisane tak poetycko,
skłaniają do zatrzymania się i zamyślenia. Nie bez znaczenia jest także to, że
można z nich czerpać inspirację dla siebie, choćby wykorzystać przepisy na
muffinki, którym poświęcony był jeden z tygodni.
Na koniec mam dla Was cytat – przesłanie:
„Jak złapać szczęście na gorącym uczynku? Czasem wystarczy
pohulać boso po kałużach, upiec chleb na zakwasie albo kochać się z mężem na
kuchennym stole, a czasem trzeba na żywca zaszyć kilka ran. (...) Do szczęścia
potrzebujesz jedynie swojej zgody. Tylko ty jesteś w stanie je obudzić.
Nieistotne, co robisz. Liczy się, j a k to robisz. Nie pamiętasz? To rzeczy
małe są arcydziełami. Nie wiem, czym jest twoje szczęście. Każdy tworzy jego
własne odbicie” (str. 367).
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Nasza
Księgarnia.
Wyzwania: „Czytamy powieści obyczajowe”, „Polacy nie gęsi”.
Ciekawa obyczajówka. Kolejny tytuł, który będę mieć na uwadze :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, ciekawych pomysłów tu nie brakuje;)
UsuńSpecyficzny język? Ciekawe co to znaczy. Książkę właśnie zamówiłam to się przekonam, ale po opisie widzę, że to musi być ciekawa lektura. A ten cytat świetny, mam nadzieję, że więcej tam takich perełek będzie :)
OdpowiedzUsuńNie taki prosty i zwyczajny, tylko taki bardziej subtelny. Kurczę, nie umiem tego dokładnie wytłumaczyć, ale skoro będziesz czytać, to może zobaczysz, o co mi chodziło;)
Usuń... Jednak ją kupię :)
OdpowiedzUsuńA może lepiej biblioteka?;) Jak się nie spodoba, to będę Cię mieć na sumieniu;)
UsuńMimo pozytywnej recenzji, wydaję mi się, że to jednak książka nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńNie namawiam więc na siłę, sama wiesz najlepiej, czy coś Cię przekonuje;)
UsuńKolejna ciekawa książka z fajna fabułą. Trafia w mój gust.
OdpowiedzUsuńTo super, że chcesz jej dać szansę:)
UsuńBardzo oryginalana książka. Chętnie przeczytałabym. Cytat bardzo prawdziwy
OdpowiedzUsuńTam jest więcej takich fajnych i życiowych myśli;)
UsuńObawiam się tego specyficznego języka, o którym wspominasz, dlatego zastanowię się jeszcze nad tą książką.
OdpowiedzUsuńMyślę, że niepotrzebnie, to po prostu kwestia przyzwyczajenia do niego;)
UsuńMam podobnie jak Cyrysia.
UsuńMimo wszystko zachęcam:)
UsuńWydaje mi się,że tym razem książka zdecydowanie nie w moim guście, jeszcze specyficzny język odstrasza mnie. szkoda,
OdpowiedzUsuńNo szkoda, ale cóż zrobić?;)
UsuńNie słyszałam o tej obyczajówce, zanotuję sobie tytuł i może za jakiś czas dostanę ją w mojej bibliotece:)
OdpowiedzUsuńA bo ona chyba całkiem niedawno się ukazała:)
UsuńPodoba mi się to określenie: "kalafiory chmur", niespotykane i oryginalne:)) A co do samej książki, jak najbardziej trafia w moje gusta, zresztą wydaje mi się, że porcja takiej pozytywnej energii, która płynie z tego tytułu, zawsze jest dobra.
OdpowiedzUsuńTam jest więcej takich, ale brakłoby mi miejsca na wymienienie wszystkich, które mnie urzekły:)
Usuń