Karolina Kubilus „Szczęście w kolorze burgunda”, Replika
2014, ISBN 978-83-7674-362-2, stron 388
Magda dzieli swój czas między dom a pracę. Pisze projekty
unijne, wychowuje dwójkę dzieci, spotyka się z wiernymi przyjaciółkami i czeka
- wiecznie czeka na swojego męża, który całe dnie spędza w pracy. Ta jego
ciągła nieobecność sprawia, że w ich małżeńskim szczęściu na dobre zadomowiła
się rutyna, z czym Magda nie chce się pogodzić. Pragnęłaby czegoś więcej: uwagi
ze strony męża, ciepła i bliskości. A brak tego wszystkiego rodzi podejrzenia,
czy aby Bogu nie daje tego komuś innemu. Czy to możliwe, że Boguś ma romans?
Magdzie nie chce się w to wierzyć, ale wszystko na to wskazuje. W tym samym
czasie zaczyna dostawać smsy z miłosnymi wyznaniami z nieznanego jej numeru
oraz poznaje przystojnego ojca kolegi swojego syna.
Karolina Kubilus, nauczycielka z Wielkopolski, jest autorką
czterech już powieści obyczajowych, z których miałam okazję czytać dwie, a
„Szczęście w kolorze burgunda” jest trzecią poznaną. Po jej lekturze odniosłam
wrażenie, że autorka rozwija skrzydła, pracuje nad swoim warsztatem, co
skutkuje tym, że jest z książki na książkę lepsza. Pozwolę sobie stwierdzić, że
niniejszą odebrałam jako najprzyjemniejszą z dotychczasowych. Czytało mi się ja
najlepiej i dobrze się przy niej bawiłam.
Osobiście bardzo sobie cenię takie powieści, które są
bliskie rzeczywistości. Fakt, że czasem dobrze się od niej oderwać, ale wtedy
wolę sięgnąć po np. beletrystykę historyczną. Natomiast jeśli chodzi o
obyczajówki, lubię, gdy są naturalne, a wydarzenia z życia bohaterów cechują
się dużym prawdopodobieństwem i nie muszę się zastanawiać, czy mogłyby się
zdarzyć naprawdę. Dzięki temu mam pewność, że autor jest dobrym obserwatorem
świata, a zarazem wie, co jest ważne w życiu jego czytelników. Takie historie,
w których można się przejrzeć jak w zwierciadle, bardzo mi odpowiadają. Nie
inaczej jest z Karoliną Kubilus, która pisze o zwyczajnych ludziach i
rodzinach, o ich codziennych problemach, które są pewnie podobne do mniejszych
czy większych kłopotów każdej z nas.
Na przykładzie Magdy pisarka pokazuje, jak łatwo jest się
czasem zapętlić we własnych uczuciach i przypuszczeniach. Szczerze przyznaję,
że w pewnym momencie bohaterka zaczynała mnie denerwować tym, iż o swoich
podejrzeniach rozmawiała z Majką, zamiast z mężem, przez co nieporozumienia
narastały, a cała sytuacja nabrzmiewała napięciem. Z drugiej jednak strony nie
jest też trudno ją zrozumieć, bo w końcu kto chciałby przyznać się do porażki
albo usłyszeć powiedziane prosto w twarz, że się nie udało, że to koniec.
Podobnie było z Majką i Darkiem, co jeszcze dobitniej uświadamia, jak niezwykle
istotna jest rozmowa w związku, bez której nie jesteśmy w stanie zbyt wiele
zdziałać.
Za to dla równowagi podobał mi się ogromnie dystans Magdy do
samej siebie. Kubilus stworzoną przez siebie postać wyposażyła także w poczucie
humoru, a to przekładało się na komiczne epizody, jak np. ten z korektorem. Tak
właściwie to cała powieść jest subtelnie zabawna, wywołuje uśmiech na twarzy,
jak wychodzące zza chmur słońce. Nie brakuje jej ciepła oraz mimo wszystko
nadziei, że jutro los może się odmienić i przynieść niespodziankę. „Szczęście w
kolorze burgunda” to optymistyczna w wymowie opowieść o przyjaźni i miłości, i
o tym, że czasem marzenia spełniają się jeszcze ciekawiej, niż tego
oczekiwaliśmy. Jeśli potrzebujecie lekkiej, sympatycznej historii, która
pozwoli Wam się odprężyć, ale i trochę pozastanawiać nad relacjami damsko-męskimi,
sięgnijcie po książkę Karoliny Kubilus. Może nie zmieni ona radykalnie Waszego
punktu widzenia na świat, ale potrzebę rozrywki w pełni zaspokoi.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu
Replika.
Wyzwania: „Czytamy powieści obyczajowe”, „Polacy nie gęsi”.
Widzę, że książka przypadła ci do gustu, co mnie bardzo cieszę, gdyż osobiście znam całą twórczość autorki i bardzo ją lubię i cenię.
OdpowiedzUsuńNie czytałam tylko jednej, "Jak zjeść słonia", ale może jeszcze kiedyś nadrobię;)
UsuńMam ochotę właśnie na taką lekturę, tematy życiowe, a jednocześnie lekko się czyta, poszukam jej:)
OdpowiedzUsuńJa takie opowieści bardzo lubię, dużo ich u mnie;)
UsuńKsiążka nie dla mnie, nie lubię takich tytułów - rzeczywistość nie jest dla mnie :P
OdpowiedzUsuńhttp://dzikie-anioly.blogspot.com/
Nie namawiam;)
UsuńKsiążka czeka na przeczytanie, cieszę się,że nie napisałaś nic by mnie zniechęcało bo ostatnio coś mi brak motywacji do czytania;)
OdpowiedzUsuńTo może ta się sprawdzi? Może akurat po czymś lekkim motywacja wróci:)
UsuńKsiążkę mam w planowanych!
OdpowiedzUsuńTo super;)
UsuńOptymistyczne powieści obyczajowe są dla mnie zawsze na czasie. Z chęcią przeczytam :)
OdpowiedzUsuńPrawda? Sprawdzą się w każdym momencie:) Zazwyczaj;)
UsuńCzytałam o tej książce i niezwykle mnie ona intrguje. Jestem pewna, że świetnie spędzę przy niej czas. Z chęcią przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńTwoja pewność jest absolutnie właściwa;)
UsuńRównież cenię sobie powieści, które są bliskie rzeczywistości- nie lubię zbyt abstrakcyjnych historyjek ;))
OdpowiedzUsuńNo właśnie, trudno się w takich abstrakcyjnych odnaleźć;)
UsuńJestem bardzo ciekawa tej książki. Niedawno czytałam "Serce nie słucha" i postanowiłam zapoznać się z innymi powieściami tej Autorki. Podobnie jak i Ty nie lubię wydumanych historii, które nijak mają się do życia. Cieszę się, że w tej będę mogła się odnaleźć.
OdpowiedzUsuńBardzo mnie to cieszy, że gustujemy w takich samych historiach:)
UsuńJaka piękna okładka!
OdpowiedzUsuńPrawda? Taka nastrojowa:)
UsuńMam nadzieję, że we wrześniu będę mieć więcej wolnego czasu i wtedy chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki, żeby tak było;)
Usuń