Agnieszka Wojdowicz „Niepokorne. Eliza”, Nasza Księgarnia
2014, ISBN 978-83-10-12518-7, stron 432
Gdy w 1846 roku Elżbieta Pohorecka przysięgała austriackim
żołnierzom, że im nigdy nie wybaczy doznanej z ich strony krzywdy, nawet nie
przypuszczała, że pół wieku później jej nieprzejednana postawa wpłynie na życie
wnuczki, Elizy. Dziewczyna do tej pory praktykowała w otwockiej aptece oraz
pomagała matce w prowadzeniu pensjonatu i opiece nad młodszą siostrą. Teraz
jednak spełnia się jej największe marzenie: zostaje hospitantką Studium
Farmaceutycznego na Uniwersytecie Jagiellońskim. Nie oznacza to, że wszyscy
przyjmują ją z otwartymi ramionami: część profesorów nadal jest przeciwna
edukacji kobiet, których jedyną rolą – według nich - powinno być zamążpójście i
rodzenie dzieci.
„Niepokorne” Agnieszki Wojdowicz zapowiadane są jako
trylogia, co mnie osobiście ogromnie cieszy. Bardzo lubię tak skonstruowane
serie, poświęcone nietuzinkowym kobietom żyjącym w bardziej lub mniej odległych
epokach. „Eliza” – debiutantka tego cyklu – przenosi nas do schyłku XIX wieku,
gdy Polska pozbawiona jest państwowości, a Królestwo Kongresowe, z którego
przyjeżdża Eliza, od Galicji – regionu Klary i Judyty - oddziela granica.
Wojdowicz nie omieszkała podkreślić różnic między tymi dwoma zaborami. Rzuca
się w oczy przede wszystkim stanowczo większa swoboda, jaką mogli cieszyć się
mieszkańcy Galicji. Korzystały z niej także nasze bohaterki, które miały odwagę
iść pod prąd społecznym oczekiwaniom i wybrać własną drogę.
Tak Eliza, jak i Judyta, na pierwszym planie stawiały własny
rozwój. Nie było to popularne stanowisko w tamtych czasach, zarówno wśród
samych kobiet, których zdecydowana większość jednak pokornie wypełniała wolę
rodziny, wychodząc za mąż za wybranego im mężczyznę, jak i wśród tych, którzy
mieliby dostęp do możliwości kształcenia ułatwiać. Nie pomagało także samo
społeczeństwo, które Elizy żałowało, że po studiach będzie musiała zatrudnić
się w jakiejś aptece, jeśli chce wspomagać finansowo matkę i babkę, a Judytę
najczęściej traktowało w kategoriach panienki lekkich obyczajów, bo wiadomo
przecież, że artystki na pewno takie właśnie życie prowadzą. Własne pragnienia
i dążenie do realizowania marzeń obydwie młode kobiety muszą okupić wysoką
ceną. Niepokorność dla nich oznaczała życie w zgodzie z samą sobą, nawet jeśli
oznaczało ono czasem cierpienie i sytuacje, z których widzi się tylko jedno
wyjście.
Powieść Agnieszki Wojdowicz jawi mi się jako dość mroczna.
Wynika to nie tylko z faktu epoki, w jakiej się rozgrywa – kiedy brakowało
nadziei na odmianę narodowego losu i nadejście wytęsknionej wolności. Autorka
postawiła również na trudne, absolutnie nielukrowane, emocje. Pisze o miłości
niełatwej do spełnienia, ale również o tej całkowicie niszczącej, gwałtownej,
toksycznej, od której tak bardzo chciałoby się wyzwolić. Tak nakreślone
problemy powodują, że „Niepokorne” to historia skomplikowana i bolesna; to
opowieść o kobietach, które stoją na rozstaju dróg i których przeznaczeniem
jest ciągle wybierać.
Na każdej stronie „Niepokornych” widać, że Wojdowicz
doskonale odnajduje się w czasach, w których umieściła akcję swojej książki.
