poniedziałek, 30 czerwca 2014

Anna Kłys "Brudne serca. Jak zafałszowaliśmy historię chłopców z lasu i ubeków"



Anna K. Kłys „Brudne serca. Jak zafałszowaliśmy historię chłopców z lasu i ubeków”, Wielka Litera 2014, ISBN 978-83-64142-34-5, str. 328

Anna K. Kłys jest dziennikarką. „Ma czterdzieści lat, dwójkę dzieci (...). Jej pasją jest społeczeństwo obywatelskie. Działanie pro publico bono. (...) w podstawówce słuchała Voice of America, Radia Wolna Europa, BBC. (...) W liceum zaangażowała się w kolportaż, akcje typu opłatek dla szkoły, transparenty, biblioteka z wydawnictwami podziemnymi, ulotki. (...) Na początku lat dziewięćdziesiątych zaangażowała się w tworzenie pierwszych wolnych mediów. Zawodowo robi zdjęcia, ostatnio znowu pisze” (str. 265-266). Tak przedstawiła sama siebie. Jest autorką wywiadu-rzeki z Bohdanem Smoleniem, który miałam okazję czytać i wspominam go miło, choć nie była to ani zabawna, ani cukierkowa lektura, jak można by pomyśleć, patrząc na nazwisko jej bohatera.

„Pewnego dnia postanowiłam odszukać człowieka, który zniknął sześćdziesiąt cztery lata temu. Dlaczego akurat jego? W jedynym istniejącym wspomnieniu dnia jego śmierci opisany został jako niezwykle odporny psychicznie, zupełnie pogodzony z losem. To zawsze wydawało mi się dziwne w opisach niezłomnych, bohaterskich i honorowych. Stali na baczność przed plutonem egzekucyjnym, jeśli mrużyli oczy – to od słońca, nigdy od łez. A przecież teraz takich ludzi nie ma. Każdy chce żyć, nikt nie chce cierpieć” (str. 13).

Kreśli więc historię Stanisława Cichoszewskiego i Jana Młynarka. „Serca Jana i Stanisława złączyła absurdalna droga. Polityczna. (...) A przecież ani Młynarek nie był zatwardziałym komunistą (nawet nie wiedział, co to znaczy), ani Cichoszewski nie był narodowym patriotą. Ich pierwsze i ostatnie spotkanie – 9 grudnia 1946 roku – było jak cała historia ludowej Polski. Beznadziejne” (str. 21).

Stanisław był milicjantem. Pewnego razu stanął w obronie dziewczyny, którą usiłował zgwałcić sowiecki żołnierz. W krótkiej szarpaninie pistolet wystrzelił, zabijając „Ruska”. W tym momencie zegar zaczął tykać. Został aresztowany, ale uciekł i przez jakiś czas się ukrywał. Ale w tamtych okolicznościach nie mogło to trwać wiecznie.

Po wstępnym naszkicowaniu splecionych w tragiczny sposób losów dwóch młodych mężczyzn, którzy powinni przecież stać po jednej stronie barykady, Kłys w „Wypisach dla dociekliwych” opisuje, „co działo się w Polsce, dokładniej – na ziemiach wyzwalanych przez Armię Czerwoną i LWP. Zimą 1945 roku, latem ’46, wiosną ’47... i pięć i pół roku wcześniej, po 17 września 1939 roku” (str. 42). Posiłkuje się przy tym artykułami prasowymi, ogłoszeniami, zarządzeniami oraz ...donosami. Już samo to ostatnie słowo doskonale odzwierciedla paranoję czasów, jakie nastały po zakończeniu II wojny światowej, kiedy władzę w kraju umacniała PPR, a później PZPR. Kłys wykonała solidną pracę reporterską, zagłębiając się w dokumenty i docierając do ludzi, którzy mogli jeszcze pamiętać wydarzenia sprzed lat. Przystępując do swoich badań nad sprawą Cichoszewskiego, nawet nie przypuszczała, co odkryje. A trafiła na ślad rodzinnej tajemnicy, która zrujnowała jej myślenie o sobie samej, o swojej tożsamości i pochodzeniu.

