Elizabeth Haran „Szept wiatru”, Akurat 2014, ISBN
978-83-7758-389-0, stron 576
Rodzice Amelii Divine uwielbiali rozpieszczać swoje dzieci:
córkę i młodszego syna. Ich uprzywilejowana pozycja pozwalała im spełniać
najwymyślniejsze nawet zachcianki dorastającej panienki. Nic więc dziwnego, że
Amelia skupiona była tylko na sobie. Najbardziej interesowały ją ciągle nowe
kreacje, dzięki którym mogła zadawać szyku w towarzystwie i powodować zazdrość
konkurentek, oraz wymyślanie rozrywek odpowiednich dla młodej kobiety z jej
pozycją. Ten świat pozbawiony jakichkolwiek trosk, za to pełen przyjemności,
zawalił się wraz z tragiczną śmiercią rodziców i Marcusa.
Amelia i Sara spotykają się na pokładzie statku. Ta pierwsza
udaje się do ludzi, którzy mają jej zapewnić opiekę, do najlepszej przyjaciółki
swojej matki. Sara ostatnie dwa lata swojej kary ma terminować u farmera na
jego gospodarstwie, zajmując się szóstką jego dzieci. Dochodzi jednak do
katastrofy parowca, z której uratują się tylko one dwie. Gdy Amelia traci
pamięć, Sara ratującemu je latarnikowi przedstawia się jako Amelia Divine. W
zamianie tożsamości widzi dla siebie szansę na odwrócenie parszywego losu.
Prawdziwa Amelia zostaje służącą, a Sara udaje się do państwa Ashbych. Czy taka
mistyfikacja ma szansę się udać?
Elizabeth Haran umiejscowiła akcję swojej powieści w odludnej
części Australii, pod koniec pierwszej połowy XIX wieku. Wspominam o tym nie
bez powodu, ponieważ dzika i surowa przyroda, czy może szerzej – natura, tego
kontynentu stanowi istotną część fabuły, z jednej strony pokazując, jak mocno
człowiek może być z nią związany (przykład Evana Finnlaya oraz Gabriela
Donnelly’ego), z drugiej udowadniając, jak bardzo może być groźna i
niebezpieczna (sama katastrofa oraz późniejsza „działalność” Carlotty).
Podobało mi się, jak Haran wplotła w swą opowieść miłość do ojczystej ziemi,
jej flory i fauny oraz ich piękna, czyniąc to w sposób, który ani przez moment
nie przytłacza i nie nuży. Na mnie osobiście te fragmenty robiły wielkie
wrażenie, ponieważ Australia to jedno z tych miejsc na Ziemi, które bardzo
chciałabym zobaczyć.
„Szept wiatru” zapewnia prawdziwą karuzelę emocji związanych
z postawami głównych bohaterek. Już sam pierwszy rozdział obfituje w silne
wrażenia i pozwala wyrobić sobie opinię na temat Amelii i Sary. Ale gwarantuję,
że będzie to inne zdanie, niż to, które pojawi się w trakcie lektury i po jej
zakończeniu. Stosunek do postaci zmienia się jak w kalejdoskopie i towarzyszy
mu skrajność: od sympatii do nienawiści, od zrozumienia po całkowitą irytację,
i jeszcze parę innych, ulokowanych na przeciwstawnych biegunach. Na rozwoju
fabuły, o dziwo, zyskuje Amelia, której na początku na pewno nie zaliczyłabym
do mojego ulubionego typu postaci, bo to, co zrobiła, było bulwersujące (choć
oczywiście, jak powie później Edna, nikt nie wie, jak zachowałby się, gdyby
przyszło mu ratować własne życie). Znaczenie ma tutaj również fakt, iż
postawiono ją w sytuacji, której nie potrafi sprostać, bo zwyczajnie nie umie:
skąd szlachcianka taka jak ona, miałaby wiedzieć, jak gotować czy mieć praktykę
w prowadzeniu domu, zwłaszcza takiego pozbawionego wszelkich udogodnień? Siłą
rzeczy zaczyna się jej współczuć, tym bardziej że nie cieszy się zaufaniem ze
strony dzieci swojego gospodarza; a gdy na horyzoncie pojawia się wredna
Włoszka, automatycznie i z pełnym przekonaniem przechodzi się na stronę Amelii.