Piękną, naturalną polszczyzną kreśli obraz młodopolskiego Krakowa widzianego z
dwóch perspektyw. Razem z nią przespacerujemy się Plantami o szarym zmierzchu i
mglistym świcie, zajrzymy do małej kawiarenki, podglądniemy malarzy przy
sztaludze w ich atelier, a jednocześnie doświadczymy niechęci mieszkańców
miasta, którzy – choć w uprzywilejowanej, można by powiedzieć, pozycji – wcale
nie wyzbyli się swojego prowincjonalizmu i chęci oceniania innych. Mnie
Agnieszka Wojdowicz do swojej wizji przekonała w zupełności i z niecierpliwością
będę czekać na ciąg dalszy, który ma się skoncentrować na Klarze.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Nasza
Księgarnia.
Wyzwania: „Czytamy książki historyczne”, „Czytamy powieści
obyczajowe”, „Polacy nie gęsi”.
Cieszy mnie, że książka Ci się spodobała, leży sobie u mnie na stosiku i czeka na chwilkę wolnego. Dzięki Twojej recenzji doczeka się szybciej :D
OdpowiedzUsuńSpodobała to mało powiedziane;) Czytaj, porównamy wrażenia:)
UsuńMam nadzieję, że na moim stosiku ,,Niepokorne. Eliza" znajdzie się już niedługo. Nie mogę oprzeć się tej powieści.
UsuńI wcale się nie dziwię;)
UsuńMiałaś rację, oj miałaś :)
UsuńJednym słowem koniecznie trzeba przeczytać. O nie wiedziałam, że będzie druga część. Będę polować :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie:) Jak dla mnie druga część mogłaby być już;)
UsuńOj, to kolejna książka z listy moich marzeń:)
OdpowiedzUsuńTę listę chyba mamy taką samą;)
UsuńLubię takie powieści o kobietach, zawsze przeżywam z bohaterkami wszelkie emocje. Muszę mieć tę książkę.
OdpowiedzUsuńEmocji tutaj nie zabraknie, to Ci mogę zagwarantować:)
UsuńTym razem spasuje, bowiem obecnie mam ochotę na jakąś fantastykę, ale jeśli coś się zmieni w tej kwestii, to zastanowię się nad lekturą „Niepokornych” .
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że chcesz dać jej szansę:)
UsuńPrzeczytałam tylko pobieżnie bo,,, ostrzę sobie ząbki na tę właśnie książkę:)))
OdpowiedzUsuńJest warta tego, żeby sobie ostrzyć na nią nie tylko pazurki, ale i apetyt;)
UsuńPiękna okładka. To ona sprawiła, że zajrzałam na Twojego bloga. A książka.. no cóż. Jak książka, szczerze mówiąc. Może będzie ciekawa, bo to zawsze kochany wiek XIX, a może następna rzecz z Mary Sue. Najważniejsze jest jednak to, że mam ochotę na lekturę :)
OdpowiedzUsuńhttp://zakurzone-stronice.blogspot.com/
Musisz spróbować, inaczej się nie przekonasz;)
UsuńAleż się cieszę, że książka pewnie już w przyszłym tygodniu do mnie zawita :)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki, żeby spodobała Ci się tak, jak mnie:)
UsuńJaka ładna okładka!
OdpowiedzUsuńA samą książkę też chętnie bym przeczytała. Uwielbiam historie silnych kobiet.
Całe wydanie jest piękne, zwłaszcza że to moja kolorystyka:)
UsuńI klimaty też moje, cieszę się, że Twoje również;)
Śliczna okładka.. A takie historie lubię.
OdpowiedzUsuńPozostaje więc czytać;)
UsuńI kolejna książka warta przeczytania, z którą chętnie się zapoznam :)
OdpowiedzUsuńI bardzo słusznie:)
UsuńTeż tak sądzę;)
OdpowiedzUsuń