piątek, 28 marca 2014

Sławomir Koper "Polskie piekiełko"


Sławomir Koper „Polskie piekiełko. Obrazy z życia elit emigracyjnych 1939-1945”, Bellona 2012, ISBN 978-83-11-12301-4, stron 440

„Polskie piekiełko” to ósma książka Sławomira Kopra, którą przeczytałam (przede mną jeszcze cztery: trzy z cyklu o dwudziestoleciu i jedna o PRL-u). Choć podobały mi się wszystkie, a jak wspominałam ostatnio, autora uwielbiam z każdą coraz bardziej, to zaczęłam się zastanawiać, czy jest wśród nich ta „naj”, która najmocniej przypadła mi do gustu, która najbardziej mnie poruszyła. Ciężko wybrać, ale to chyba właśnie „Polskie piekiełko” zajmie, póki co, to zaszczytne miejsce. Choć nie wiem, czy będę potrafiła wytłumaczyć dlaczego.

Ta publikacja swoim układem odbiega nieco od innych książek historyka. Zazwyczaj po krótkim wstępie przedstawia on kolejnych bohaterów. Tym razem jest podobnie, ale nie do końca, ponieważ losy postaci były ze sobą na tyle splecione, że przewijają się one prawie w każdym rozdziale. Koper pisze o końcu pewnej epoki, którą wyznaczyła śmierć Marszałka Józefa Piłsudskiego. Gdy go zabrakło, wszyscy musieli odnaleźć się w nowej, odmiennej rzeczywistości bez Przywódcy, którego testamentu politycznego nie uszanowano. Na stanowisko prezydenta wybrał Walerego Sławka, ale urzędujący Ignacy Mościcki ani myślał ustąpić pola. Na Naczelnego Wodza wyznaczył Edwarda Śmigłego-Rydza lub Kazimierza Sosnkowskiego. Nie wydał dyspozycji co do urzędu premiera i tylko minister spraw zagranicznych, Józef Beck, okazał się osobą zgodną z wolą Marszałka. Koper pisze, jak wyglądały ostatnie chwile przed wybuchem wojny i jak propaganda utwierdzała w przekonaniu, że niemieckiej armii nie ma się co obawiać. 

W drugim rozdziale Koper kreśli sylwetkę generała Bolesława Wieniawy-Długoszowskiego, ulubieńca Piłsudskiego, jego adiutanta, „uroczego światowca o artystycznych zainteresowaniach„ (str. 54), który „stał się symbolem przedwojennych elit” (str. 50), a o jego wyczynach krążyły legendy; smaczek ma ta, jak to „powracał z jeszcze większym szykiem, trzema dorożkami. W jednej on, w drugiej jego szabla, a w trzeciej rękawiczki” (str. 55). W 1938 r. został ambasadorem w Rzymie, by później, gdy Włosi przystąpili do wojny, wyjechać do Stanów Zjednoczonych.

Następnym bohaterem jest Władysław Sikorski, którego nie łączyły zbyt ciepłe relacje z Komendantem. Ten emigracyjny premier i Naczelny Wódz ma naprawdę sporo na sumieniu i przerażające jest to, jak często o jego postępowaniu decydowały prywatne uprzedzenia. Przy jego rządzie powstała komisja, która miała zbadać, co doprowadziło do katastrofy wrześniowej, a w rzeczywistości skupiła się na „poszukiwaniu dowodów przestępstw liderów sanacji i wykazanie zgnilizny moralnej całego systemu” (str. 85). Tu szczególne „zasługi” położył profesor Stanisław Kot. Aż ciężko uwierzyć, czym ci ludzie się zajmowali, gdy przecież w kraju toczyła się wojna! Jeszcze trudniej przyjąć do wiadomości fakt, że „każdy oficer przybywający do Francji musiał poddać się weryfikacji i dopiero po zatwierdzeniu jego lojalności mógł podjąć służbę” (str. 160), a dla ludzi związanych z poprzednią władzą stworzono obóz w Cerizay, gdzie „do klęski Francji izolowano 69 oficerów” (str. 165), którzy nie mieli absolutnie nic do roboty, a bezczynność też może być karą. Po kapitulacji Francji podobny obóz, ale już na większą skalę, stworzono w Szkocji, na Wyspie Węży. Był to jasny sygnał, że Sikorskiemu lepiej się nie sprzeciwiać. W głowie się nie mieści. 

Sławomir Koper bierze także na warsztat Kazimierza Sosnkowskiego i przedwojennego premiera, Felicjana Sławoja Składkowskiego (epizod z życia tego ostatniego pokazuje, jakiego pokroju ludźmi byli Sikorski i Anders). Sporo miejsca poświęcił także pilotom, którzy brali udział w bitwie o Anglię i stali się idolami Wielkiej Brytanii (choć oczywiście tylko do czasu). Jest także rozdział o Skamandrytach i o tym, jak wojna wpłynęła na przyjaźń piątki poetów. Stara się także wyjaśnić Koper tajemnicę Józefa Retingera, kim naprawdę był ten, który „ po wojnie został jednym z budowniczych zjednoczonej Europy” (str. 376); oraz Krystyny Skarbek, pochodzącej z arystokracji agentki, nazywanej ulubienicą Churchilla.  