Inaczej rzecz ma się z Sarą. Wiedząc, przez co przeszła i wykazując się
empatią, można zrozumieć, co nią kierowało, co chciała osiągnąć, ale z czasem
metody, jakimi się posługiwała, zaczynają już tylko drażnić. Z takiej huśtawki,
sinusoidy, można łatwo wysnuć jedno przekonanie: Elizabeth Haran wie, jak pisać
o emocjach, by wydawały się naturalne i jak konstruować intrygujące fabuły, by
dawały czytelnikowi swobodę i komfort lektury. Jedno mam tylko małe ale: epilog
w moim odczuciu został potraktowany trochę zbyt powierzchownie, wszystko
rozstrzygnęło się za szybko, zabrakło mi pełniejszego rozbudowania, ale nie ma
to wpływu na moją ostateczną ocenę.
A ta może być tylko pozytywna. „Szept wiatru” to świetna
historia, do której nie da się – i nie chce się – podejść z dystansem.
Konfrontacja bohaterek o różnych charakterach wywołuje burzę uczuć, a to jest
coś, co w powieściach obyczajowych lubię najbardziej. Mam nadzieję, że poza
zapowiadanym „Pod płonącym niebem”, na polskim rynku ukażą się jeszcze inne z
dwunastu książek Elizabeth Haran.
Za egzemplarz recenzencki, przekazany przez Wydawnictwo
Akurat, dziękuję Pani Annie Małysiak z Business & Culture.
I kolejna fajna książka do przeczytania, trafia na moją listę ;)
OdpowiedzUsuńI dobrze, bo naprawdę jest fajna:) Choć to słowo chyba nie oddaje w pełni jej wartości;)
UsuńOd kiedy zobaczyłam ją u Ciebie w stosiku mam na nią ochotę. A powiedz mikroi się tam jakiś romansik?
OdpowiedzUsuńMówię Ci w sekrecie, że i owszem;)
Usuńno tego potrzebowałam jeszcze :D
UsuńPozostaje Ci więc tylko czytać i dobrze się bawić;)
UsuńCiekawi mnie zakończenie tej książki, więc chyba nie mam wyjścia i muszę ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńNo chyba nie masz, bo ja Ci go nie zdradzę;)
UsuńKsiążka zapowiada się niezwykle interesująco, więc z pewnością prędzej czy później po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńPolecam, na lato pasuje szczególnie:)
UsuńO? Tym razem mnie zaciekawiłaś i chętnie poznam powyższą pozycję. Mam nadzieję, że przypadnie mi do gustu równie mocno jak tobie.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że powinna Ci się spodobać, jest sporo emocji, które lubisz:)
UsuńNie znam tej autorki,ale po Twojej recenzji mam ochotę ją poznać.
OdpowiedzUsuńJa też trochę ryzykowałam, zamawiając ją do recenzji, ale absolutnie nie żałuję:)
UsuńChętnie ją kiedyś poznam :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło :):*
Polecam:)
UsuńRaczej mnie nie zachęca, mimo Twojej recenzji. Cień wiatru.. szept wiatru.. Co to ludzie nie wymyślają..
OdpowiedzUsuńhttp://zakurzone-stronice.blogspot.com/
Jakoś nie mogę Ci dogodzić z lekturami;)
UsuńCudowna książka, bardzo polubiłam obie bohaterki:)
OdpowiedzUsuńWiększy problem miałam z Sarą;)
UsuńJa troszkę też, szczególnie pod koniec, ale generalnie miała troszkę racji i dzięki niej Amelia "wyszła na ludzi" :)
UsuńStarałam się cały czas pamiętać o tym, co przeszła, ale i tak miejscami mnie denerwowała;)
UsuńKoniecznie muszę tę książkę przeczytać - koniecznie.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że to opowieść w Twoich klimatach:)
UsuńO jej! Australia w książce - tego jeszcze nie było. Kolejna, cudowna, emocjonalna i piękna obyczajówka do przeczytania :)
OdpowiedzUsuńCzyżby Ciebie też fascynował ten region świata?:)
UsuńDo tej pory czytałam tylko jedną książkę, której akcja miała miejsce w Australii, a właściwie na Tasmanii i byłam nią oczarowana :) Muszę rozejrzeć się za tą pozycją, bo i fabuła zapowiada świetną lekturę :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie jestem po lekturze tej książki i bardzo mi się podobała!
OdpowiedzUsuńpasion-libros.blogspot.com
Cieszę się i wcale się temu nie dziwię;)
Usuń