Bogdan Rymanowski napisał o „Brudnych sercach”, że to „wstrząsająca książka”. Sądzę, że to słowo idealnie do niej pasuje, zastępując wszystkie inne. Celowo pozwoliłam sobie na liczne cytaty, bo tak naprawdę nie wiem, co tutaj zamieścić; jakich słów użyć, żeby oddać swoje wrażenia po lekturze. Przedstawiona treść zwyczajnie nie chce pomieścić mi się w głowie. Na pewno pochłania czytelnika bez reszty i jest napisana w sposób całkowicie go angażujący – tym bardziej że nabiera wymiaru osobistego z chwilą dotarcia do sekretu rodziny autorki, a i wcześniej Kłys pozwala sobie na własne przemyślenia i komentarze, które trafnie oddają chorobę Polski Ludowej. No właśnie, bo te czasy były chore. Nie do uwierzenia jest to, z jak absurdalnych przyczyn wydawano wtedy wyroki kary śmierci, a „wyroków śmierci orzeczonych przez Wojskowy Sąd Rejonowy w Poznaniu było 189, z czego wykonano 76” (str. 35). Dreszcze przebiegają człowiekowi po plecach, gdy pomyśli, jak się żyło zaraz po wojnie, w stanie ciągłego zagrożenia, gdy nie wiadomo było, kto jest twoim wrogiem, a kto przyjacielem, i o co każdy z was walczy.        

Ta opinia, bo nawet nie nazwę jej recenzją, jest tak nieporadna, jak jestem ja wobec tej książki. „Mamy bohaterów i zdrajców, ofiary i katów, stare pomniki dyskretnie wywiezione lub zburzone, a w oprawie muzyki, poezji i wzruszeń odsłaniane nowe. Nie mamy tylko ciągle pojęcia – co powoduje, że zostaje się bohaterem lub zdrajcą. Gdzieś są przemilczane przez dziesięciolecia słowa, ludzie, którzy nie mają grobów, i ci, którzy cieszyli się aktywnością przez ponad czterdzieści lat, a od 1989 roku starają się zniknąć na antypodach pamięci. Są w schemacie, dopasowani do roli, obciosani, szczegóły mogą tylko drażnić” (str. 11). „(...) cholernie trudno zacząć mówić, że przecież to niemożliwe: żeby wszyscy byli w AK, żeby w Wehrmachcie służył tylko jeden dziadek, a nie ćwierć miliona dziadków, że wszyscy pomagali swoim sąsiadom – wysiedlanym, wypędzanym i wywożonym w jedną stronę, że nikt nie brał tego, co do niego nie należało, że radość rozsadzała serca z powodu odzyskania pradawnych ziem piastowskich i zostawienia bratniemu krajowi Białorusi zachodniej. Że od 1945 donosy na sąsiadów, kolegów, uczniów, petentów czy przełożonych pisali wyszkoleni szpiedzy sowieccy – a nie rodacy” (str. 14). I o tym są „Brudne serca”. Przeczytajcie koniecznie.

Wyzwania: „Czytamy książki historyczne”, "Grunt to okładka", „Nie tylko literatura piękna...”, „Polacy nie gęsi”.

15 komentarzy:

  1. Może kiedyś przeczytam, choć nie jestem pewna :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojj nie wiem czy ta książka jest dla mnie..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba nie, ale i tak bym chciała, żebyś spróbowała:)

      Usuń
  3. Ciężki temat, to z pewnością wyczerpująca książka. Ale warto ją przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie warto, to spojrzenie z nowej perspektywy.

      Usuń
  4. Smutna, ale i z pewnością niezwykle wartościowa lektura, a muszę przyznać, że ostatnio temat wojny w książkach niejako mnie prześladuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie też się zbiegły takie lektury w krótkim czasie;)

      Usuń
  5. Książki zawierające taki kawałek historii nie należą do łatwych lektur, ale z pewnością dla kogoś związanego z tymi czasami byłaby to ciekawa książka. Może kiedyś i ja się zainteresuję. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno przynosi nowe spojrzenie, na swój sposób fascynujące.

      Usuń
  6. Zainteresowałas mnie nią, chociaż ja od historii zazwyczaj trzymam sie z daleka

    OdpowiedzUsuń
  7. Niestety tematyka tej książki nie zaciekawiła mnie aż tak bardzo. Obecnie wolę po prostu inne gatunkowo książki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, tak czułam, że Ciebie nie przekonam;)

      Usuń
  8. Cenię taką tematykę, ale nie chce też zbyt często do niej zaglądać, żeby mi nie "obrzydła" hm nie mogę innego słowa w tej chwili znaleźć.

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.