Diane Chamberlain „W słusznej sprawie”, Prószyński i S-ka
2014, ISBN 978-83-7839-749-6, stron 456
Jane wkrótce wychodzi za mąż za Roberta, lekarza pediatrę.
Dziewczyna cieszy się, że obydwoje będą oddawać się pomaganiu innym, bo ona
chce podjąć pracę w wydziale opieki społecznej. Choć w jej środowisku przyjęło
się, że żony po ślubie nie pracują, zajmując się rodziną i ewentualną
działalnością dobroczynną, Jane chciałaby czegoś innego – najpierw sprawdzić
się w pracy, a dopiero potem myśleć o dzieciach. Robert wręcz przeciwnie, niby
podoba mu się, że jego narzeczona jest tak otwarta i uparta, i że dąży do
wyznaczonego celu, ale powiększenia rodziny chce od razu. Zapowiada się więc
pierwszy konflikt.
Gdy Diane Chamberlain zabiera się za jakiś temat, mam
pewność, że osiągnie doskonały efekt, zapewniając czytelnikom lekturę pełną
skrajnych emocji, taką, do której nie da się podejść na chłodno, w której
problemy bohaterów przeżywa się całym sobą, angażując się w nie bez reszty.
Mało tego, że zapewnia kalejdoskop wrażeń – czyni z niego prawdziwą karuzelę,
potrafiąc odwrócić uczucia do konkretnej postaci o sto osiemdziesiąt stopni
kilkukrotnie na przestrzeni całej książki. Pomaga w tym niewątpliwie fakt, że
narracja prowadzona jest zazwyczaj z punktu widzenia kluczowych dla fabuły
osób. Nie inaczej jest i tym razem. „ W słusznej sprawie” zapewnia perspektywę
Ivy i Jane, dwóch kobiet stojących po przeciwnej stronie barykady. Chamberlain
zetknęła przedstawicielki dwóch warstw społecznych – Ivy żyje w skrajnej
biedzie, walcząc o byt każdego dnia, zastanawiając się, jak długo pan Gardiner
pozwoli im mieszkać na farmie, gdy babka i siostra przestaną pracować, a ona,
choćby chciała, nie da rady robić więcej, niż pozwalają jej na to możliwości
fizyczne. Z drugiej strony obserwujemy Jane, która nie ma problemów
finansowych, a wręcz odwrotnie, otoczenie, w którym przychodzi jej się obracać
z uwagi na karierę męża, sądzi, że praca kobiet to tylko i wyłącznie kaprys,
niezbyt mile widziany. Ivy to uczucia, Jane to przepisy, tak można by
podsumować to w skrócie, choć oczywiście nie jest to sytuacja tak jednoznaczna,
bo tutaj nie ma jednego dobrego rozwiązania.
Amerykańska pisarka, choć pisze o fikcyjnych postaciach, to
jednak oparła ich losy o przepisy faktycznie obowiązujące w Karolinie Północnej
w latach sześćdziesiątych XX wieku. Program Sterylizacji Eugenicznej objął
ponad siedem tysięcy osób w latach 1929-1975. Choć początkowo dotyczył
pensjonariuszy zakładów państwowych, z czasem „sięgnął” także po osoby
korzystające z zasiłków socjalnych, czyli skierowany był nie tylko wobec osób z
upośledzeniem umysłowym, ale także tych biednych. I tutaj wchodzimy już na
grząski grunt przekonań i przepisów, bo to od osobistego stosunku do podjętych
problemów zależeć będzie ocena książki i wydarzeń w niej opisanych. Choć w
głowie kłębi mi się szereg myśli, gdzie na swój własny argument zaraz nasuwa mi
się kontra, ogólnie sądzę, że rzecz sprowadza się do dwóch najważniejszych
kwestii. Jakim prawem ci, którzy sprawują władzę, czyli w domyśle są lepsi i
bogatsi, mogą decydować o fundamentalnych sprawach drugiego człowieka,
szczególnie tego biednego czy chorego? I druga rzecz: wybór. Nagle osoba, która
pragnie założyć rodzinę, ma zostać tej szansy pozbawiona, w imię jakichś
wyższych racji? Jakim prawem ta ingerencja może być tak ostateczna? Uważam, że
wszelkie sprawy związane z płodnością kobiety, powinny być kwestią wyboru jej i
jej partnera, i tylko ich, a jeśli nie są w stanie podjąć samodzielnej decyzji,
należy im zapewnić wszelką pomoc, opiekę i edukację. A obok wyboru nie wolno
zapominać o indywidualnym podejściu – każda sytuacja jest inna i nie da się jej
zmierzyć taką samą miarą. Nie napisałam o tym tak, jak bym chciała, bo
musiałabym zdradzić za dużo treści, ale jedno jest pewne: nie chciałabym zostać
potraktowana tak, jak Mary Ella i Ivy...
Ze wszystkich powieści Diane Chamberlain za najlepszą uważam
„Tajemnice Noelle”. Muszę przyznać jednak, że wyrosła jej groźna konkurentka,
bo „W słusznej sprawie” jest po prostu rewelacyjna. To opowieść o konflikcie
własnego sumienia, o trudnych wyborach i o tym, co tak naprawdę jest w życiu
najważniejsze.
Wyzwania: „Czytamy powieści obyczajowe”, „Grunt to okładka”.
Nie wiem dlaczego, ale mam nieodparte wrażenie, że Diane Chamberlain pisze w bardzo podobnym stylu co Jodi Picoult, co oczywiście uważam za plus. W każdym razie zaintrygowała mnie twoja recenzja, dlatego dam szansę poznania 'W słusznej sprawie' o ile będę miała taką możliwość.
