Grażyna Jagielska „Anioły jedzą trzy razy dziennie”, Znak
2014, ISBN 978-83-240-2870-2, stron 224
W lipcu zeszłego roku przeczytałam książkę Grażyny
Jagielskiej „Miłość z kamienia”, w której opisywała swoje próby radzenia sobie
z charakterem zawodu wykonywanego przez jej męża, korespondenta wojennego i
reportażysty z terenów objętych koszmarem konfliktów zbrojnych. Przyznaję, że
jej relacja mną wstrząsnęła, nie potrafiłam – i nawet nie za bardzo chciałam –
sobie wyobrazić, co ona przeżywała i jak można żyć w takim napięciu. Nie mogłam
pojąć, jak to jest przez dwadzieścia lat przygotowywać się na śmierć męża.
Obraz Jagielskiej siedzącej przy piecyku w oczekiwaniu na telefon z
wiadomością, że to już, że jest po wszystkim, że teraz może poczuć swoistą
ulgę, bo nie musi już czekać, uważam za jeden z najbardziej przejmujących
obrazów w polskiej literaturze faktu.
„Anioły jedzą trzy razy dziennie” to opis pobytu autorki w
szpitalu psychiatrycznym. Paradoksem wydaje się to, że choć na wojny jeździł
Wojciech Jagielski, to objawy stresu bojowego miała jego żona. To ona trafiła
do kliniki, gdzie leczyli się także wojenni weterani. To do ich sali chodziła
nocami Jagielska po „części męża”. Bo śniło jej się, widziała męża w wizjach,
jak leży gdzieś na jakiejś pustej drodze, ale czegoś mu brakuje, więc chodziła
po części - po rękę, po nogę, by go „skompletować”. Ta odsłona jej szpitalnych
przeżyć i historie powracających z Afganistanu żołnierzy przejmują zgrozą.
Szeregowy Mazur ciągle trzyma swojego rannego kolegę, ale chciałby go już
odłożyć, komuś oddać. Ratownik we wraku rosomaka szuka nóg przyjaciela kilka
razy w tygodniu i stale goli głowę myśląc, że w ten sposób stanie się kimś innym,
kto nie będzie widział odciętych rąk czy nóg. Biały w ogóle nie potrafi mówić o
tym, co widział; jego żona chciałaby, żeby już wrócił z tego Afganistanu. Ale
jak to zrobić? Jak zapomnieć i dalej normalnie żyć? Czy to w ogóle jest
możliwe? Pomyślałam sobie nie raz w czasie czytania o tym, jak niektórzy czasem
mówią (choć nie jestem pewna, czy to prawda), ile to kasy mają żołnierze
jeżdżący na misje. Ja dziękuję za takie pieniądze, jeśli wracają w takim
stanie, jak niektórzy z bohaterów – chyba tylko na leczenie mogą się one
przydać. Może nie zabrzmi to dobrze, ale dla części z nich chyba lepiej by
było, gdyby zginęli, zamiast tak się potem męczyć...
Jest jeszcze Julia, młoda kobieta, która kiedyś spełniała
się w pracy i była w niej naprawdę dobra. Aż do pewnego dnia, gdy mały poślizg
czasowy na organizowanej przez nią imprezie sprawił, że obcięła sobie ucho.
Karolinka była przekonana, że jest aniołem i w gorszych momentach udawała, że
jej nie ma. Pani Stasia stała się wrogiem wszystkich pacjentów, gdy nie chciała
powiedzieć, dlaczego trafiła do szpitala i dlaczego nie odzywają się do niej
własne dzieci. Może kłamała, a kłamać nie wolno, to najważniejsza reguła na
oddziale.
Nie potrafię zbyt wiele napisać o tej książce, zastanawiałam
się nawet, czy w ogóle tworzyć recenzję, ale jednak chciałam, choćby
nieudolnie, wspomnieć o swoich wrażeniach. Wstrząsająca, przerażająca,
przejmująca, wszystkich tych określeń już użyłam, ale to one najlepiej pasują
do treści i cóż więcej można powiedzieć... Chyba tylko to, że „Anioły jedzą
trzy razy dziennie” to na pewno nie jest historia dla każdego, trzeba mieć dużo
siły wewnętrznej, by się z nią zmierzyć.
Wyzwania: „Nie tylko literatura piękna...”, „Polacy nie
gęsi”.
Nie znam twórczości tej autorki, ale słyszałam, że pisze bardzo wstrząsające historie. Zresztą widzę po twojej recenzji iż tak właśnie jest. Co prawda obecnie nie czuje się na siłach, aby mierzyć się z tak przejmującą tematyką, lecz będę o niej pamiętać, kiedy nadejdzie odpowiedni dla mnie moment.
OdpowiedzUsuńJa znam tylko te dwie książki niebeletrystyczne i faktycznie przejmujące są; nie wiem, jak jest z powieściami, więc na własną odpowiedzialność mogę polecić "Miłość z kamienia" i właśnie "Anioły...".
