czwartek, 12 czerwca 2014

Mira Jakowienko "Żona enkawudzisty"


Mira Jakowienko „Żona enkawudzisty. Spowiedź Agnessy Mironowej”, Znak 2014, ISBN 978-83-240-3010-1, stron 448

„Obyś żył w ciekawych czasach” - to chińskie, starożytne przekleństwo jak ulał pasuje mi do wspomnień Agnessy Mironowej, tytułowej żony enkawudzisty, z tym że dla niej były one może ciekawe, z perspektywy czytelnika są, przede wszystkim, przerażające. Przyszło jej żyć w epoce, w której Rosję zagarniała stalinowska wszechwładza. NKWD, Czeka, łagry, gułagi, wielki głód, terror, prześladowania, fabrykowane oskarżenia, sądy bez rzetelnych lub jakichkolwiek procesów – to wszystko wywołuje u przeciętnego człowieka strach i niedowierzanie. Agnessa stanowiła element systemu represji, widziała go od środka, będąc jednocześnie jego beneficjentką i ofiarą. Poznając Mironowa, Agnessa wsiadła na tę huśtawkę, na której tak lubił bujać innych „najbardziej genialny”.

Agnessa Argiropuło była z pochodzenia w połowie Greczynką. Wychowywała się w Majkopie na południu Rosji i pewnie gdyby nie wybuch rewolucji, przypuszczalnie razem z siostrą wiodłyby zwyczajne życie żon i matek. Dziewczyna od dzieciństwa wzbudzała zainteresowanie swoją urodą, bo też trzeba przyznać, że rzeczywiście była bardzo ładna. Wystąpiła tu dwustronna zależność – ona podobała się mężczyznom, oni szaleli za nią. Można odnieść wrażenie, że była wiecznie zakochana i że miłość była tym uczuciem, które najbardziej się dla niej liczyło. Gdy została żoną starszego od siebie czerwonego dowódcy, naczelnika sztabu wojsk pogranicznych Kaukazu Północnego, wydawało jej się, że osiągnęła pełnię. Nie miała dzieci, domem zajmowała się służba, więc ona miała czas, by skupiać się na tym, co lubiła najbardziej: na swoim wyglądzie i strojach. Ale najlepsze – i najgorsze zarazem – dopiero nadchodziło.

Gdy uznano, że żony wojskowych powinny okazywać poziom zbliżony do swoich mężów i być świadome ideologicznie, zorganizowano dla nich zajęcia z wiedzy politycznej. Jako dobra małżonka, Agnessa nie chciała zawieść męża. Ale zajęcia prowadził tak przystojny wykładowca, że ta pierwotna motywacja szybko przestała mieć znacznie. Nawiązali płomienny romans, zakończony po sześciu latach ślubem. Dopiero teraz Agnessa mogła zaszaleć i wieść taką egzystencję, do jakiej była stworzona.  

Siergiej Mironow wprowadził żelazną zasadę, że w domu, z żoną, o swojej pracy nie dyskutuje. Jej rolą było umilanie mu życia i funkcje reprezentacyjne, a nie partnerstwo w rozmowie. Jeden jedyny raz popełniła błąd, próbując się za kimś wstawić i przekonała się, co jest dla Sierioży najważniejsze. Dowiedziała się, że nawet dla niej nie miałby litości. Gdy coraz bardziej orientowała się w okrucieństwie rzeczywistości, i tak umiała ją od siebie odpychać i cieszyć się chwilą.

„Spowiedź Agnessy Mironowej” to dobry podtytuł. Snuje ona swą opowieść niespiesznie, dając nam mnóstwo czasu na zastanawianie się, na ile jest w niej wiarygodna. Jak by nie było, można odnieść wrażenie, że jest szczera i prawdziwa. Choć z jednej strony nie da się jej odmówić pewności siebie - zwłaszcza w aspekcie jej kobiecości, niezbitego przekonania, że wszyscy wodzili za nią oczyma, a w określonych kręgach była nawet naśladowana przez panie z towarzystwa – i egoizmu, w którym do pewnego stopnia jest rozbrajająca, gdyż wszystko odnosi do siebie, nie dostrzegając innych powodów czyjegoś zachowania; to z drugiej nie uważam, że kreowała się na kogoś lepszego, niż była. Nie rościła sobie pretensji np. do stanu wykształcenia – liczyło się dla niej światowe życie i to miała, więc była szczęśliwa. O jej upodobaniach najlepiej świadczy fakt, że po tylu latach doskonale pamiętała szczegóły swoich wieczorowych toalet.
I to chyba właśnie jest najbardziej wstrząsające, z tym że szok ten nazwałabym „cichym”. Tutaj nie ma jakiegoś spektakularnego epizodu, konkretnej sytuacji, która wyprowadza z równowagi. Szokuje sam fakt, że Agnessa żyje jak królowa w raju, gdy tymczasem jej mąż skazuje na śmierć tysiące ludzi, bo takie ma rozkazy, liczby muszą się zgadzać i trzeba się wykazywać. Nie wierzę, że Mironowa nie miała świadomości, co robi jej mąż. Przytacza różne zdarzenia, które według niej przemawiają za jego dobrocią, za tym, że gdyby mógł, postąpiłby inaczej, ale skoro sam o sobie mówił, że jest „psem Stalina”...   