OdpowiedzUsuńBo rzeczywiście tak jest, wiele osób porównuje twórczość Chamberlain do Picoult - nawet ja- i coś w tym jest.
UsuńTej książki jeszcze nie czytałam, ale niedługo zamierzam to zmienić, bo mam ją w planach od momentu jej wydania.
Tak, te porównania obu autorek zdarzają się często, ale ja upieram się przy swoim zdaniu, że Chamberlain jest lepsza. Według mnie Picoult ma skłonności do przegadywania swoich historii i trochę mnie one nudzą, zdarzają się takie partie treści, które z powodzeniem można by wyrzucić i fabule wyszłoby to na dobre. Ale zaznaczam, że to moje zdanie ukształtowało się na kilku jej powieściach, wszystkich nie czytałam.
UsuńPrzeczytam z pewnością. Przygotowuję właśnie recenzję "Szansy na życie" tej Autorki i jestem oczarowana. Chambarlain to dla mnie odkrycie.
OdpowiedzUsuńHa, to cudownie! Kolejne nazwisko do wspólnej listy ulubieńców;)
UsuńJeszcze nie czytałam książek pani Chamberlain, ale Twoja recenzja zachęca :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na konkurs: pasion-libros.blogspot.com
Cieszę się:)
UsuńDzięki, zajrzę w wolnej chwili;)
A ja wciąż nie przeczytałam "Tajemnicy Noelle", choć nie tylko Ty uważasz tę powieść za najlepszą w dorobku Chamberlain. Teraz świetne recenzje zbiera "Dobry ojciec".
OdpowiedzUsuńNa "Dobrego ojca" muszę poczekać, aż zawita do biblioteki;)
UsuńNiektórzy ludzie nie nadają się na rodziców, ale czy rzeczywiście istnieje ktoś, kto może za nich podjąć decyzję o pozbawieniu ich szansy na potomstwo, na przeżycie przez kobietę czegoś tak pięknego jak macierzyństwo? Jestem przekonana, że przeczytam, głównie ze względu na to, że niejednokrotnie zastanawiałam się nad tym zagadnieniem:)
OdpowiedzUsuńNo właśnie, to jest jeden z tych wątków, gdy sama sobie przeczytałam. Też uważam, że nie wszyscy są odpowiedzialni, by spełnić się w roli rodziców, ale jakim prawem ma o tym decydować jakiś urzędnik?
UsuńRaczej nie sięgnę w najbliższym czasie po tę książkę.
OdpowiedzUsuńkolodynska.pl
Szkoda, możesz, moim zdaniem, tylko żałować, ale rozumiem, że to nie Twoje klimaty;)
UsuńOj jak taka rewelacyjna książka, to koniecznie muszę przeczytać. Świetnie ją opisałaś.
OdpowiedzUsuńDzięki, choć uważam, że mogłam jeszcze lepiej, ale to już musiałabym za dużo napisać o treści;) Ale przeczytaj koniecznie:)
UsuńMuszę w końcu poznać twórczość tej autorki. Koniecznie, tyle dobrego o niej czytałam.
OdpowiedzUsuńKoniecznie to dobre słowo w tym kontekście:)
UsuńTo kolejna książka, która porusza temat eugeniki w USA i jak zwykle mnie to poruszyła, taka buta człowieka, któremu wydaje się, że jest mądrzejszy niż Bóg czy natura.
OdpowiedzUsuńAno właśnie, o tym samym myślałam, gdy czytałam wypowiedzi powieściowych współpracowników Jane, że kim oni są, by decydować.
UsuńMi również bardzo się książka podobała. Wiele emocji wzbudziła we mnie historia Jane, Mary Ellii i Ivy. Chamberlain pisze jedne z lepszych obyczajówek :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się. Wprawdzie generalnie wolę polskich autorów, ale Chamberlain na pewno znajduje się na mojej liście tych ulubionych;)
UsuńJuż druga pozytywna recenzja w ciągu kilku dni. Dopisałam do listy.
OdpowiedzUsuńZdziwiłabym się, gdybym spotkała jakąś negatywną;)
UsuńPiękna recenzja! Z resztą nic dziwnego... :)
OdpowiedzUsuńNa twórczość tej autorki czaję się i mam nadzieję, że w końcu uda mi się ją poznać, skoro zbiera same pozytywne recenzje! A po Twojej aż żal byłoby się z "W słsuznej sprawie" nie zapoznać... :)
Bo się zarumienię:)
UsuńJesteś w o tyle komfortowej sytuacji, że możesz sięgnąć po którąkolwiek i będzie dobrze:)
Z początku miałam wrażenie,że książka nie dla mnie, ale czytając recenzje co raz bardziej się do niej przekonywałam i proszę, chcę przeczytać :)
OdpowiedzUsuńTo mogę się tylko cieszyć, że Cię przekonałam:)
UsuńNie słyszałam jeszcze o autorce, ale myślę, że jej twórczość mogłaby mi się spodobać.
OdpowiedzUsuńKoniecznie musisz spróbować:)
UsuńJa to czułam już po lekturze jej pierwszej powieści, która się u nas ukazała;) I tak właśnie się stało:)
OdpowiedzUsuńCzytałam inne książki autorki i bardzo mi się podobały, tę na pewno tez będę chciała przeczytać. Ja mogę ci polecić jak nie czytałaś "Sekretne życie CeeCee Wilkes" - rewelacyjna.
OdpowiedzUsuńCzytałam i zgadzam się, czytało się ją świetnie. Teraz czekam z niecierpliwością, aż biblioteka kupi "Dobrego ojca":)
UsuńCzyli kolejna książka, którą powinnam przeczytać, ależ mi się uzbierało zaległości :)
OdpowiedzUsuń