Edyta Świętek „Cienie przeszłości”, Replika 2014, ISBN
978-83-7674-297-7, stron 364
Karina Rojewska została napadnięta i porzucona gdzieś w
mrocznych zaułkach Krakowa. Znalazł ją kloszard, gdy nieprzytomna i zakrwawiona
leżała między stertami śmieci. W dłoni trzymała kartonik – wizytówkę pewnego
mężczyzny, który jej teraz towarzyszy. Bo Karina budzi się w szpitalu, ale
niczego nie pamięta: ani tego, co się stało, ani tego, kim jest. Nie wie, jak
się nazywa, czym się zajmuje, czy ma rodzinę. Ma wrażenie, jakby pochłonęła ją
czarna dziura niepamięci. Fizycznego bólu nie czuje, bo nafaszerowano ją
lekami, ale ten psychiczny jest trudniejszy do zniesienia i o wiele gorszy.
To moje pierwsze spotkanie z pisarstwem Edyty Świętek.
Czytając opis, nastawiłam się na kawałek dobrej prozy obyczajowej z wyraziście
zarysowanym wątkiem kryminalno-sensacyjnym. Jak więc wypadła konfrontacja moich
oczekiwań z wrażeniami po lekturze? Muszę stwierdzić, że nie do końca dostałam
to, czego się spodziewałam. Spotkałam się w kilku opiniach ze zdaniem, że dość
łatwo można się domyśleć, kto stoi za napadem na główną bohaterkę. No cóż, jest
to prawda. Zagadka ta nie stanowi większego problemu do rozwikłania dla
przenikliwego czytelnika. Sądzę, że zabrakło tutaj wprowadzenia większej liczby
wątków i postaci, które przede wszystkim miałyby motyw, co pozwoliłoby na
mylenie tropów do samego końca, a co za tym idzie, w lepszy sposób dawkowałyby
napięcie. Pomysł, nie przeczę, był dobry, ale realizacja okazała się w efekcie
zbyt oczywista i łatwa do rozszyfrowania. Tak więc jeśli chodzi o tę warstwę
fabularną, pozostawiła ona raczej pewien niedosyt.
Z drugiej jednak strony myślę sobie, że może był to celowy
zabieg pisarki, że może chciała położyć nacisk na coś innego. A tym aspektem
zasługującym na istotne skupienie uwagi, byłaby w moich oczach sama Karina i
jej amnezja. Z wielkim zainteresowanie śledziłam jej próby dojścia do prawdy o
niej samej jako człowieku i kobiecie. To nie mogło być łatwe: dowiadywać się,
że czerpało się satysfakcję z krzywdzenia ludzi, ot tak, dla kaprysu. Trudno
też nie stawiać się na jej miejscu i nie zastanawiać się, jak to jest obudzić
się z lukami w pamięci, i to takimi, które dotyczą najważniejszych spraw? Co z
tego, że Karina wie, gdzie w mieście znajduje się jakaś ulica, gdy z tego
akurat nic nie wynika i to jej nie pomoże? Czy jeszcze kiedykolwiek odzyska
wspomnienia? A może są one na tyle straszne, że wcale nie powinna chcieć do
nich powracać? Tak czy owak, znalezienie się w takim położeniu to sytuacja na
pewno nie do pozazdroszczenia.
Warto także wspomnieć o wątku miłosnym w powieści Świętek.
Szczerze mówiąc, gdyby rozpatrywać fabułę właśnie w takich trzech
płaszczyznach: kryminalno-sensacyjnej, psychologicznej oraz romansowej, że tak
to nazwę, to właśnie ta ostatnia podobała mi się najbardziej. W sumie sama nie
wiem, dlaczego. Ale wykorzystanie poezji Juliana Tuwima zwyczajnie mnie
urzekło, zwłaszcza że udało się autorce wpleść ją w treść naturalnie, bez
zadęcia, przez co jawi się ona jako bardzo na miejscu - nieodłączny i niezbędny
element.