UsuńWstrząsające. Wiem tylko, że chcę przeczytać obie książki Jagielskiej - póki co "Miłość z kamienia" czeka na swoją kolej, a ja coś nie mam odwagi po nią sięgnąć...
OdpowiedzUsuńA ja Ci się wcale nie dziwię, na lekturę jej książek naprawdę trzeba wybrać odpowiedni moment.
UsuńOglądałam wywiad z tą panią jakiś czas temu i trochę obawiam się sięgać po jej książki, wlaśnie za ten mocny przekaz, chociaż nie mówię nie.
OdpowiedzUsuńNo i właśnie zobacz, jak to jest, Ty się ich obawiasz, mną one wstrząsnęły, a pewnie nawet w części nie umiemy sobie wyobrazić tego, co przeżywała...
UsuńMam w planach "Miłość z kamienia", jednak wciąż nie mogę się za nią zabrać. Bardzo cenię sobie reportaże Wojciecha Jagielskiego i chętnie poznam historię od tej drugiej strony, jego żony.
OdpowiedzUsuńA ja do jego książek jeszcze muszę dojrzeć.
UsuńOkładka kojarzy mi się z kiczowatym romansem, z którym nie chciałabym mieć do czynienia, ale po przeczytaniu Twojej recenzji wszelkie obawy zniknęły, sięgnę po nią, bo chyba warto, prawda?
OdpowiedzUsuńhttp://dzikie-anioly.blogspot.com/
Pewnie, że warto.
UsuńOkładka pasuje do treści, przynajmniej moim zdaniem;)
Obydwie książki mam nadzieję przeczytać, bo bardzo mnie ciekawi życie tej drugiej połowy, tzn. nie tej co ryzykuje życie bezpośrednio, ale tej, która pełna niepokoju próbuje prowadzić normalne, codzienne życie.
OdpowiedzUsuń"Próbuje" to dobre słowo, a czy ono normalne? Raczej nie do końca...
UsuńNajpierw mam w planach „Miłość z kamienia”, a potem zobaczę. Nie wiem, czy jej książki mnie trochę nie przytłoczą.
OdpowiedzUsuńTrochę na pewno, albo nawet bardzo trochę, znając Cię już odrobinę (nawet jeśli tylko wirtualnie) myślę, że nie uda Ci się podejść z dystansem.
UsuńCzytałam niedawno "Miłość z kamienia" i byłam pod dużym wrażeniem, zarówno szokującej treści jak i stylu autorki - pisze świetnie i nie mogłam się nadziwić, że jest w stanie tak pięknie opowiedzieć swoją tragedię. Na pewno sięgnę po opisany przez Ciebie tekst, choć nie wiem, czy zdobędę się na recenzję - już przy "Miłości..." miałam problem z ubraniem wrażeń w słowa.
OdpowiedzUsuńNo właśnie obydwie te książki są takie, że trudno o nich pisać, więc doskonale Cię rozumiem, przy tej też miałam problem, żeby sklecić jakieś składne zdania.
UsuńTrudne tematy, ale też potrzebne. Kiedyś być może przeczytam:)
OdpowiedzUsuńDlatego też właśnie po nią sięgnęłam, czasem o takich niełatwych rzeczach też trzeba poczytać.
UsuńNa ten czas to nie jest książka dla mnie - ale będę o niej pamiętać.
OdpowiedzUsuńFakt, trzeba znaleźć odpowiedni moment.
UsuńNo to zdziwiłaś mnie tą recenzją, nie wiedziałam, że autorka podejmuje w tej pozycji takie trudne tematy, muszę się z nią zmierzyć !
OdpowiedzUsuńJak tylko czujesz się na to gotowa, to koniecznie.
UsuńW czwartek wybieram się do księgarni, mam zamiar zakupić pierwszą część i tę książkę. Wiem, że to trudne lektury, lecz trzeba je poznać. Napisałaś dobrą recenzję, chociaż domyślam się, że niełatwo było napisać o swoich uczuciach.
OdpowiedzUsuńMyślałam właśnie, że nie podołam, że będę musiała spasować, ale jakoś się udało.
UsuńTeż się bałam, ale mus był.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy na chwilę obecną i czy w ogóle to pozycja dla mnie, ale zapamiętam oba tytuły i może kiedyś...
OdpowiedzUsuńRozumiem, może kiedyś zbierzesz siły.
UsuńJuż słyszałam o tej wstrząsającej książce, dlatego mam na nią coraz większą chęć, muszę znaleźć odpowiedni moment i przeczytać..
OdpowiedzUsuńInaczej jej się nie da określić, jest wstrząsająca...
Usuń,,Miłość z kamienia" zrobiła na mnie wielkie wrażenie i sądzę, że ,,Anioły..." wywołają we mnie ten sam efekt.
OdpowiedzUsuńJest to wielce prawdopodobne.
Usuń