Przejmuje też postawa kobiety, gdy już trafiła na zesłanie. Nie załamuje się, nie poddaje przeciwnościom, ma tylko jeden cel: ona wie, że musi przeżyć, mimo wszystko. Woli życia nie zabrakło jej nigdy, do samego końca, także wtedy, gdy opowiadała swoje dzieje Mirze Jakowienko.

„Żona enkawudzisty” przeniosła mnie do świata pełnego grozy i lęku, ale ukazała mi częściowo także jego drugie oblicze. Uświadomiła też dobitnie, że w tamtej rzeczywistości nie można było mieć żadnej pewności, że będąc pupilkiem władzy, nie zostanie się zaraz strąconym na samo dno piekieł. Dotyczyło to oczywiście także zwykłych, szarych ludzi: w jednej chwili jesteś, w drugiej nie ma już po tobie żadnego śladu, a wszystko to przez jakiś wydumany, paranoidalny powód. Tę książkę warto przeczytać, by spojrzeć kolejny raz na system totalitarny, potrafiący wynosić na szczyty i równie szybko zrzucający w otchłań. "Zagwozdka numer jeden: jak to jest możliwe, że miliony niewinnych ludzi były poddawane torturom i cierpieniom tylko dlatego, że jeden człowiek miał szkaradny charakter i łamał prawo?" (str. 341). Czy na to pytanie da się odpowiedzieć?  

Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Pani Agnieszce z Wydawnictwa Znak Horyzont.

http://www.znak.com.pl/kartoteka,ksiazka,4625,Zona-enkawudzisty

Wyzwania: „Czytamy książki historyczne”, „Nie tylko literatura piękna”.

28 komentarzy:

  1. Domyślałam się, że ten tytuł może mi przypaść do gustu:) Dziękuję Kochana, na Twoich opiniach zawsze mogę polegać i nigdy jeszcze się nie zawiodłam gdy sama sięgnęłam po książkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu, nawet nie wiesz, jak miło czytać takie słowa:) Cieszy mnie Twoje zdanie, tym bardziej że znaczy ono, iż mamy podobny gust, a dobrze mieć bratnią, czytelniczą duszę:)

      Usuń
  2. A chętnie przeczytam, może nie w najbliższym czasie, ale jak pokończę swoje stosiki, to czemu nie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytaj, tym bardziej że taka publikacja na pewno na długo zostanie w pamięci:)

      Usuń
  3. Chętnie sięgnę po książkę, wydaje się być bardzo emocjonalna.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie jest to moja tematyka, ale fani książek historycznych z pewnością nie będą rozczarowani :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Tytuł na początku troszkę mnie odstraszył, ale książka sama w sobie na pewno jest ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oryginalny tytuł to "Agnessa", który nic by nam raczej nie mówił o zawartości, stąd pewnie polski w takim brzmieniu:)

      Usuń
  6. Oj nie wiem czy znajdę dla niej czas, ale kto wie :))

    OdpowiedzUsuń
  7. Historia tej kobiety mnie zaintrygowała. Z pewnością nie jest to postać jednoznaczna i zapada w pamięć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście Agnessa jest nietuzinkowa i warto ją poznać.

      Usuń
  8. Mogliby zrobić film na podstawie tej książki:) widać,że jest bardzo ciekawa i godna uwagi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się, Aguś, niektóre epizody to gotowe obrazy filmowe:)

      Usuń
  9. Zapewne jest to interesująca publikacja, tak przynajmniej wynika z twojej recenzji, jednak mnie niestety nie zainteresowała jej tematyka, dlatego nie będę się zmuszać.

    OdpowiedzUsuń
  10. Widziałam zapowiedzi tej książki, bardzo chcę ją przeczytać, z resztą można się było tego spodziewać ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się więc, że dołożyłam swoją cegiełkę do Twoich chęci:)

      Usuń
  11. Tym razem nie dla mnie, ale znam kogoś komu mogę tą książkę polecić.

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo mnie intryguje ten tytuł no i polubiłam serię znak horyzont, mają ciekawe publikacje.

    OdpowiedzUsuń
  13. Mam tę książkę na półce. Mam nadzieję, że przypadnie mi do gustu tak samo jak Tobie ;)

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.