Wiesława Bancarzewska „Zapiski z Annopola”, Nasza Księgarnia
2014, ISBN 978-83-10-12647-4, stron 448
Jest lato 1938 roku. Anna Obrycka wraz z mężem Olkiem i
córką Walentynką, mieszka w Annopolu, majątku, którego Olek jest
administratorem. Codzienność kobiety wypełnia czas spędzany z dzieckiem, troska
o dom oraz pisanie, gdyż od pewnego czasu w warszawskim wydawnictwie Nasza
Księgarnia wydaje książeczki dla najmłodszych w serii o Idealnym Lesie i jego
mieszkańcach. Ma grono oddanych przyjaciół i zazwyczaj nie myśli już o świecie,
w którym funkcjonowała jako Anka Duszkowska. Pogodziła się już z tą
niespotykaną możliwością podróżowania w czasie, ale wybrała : teraz jej życie
to schyłek lat trzydziestych. Sen z powiek spędza jej jednak wojna, która już
wkrótce na pewno wybuchnie.
Gdy na początku tego roku recenzowałam debiut Wiesławy
Bancarzewskiej, „Powrót do Nałęczowa”, pisałam, że mocno liczę na kontynuację.
Chyba więc nie muszę tłumaczyć, jak wielka była moja radość, gdy zobaczyłam jej
zapowiedź. Bo tak naprawdę – mimo mojego początkowego dystansu wobec tego
fantastycznego elementu fabuły – Bancarzewska mnie zaczarowała. Tak, to dobre
słowo. Urzekła i porwała mnie wszystkim: oryginalnością i niebanalnością
swojego pomysłu, świeżością jego wykonania, lekkością i wdziękiem, z jakim
pisała, zwłaszcza o rodzących się uczuciach, poczuciem humoru, a przede
wszystkim klimatem i doskonale oddanym pięknem codziennego życia w
międzywojniu. I tak jak początkowo miałam wątpliwości, tak błyskawicznie
zostały one rozwiane, bo nie tylko Anna przeniosła się w czas mojej ulubionej
epoki w dziejach Polski – ona zabrała mnie ze sobą. Zapomniałam całkowicie o
otoczeniu, w jakim czytam, tak wyraźnie pokazującym, że żyję w dwudziestym
pierwszym wieku. „Zapiski z Annopola” mają tę samą właściwość – zaczęłam
lekturę i przepadłam, ocknąwszy się dopiero na ostatniej stronie, z żalem, że
to już koniec (ale tak jak po pierwszej części liczyłam na ciąg dalszy, tak
teraz moje oczekiwania są identyczne, tym bardziej że pewne wątki zostały
przedstawione w sposób wielce intrygujący i rodzący niebywałą ciekawość, a nie
wątpię, że z ich szczegółową kreacją autorka nie miałaby najmniejszych
problemów, wykonując przy tym świetną pracę merytoryczną).
Kolejny raz Bancarzewska pokazała, jak wielką siłę daje
rodzina i jak wiele posiada człowiek otoczony bliskimi ludźmi, z którymi może
dzielić radości i smutki, którym może się zwierzyć, wśród których może być
sobą, którzy zwyczajnie są obok. Co istotne, pisarka stworzyła całkiem nową
opowieść, nie sięgnęła po sprawdzone rozwiązania z pierwszej części i losy
rodziny ojca Ani przedstawiła z werwą, więc śledziłam je z zapartym tchem. Choć
może duża zasługa w tym drobiazgowo odmalowanych realiów, dla mnie
fascynujących – bo co innego czytać publikację historyczną, popularnonaukową, a
co innego powieść, w której są one tak wiernie odtworzone i znakomicie zgrane z
pozostałymi akcentami fabuły. Środki ówczesnego transportu, stroje, konwenanse,
drobne ploteczki, idealnie wkomponowane fragmenty artykułów prasowych – to
wszystko sprawia, że ta powieść po prostu żyje. Żyją także postaci wybitne:
Janusz Korczak, Józef Czechowicz, Jan Marcin Szancer, których koleżanką z
jednego podwórka uczyniła autorka Anię. Możemy także zajrzeć za kulisy
przedwojennej pracy Naszej Księgarni, co nadaje pewnego smaczku całej historii.
Ale oczywiście obrazy warunków i otoczenia to za mało, jakże
ważni są przecież bohaterowie. Oprócz państwa Obryckich: Ani, której jeszcze
czasem zdarza się myśleć „przyszłościowo” i wykorzystywać wynalazki
późniejszych czasów, oraz Olka, niezmiennie w swojej żywiołowej żonie
zakochanego i jawnie tę miłość okazującego, koloru nadaje także Walentynka,
niezwykle bystre dziecko, od małego wyczulone na niesprawiedliwość społeczną –
ku uciesze swojej mamy-emancypantki. Z polotem i swadą nakreślono również
sylwetki Marii i Tadeusza, Józka; pojawił się także czarny charakter: Biniu
Pieniążek i jego Gryzia.
