Alina Krzywiec „Kolebka. Teraz, kiedyś, później”, Prószyński
i S-ka 2014, ISBN 978-83-7839-674-1, stron 360
Martę wychowywali dziadkowie, w niewielkiej wsi na Dolnym
Śląsku. Gdy dorosła, zrobiła wszystko, by się stamtąd wyrwać i wyjechała do
Warszawy. Zaczęła studia, potem pracę w telefonicznym biurze obsługi klienta, z
chłopakiem zamieszkała w lokatorskim pokoju. Nie zdążyła sobie wyobrazić siebie
jako matki, bo poroniła. Wtedy dowiedziała się o ultimatum, jakie postawiła jej
babka Flora. Dziewczyna miała wrócić do Starego Zamku, do rodzinnego domu, w
innym przypadku zapisze go Kościołowi, co Martę nieco dziwi, bo stosunki babki
z tą instytucją były „niestandardowe” (str. 16). Trzy lata przed trzydziestką Marta wraca do punktu, z którego
uciekła i decyduje się na nowe życie. Poznaje także rodzinne tajemnice.
Alina Krzywiec jest autorką dwóch powieści: niniejszej i
„Długiej zimy w N.”. Lubię sięgać po książki pisarzy, którzy dopiero niedawno
zaistnieli na rynku wydawniczym. Do „Kolebki” przyciągały mnie dodatkowo
rodzinne tajemnice. Może nie jest to temat tchnący świeżością czy szczególnie
odkrywczy, ale wybierając taki motyw, zawsze liczę na pewien dreszczyk emocji i
ciekawe przeżycia. Czy tak było tym razem? Niestety nie do końca.
Dziwnym zbiegiem okoliczności to kolejna w tym miesiącu
powieść, której główna bohaterka ma na imię Marta i która nie przypadła mi do
gustu. Ta „kolebkowa” Marta miała w sobie coś, co mnie od niej odpychało, nie
rozumiałam jej reakcji, albo całkowicie spokojnych i obojętnych wobec czegoś,
co wymagało większego nakładu emocji, albo wręcz przeciwnie, przesadzonych i
nadmiernie pobudliwych. Miejscami nie pojmowałam, o co tak naprawdę jej chodzi.
Przez to kolejne strzępki z życia babki, które poznawała, nie były w stanie
mnie specjalnie poruszyć – choć w tej historii bez wątpienia tkwił potencjał –
czego zdecydowanie oczekiwałam. Zabrakło mi również pewnego uporządkowania, dla
mnie fabularna przeszłość sprawiła wrażenie zupełnego chaosu.
Najprawdopodobniej przeszkadzała mi właśnie narracja Marty. Wydaje mi się, że
dla konstrukcji powieści lepiej byłoby oddać głos samej Florze, a także matce
Marty i Laurze, oraz stworzyć kilka płaszczyzn czasowych. Akcja nabrałaby
głębi, a i sama lektura dawałaby więcej komfortu czytelniczego. Ale to
oczywiście tylko moje zdanie.
„Kolebka” to powieść o odkrywaniu własnych korzeni, czasem
nawet wbrew swojej woli, i o równoczesnym odnajdowaniu własnej drogi i miejsca
w życiu. Mnie trochę rozczarowała, ale nie odradzam, sprawdźcie sami, czy Wam
się spodoba.
Wyzwania: „Czytamy powieści obyczajowe”, „Polacy nie gęsi”.
Może przeczytam, ale aż tak bardzo nie przykuła mojej uwagi :) Mam ważniejsze pozycje na oku :)
OdpowiedzUsuńJasne, nie namawiam;)
UsuńNiezwykle piękna okładka, ale reszta nie zaskakuje i raczej nie zachęca do lektury.
OdpowiedzUsuńhttp://zakurzone-stronice.blogspot.com/
O tak, okładka ma coś w sobie, szkoda, że zawartość z nią nie współgra.
UsuńNie jestem do końca przekonana.
OdpowiedzUsuńNie dziwię się:)
UsuńJa też wolałabym kilka płaszczyzn czasowych. Ale nie mówię nie, może uda mi się przeczytać tę książkę.
OdpowiedzUsuńSpróbować zawsze możesz;)
UsuńZastanawiałam się nad tą książką podczas przeglądania oferty wydawnictwa, ale jednak spasowałam i teraz widzę po twojej recenzji, że to była słuszna decyzja.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem tak, ale głowy nie dam;)
UsuńZ tymi tajemnicami rodzinnymi mam podobnie. Zawsze liczę na taki dreszczyk towarzyszący odgrzebywaniu przeszłości.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, a tutaj było tak jakoś bezpłciowo...
UsuńA może właśnie taka miała być kreacja głównej bohaterki? Szkoda, że książka Cię rozczarowała, bo zapowiadała się świetnie...
OdpowiedzUsuńMożliwe, Kasiu, ale mimo wszystko mnie to nie przekonuje.
UsuńChyba jednak odpuszczam. Nie moja tematyka.
OdpowiedzUsuńRozumiem;)
UsuńNie miałam do czynienia z autorka i jakoś nie będzie to mój must read, ale jak nadarzy się okazja to pewnie przeczytam.
OdpowiedzUsuńPewnie, że tak, ja bym chciała mimo wszystko przeczytać drugą jej powieść, może jest lepsza:)
Usuń