Najobszerniejszy rozdział to losy II Korpusu generała Andersa. Jak stwierdził autor, obraz przez niego zaprezentowany odbiega od powszechnie uznawanego za słuszny, zwłaszcza jeśli chodzi o zdobycie Monte Cassino, a porównywanie Andersa do Jagiełły czy Sobieskiego (ech, ta propaganda) jest na wyrost. Jednocześnie jednak generał uratował ponad sto tysięcy Polaków z „nieludzkiej ziemi”, czyli sowieckich obozów, po podpisaniu układu Sikorski-Majski.

„Polskie piekiełko” to książka, w której na pierwszym miejscu znajdują się fakty. Jest ich mnóstwo, ale nie bez powodu nazywam Sławomira Kopra mistrzem gatunku, w którym się obraca: całokształt treści jest doskonale uporządkowany, nie ma ani grama chaosu, dzięki czemu lektura płynie wartko. Ale oczywiście, jako że tematyka niełatwa, wzbudza szereg emocji, najczęściej niestety negatywnych, szczególnie wobec postawy, jaką wykazywali rządzący. Nie potrafię ubrać tego w słowa, ale „Polskie piekiełko” naprawdę wywiera ogromne wrażenie, zarówno pod względem podejścia do tytułowej problematyki, jak i sposobu jej zaprezentowania. Oczywiste jest więc, że polecam, jak każdą książkę Sławomira Kopra. I bardzo liczę na to, że autor napisze publikację o losach polskich elit pod okupacją, którą zapowiedział w zakończeniu.

Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Bellona.

http://www.bellona.pl/aktualnosci#

Wyzwania: „Czytamy książki historyczne”, „Grunt to okładka”, „Nie tylko literatura piękna...”, „Polacy nie gęsi”.

21 komentarzy:

  1. Zgadzam się co do słowa! Książka wywiera naprawdę ogromne wrażenie. Początek jest taki trochę dla mnie pomieszany, bo tam mnóstwo postaci różnych się pojawia, ale kolejne rozdziały to doskonała praca merytoryczna. Najbardziej podobały mi się rozdziały o Armii Andersa i Wojtku, o polskich lotnikach w Anglii i o Krystynie Skarbek:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo lubię te momenty, w których się zgadzamy;)
      No lotnicy to mieli powodzenie, trzeba przyznać;) Mnie jeszcze przypadł do gustu rozdział i sama postać Wieniawy, choć powinnam się chyba zastanowić, czemu lubię czytać o postaciach, których dotyka tragiczny koniec...

      Usuń
    2. Wieniawę to ja uwielbiam, prawdziwa ułańska fantazja:)

      Usuń
    3. Racja, pomysłowości nie można mu odmówić:)

      Usuń
  2. Ta książka jeszcze przede mną ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Niewątpliwie wartościowa książka:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie tak, zwłaszcza że nie przypominam sobie, aby uczyli o tym w szkole.

      Usuń
  4. Tytuł przyciąga uwagę, taki życiowy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się, zwłaszcza że jak przyszło co do czego, to do głosu dochodziły jakieś prywatne spory i uprzedzenia, a to jest niestety bardzo życiowe. Niestety, bo uważam, że nie powinno to mieć miejsca w takim momencie dziejowym.

      Usuń
  5. Paulusia Ty mnie normalnie tak nakręcasz na tego Kopra,że nie ma rady, no muszę coś przeczytać;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam takie same odczucia. Już poczyniłam w tym kierunku pierwsze kroki i zdobyłam nawet dwa e-booki pana Kopra:)
      Świetna recenzja Paulinko!!

      Usuń
    2. A bo wiecie, nie będę zołza i jak sama wielbię autora, to chętnie się dzielę tym uczuciem, żebyście też poczuły się zachęcone i mogły poczuć ten klimat;)

      Usuń
  6. Tym razem, to nie dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dla mnie niestety też nie, bo taka tematyka mnie nie interesuje :) Ale czekam na kolejne recenzje książek pana Kopra :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście na siłę nie namawiam, ale wydaje mi się, że dobrze czasem dowiedzieć się czegoś, o czym nie piszą w podręcznikach;)

      Usuń
  8. Nigdy nie interesowała mnie twórczość Pan Kopra, chociaż wiem z różnych źródeł, że pisze bardzo mądre i wartościowe publikacje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie takie są, a do tego podane w bardzo przystępny sposób:)

      Usuń
  9. Bardzo lubię taką literaturę, a więc z przyjemnością przeczytam :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszy mnie to ogromnie, bo takie książki warto popularyzować:)

      Usuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.