Obok żalu po skończonej lekturze, „Zapiski z Annopola”
wywołały jeszcze jedno uczucie: czysty zachwyt. Miałam zaszczyt obcować z prozą
wyjątkową, do której – w mojej opinii – pasują słowa wielkie, wcale nie będące
przesadą. Do Wiesławy Bancarzewskiej kieruję osobisty apel: niech Pani pisze,
pisze jak najwięcej. Pani pióro, nieograniczona wyobraźnia i talent to skarb,
którym trzeba się dzielić. Ku radości czytelników takich jak ja.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Nasza
Księgarnia.
Wyzwania: „Czytamy książki historyczne”, „Czytamy powieści
obyczajowe”, "Lata dwudzieste, lata trzydzieste...", „Polacy nie gęsi”.
Ohoo jak Paulunia TAK zachwala to musi książka być już wspaniała i nie ma co się zastanawiać tylko brać i czytać:))
OdpowiedzUsuńWłaśnie tak, Aguś; jakby nie to, że już mi przymiotników zaczynało brakować, to zachwalałabym dalej:)
UsuńMiałam i nadal mam ogromną ochotę na "Powrót do Nałęczowa" widzę, że i tę książkę muszę przeczytać. To jak ją opisujesz sprawia że bezdyskusyjnie zapisuję ją na liście "must have"
OdpowiedzUsuńKasia, przeczytaj obie, bo ja nawet tak entuzjastyczną opinią nie wiem, czy oddałam to, jak bardzo mi się one podobały:)
UsuńTo moje książkowe marzenie. Jeśli Tobie się podobało to jestem pewna, że ja również będę zachwycona.
OdpowiedzUsuńBiorąc pod uwagę nasz bardzo zbliżony gust, myślę, że tak właśnie będzie:)
UsuńRozumiem, że Zapiski to druga część? A nie będzie problemu jeśli lekturę rozpocznę od tego właśnie tytułu - bo do mnie zmierza i jakoś chyba przegapiłam, że jest "Powrót do Nałęczowa" :( Teraz boję się, lekko, że się nie odnajdę w historii :(
OdpowiedzUsuńTak, Kasiu, druga część. Moim zdaniem w historii się odnajdziesz, ale jednak dużo stracisz, pomijając "Powrót do Nałęczowa", np. sam sposób transportowania się Ani w czasie może Ci się wydać niejasny. Może spróbuj poszukać pierwszego tomu w bibliotekach?
UsuńMuszę w końcu przeczytać pierwszą część, narobiłaś mi wielkiej ochoty.
OdpowiedzUsuńI o to chodziło:)
UsuńSkoro ty po tej lekturze czujesz czysty zachwyt to chyba i ja muszę skusić się na nią, bo po tak mega pochlebnej recenzji nie pozostaje mi już nic innego ;)
OdpowiedzUsuńAno nie pozostaje;) Tylko zacznij od pierwszej części, lepiej wczujesz się w całą historię:)
UsuńMnie również nie przekonuje zawarty w tej książce wątek fantastyczny, ale jeśli uważasz, że autorka sprytnie wplotła go w tok fabuły, to chyba dam Ci się przekonać i przeczytam ,,Zapiski z Annopola". W końcu kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana :)
OdpowiedzUsuńWłaściwie to obawy przed nim miałam tylko przez moment w pierwszej części, potem historia porywa tak, że przestaje się na to zwracać uwagę:)
Usuńtak się składa, że znam wiele osób z Annopola, jak również z Nałęczowa ;) mogłabym nawet powiedzieć, że okres dzieciństwa i strony rodzinne (mimo, że dzieli je spora odległość to znane mi są bardzo dobrze)
OdpowiedzUsuńchciałabym przeczytać książkę, gdzie w tle byłyby te strony :) nawet nie wiedziałam, że coś takiego ktoś napisał ;)
No to ta książka jest idealna dla Ciebie:)
UsuńA ja jeszcze nie znam pierwszej części, jaka szkoda!
OdpowiedzUsuńNaprawdę szkoda, pędź, Kasiu, do najbliższej biblioteki, może uda się znaleźć:)
UsuńCzytałam "Powrót do Nałęczowa" i byłam pod wrażeniem bardzo pozytywnym, odnoszę wrażenie, że ta część jest jeszcze lepsza, dlatego koniecznie muszę przeczytać.
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy lepsza, bo obie są świetne, ale na pewno trzyma bardzo wysoki poziom:)
Usuń