Jan Karski „Tajne państwo. Opowieść o polskim Podziemiu”,
Znak Horyzont 2014, ISBN 978-83-240-3005, str. 544
W 2014 r. minęła setna rocznica urodzin Jana Karskiego. Tak
naprawdę nazywał się Jan Kozielewski i w 1939 r. zajmował się przygotowaniami
do napisania doktoratu z dziedziny demografii. Ukończył uniwersytet we Lwowie i
roczną służbę wojskową. Trzy lata zajęły mu badania, którym oddawał się w
bibliotekach Szwajcarii, Niemiec i Anglii. Chyba nigdy nie przypuszczał, do
czego przydadzą mu się szlifowane z wytrwałością języki obce.
Gdy pod koniec sierpnia 1939 r. otrzymał rozkaz
mobilizacyjny, wyjechał do Oświęcimia, gdzie jego pułk artylerii, której był
podporucznikiem, miał zająć kwatery.
Tak zaczęła się jego wędrówka – przez
rosyjską niewolę po wymianę jeńców z Niemcami. Gdy dotarł do Warszawy,
skierował swe kroki do jednego z najlepszych przyjaciół. Tak trafił do
konspiracji, a jego pierwsze misje wiązały się z wyjazdem do Poznania, a
później Lwowa. Został emisariuszem Delegata Rządu RP na Kraj i Komendanta Armii
Krajowej do Rządu RP i Naczelnego Wodza w Londynie. Jego kurierskie drogi
wielokrotnie wiodły z Warszawy do Paryża i Londynu.
Jego najważniejsza misja przypadła na rok 1942. Wtedy to
udało mu się dostać do warszawskiego getta oraz obozu zagłady w Bełżcu. To, co
tam zobaczył, zapamiętał na całe życie, a dzięki jego świadectwu zostało to
także w myślach tysięcy jego czytelników. Miał za zadanie poinformować
zachodnich przywódców o tym, jakich zbrodni dopuszczają się hitlerowcy na
ziemiach polskich. Ogromny żal wzbudza ich postawa, bo nawet jeśli przyjęli do
wiadomości jego sprawozdanie, co nie było sprawą oczywistą (mając przed sobą
naocznego świadka męki Żydów, twierdzili, że „nie mogą w to uwierzyć”) – to z
nowo zdobytą, przerażającą wiedzą nie zrobili nic, ograniczając się do
ogólników, że po wojnie wszyscy Niemcy zostaną osądzeni, co niewątpliwie bardzo
pomogło kolejnym rzeszom ludności żydowskiej, mordowanych na tak masową skalę w
tak drastyczny sposób...
„Tajne państwo” ukazało się po raz pierwszy w 1944 r., po
przyjeździe Jana Karskiego do Stanów Zjednoczonych; pisał on także liczne
artykuły prasowe, przekazujące społeczeństwu prawdziwy obraz okupacji
hitlerowskiej. Jego książkę można rozpatrywać pod kątem osobistej historii
kuriera z Warszawy oraz struktury i działalności polskiego Podziemia. Właśnie
te dwie perspektywy nadają tej relacji wartości: mamy spojrzenie na jednostkę
oraz jednostki na czasy, w jakich przyszło jej żyć i się rozwijać, bo nie
zapominajmy, że w chwili wybuchu wojny Karski miał dopiero dwadzieścia pięć
lat. Opierał się na wspomnieniach i zapiskach, „nie wszystko mógł powiedzieć
wprost” (str. 7), zachowując dla siebie szczegóły, które mogłyby komuś z
opisywanych zaszkodzić – stąd uzupełnienie w postaci Klucza z rozszyfrowanymi
nazwiskami osób, które przewijają się przez karty publikacji. Jego narracja ma
charakter reportażu, który jednak czyta się tak, jak powieść – ja miejscami
musiałam sama siebie sprowadzać na ziemię, że jest to opowieść autentyczna, a
nie wytwór czyjejś wyobraźni. Tym bardziej że niektóre przedstawione wydarzenia
są naprawdę wstrząsające. Taka właśnie jest relacja z pobytu w getcie i obozie,
ale też ta, gdy Karski dostał się w ręce gestapo i obawiając się, że nie
zniesie kolejnej porcji tortur, próbował popełnić samobójstwo. Myślę, że nie
muszę nazywać po imieniu moich uczuć, wystarczy, jeśli powiem, że takich
obrazów nie da się już wyrzucić z głowy i z pamięci.
„Tajne państwo” to nie jest książka do podobania się. Nie
jest to też książka do oceny – to pozycja do obowiązkowego przeczytania i
zapamiętania jej przesłania. Pamiętając o tym, co było, nie wolno nigdy
dopuścić, by coś tak niepojętego kiedykolwiek się powtórzyło. Tym, którzy wtedy
walczyli, należy się bezwzględny szacunek i wieczna cześć. Oni nie zastanawiali
się, czy iść walczyć i co im z tego przyjdzie, dla nich było to naturalne, bo
wolna Ojczyzna to nie były tylko górnolotne, ale puste słowa. Dzięki Janowi
Karskiemu mogliśmy poznać niektórych z nich i jego samego. I chwała mu za to.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Pani Agnieszce z
Wydawnictwa Znak Horyzont.
Wyzwania: „Czytamy książki historyczne”, „Nie tylko
literatura piękna...”, „Polacy nie gęsi”.
Takich książek nie można pomijać.
OdpowiedzUsuńTym bardziej, że na zachodzie odpowiedzialność Niemców za wojnę już się rozmywa.
Też tak uważam.
UsuńZapewne jest to bardzo wartościowa pozycja, jednak muszę z niej zrezygnować, bowiem mam za dużo innych zobowiązań czytelniczych.
OdpowiedzUsuńRozumiem;)
UsuńJestem zainteresowana tematem:)
OdpowiedzUsuńTo dobrze, cieszy mnie to:)
UsuńZgadzam się, że takich książek nie sposób ocenić. Trzeba czytać!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że jesteśmy tego samego zdania:)
UsuńKoniecznie muszę ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńTeż tak sądzę.
UsuńNie pozostaje mi nic innego, tylko książkę przeczytać jako obowiązkową lekturę.
OdpowiedzUsuńDobrze, że też tak uważasz, bo jak widzisz po liczbie komentarzy, jesteśmy raczej w mniejszości;)
UsuńWiedziałam, że ją połkniesz :) Mnie wkurzały przypisy zawarte na końcu, gdzie i tak był spis innych rzeczy, ale to taka uwaga techniczna.
OdpowiedzUsuńTak mi jakoś wyszło;)
Usuń