„Cienie przeszłości”, mimo że pod kątem pewnych elementów
nie spełniły pokładanych w nich nadziei, oceniam całkiem pozytywnie. Potoczysty
język, przyjemna narracja i wartka akcja sprawiły, że bez wątpienia nie
nudziłam się w czasie czytania. To opowieść o traumatycznej, ale jednak szansie
na metamorfozę samej siebie i na nowe życie, o które warto zawalczyć.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu
Replika.
Wyzwania: „Czytamy powieści obyczajowe”, „Polacy nie gęsi”.
Mnie też wykorzystanie poezji Juliana Tuwima urzekło. Świetny pomysł. I całą powieść również pozytywnie wspominam.
OdpowiedzUsuńI jeszcze to, że tak zgrabnie autorka ją wkomponowała, prawda?:)
UsuńJeszcze nie czytałam, ale książka jak widzę dość ciekawa, więc będę o niej pamiętać :)
OdpowiedzUsuńPolecam więc na przyszłość;)
UsuńNiedawno czytałam tę powieść i nawet napisała już krótką opinię o niej. Muszę ją wrzucić na blog:)
OdpowiedzUsuńNiestety ja się troszkę zawiodłam, bo oczekiwałam innej lektury. Domyśliłam się szybciutko kto był sprawcą. W dodatku denerwował mnie brak dynamizmu w tej powieści. Karina wychodziła na spacer, wracała do domu, wychodziła i tak w kółko. Książka o takiej fabule niestety nie trzyma w napięciu:)
Pamiętam, jak chyba u Cyrysi pisałaś, że liczyłaś na więcej;) Fakt, może napięcia nie trzyma, ale jeśli chodzi o samo dążenie Kariny do odzyskania pamięci, uważam, że autorka stanęła na wysokości zadania;)
UsuńCzyżby, Aguś, to była pierwsza książka, o której mamy odmienne zdanie?;)
Zwrócę na tę powieść uwagę:)
OdpowiedzUsuńCieszę się;)
UsuńOd kiedy zobaczyłam tę książkę w zapowiedziach, wiedziałam, że musze ją mieć. Twoja recenzja trochę ostudziła mój zapał, ale nie mówię nie.
OdpowiedzUsuńJeśli nie będziesz oczekiwać adrenaliny, a skupisz się na samej bohaterce i jej przeżyciach, to myślę, że będzie w porządku;)
UsuńMimo wszystkiego, chciałabym przeczytać tę książkę. :)
OdpowiedzUsuńI dobrze, najlepiej wyrobić sobie własne zdanie;)
UsuńOkładka przepiękna, fabuła też jest intrygująca; szkoda, że od razu wiadomo, kto stoi za napadem. Obecnie mam, co czytać, a na taką dość przewidywalną książkę nie mam obecnie ochoty :) Może kiedyś :)
OdpowiedzUsuńTak od razu to nie, ale na pewno można się zorientować szybko;)
UsuńAle mimo wszystko spróbować możesz, kiedyś;)
Nie lubię kiedy wątek kryminalny jest przewidywalny, szczególnie jeśli jest to typowy kryminał. W tym przypadku jednak dam książce szanse. Chętnie przeczytałabym o tym jak bohaterka radziła sobie z amnezją.
OdpowiedzUsuńTo typowy kryminał nie jest, więc można przymknąć oko. Zwłaszcza że sam motyw amnezji okazał się ciekawy:)
UsuńOjj jak dobrze,że przeczytałam Twoją opinię, jeszcze bym się na nią pokusiła, takich książek gdzie łatwo się domyślić kto jest sprawcą mnie drażnią, lubię tę aurę tajemnicy u niepewności :)
OdpowiedzUsuńWiesz, zniechęcać nie chciałam, bo ona jednak mi się podobała, no ale nie mogłam o tym nie wspomnieć;) Ale według autorki tak miało być, to sama Karina miała być ważna, więc myślę, że to się udało:)
UsuńSzkoda, że lektura jest przewidywalna, ale mam nadzieję, że jakoś szczególnie mocno nie utrudni mi to czytania, tym bardziej że niebawem będę się brała za ten tytuł.
OdpowiedzUsuńUtrudnić myślę, że nie utrudni, a Twój odbiór też zależy od tego, na co się nastawisz;)
Usuń