Sławomir Koper „Wielcy zdrajcy od Piastów do PRL”, Bellona
2012, ISBN 978-83-11-12477-6, stron 352
Pozwolę sobie na małe wyznanie: z każdą kolejną książką
Sławomira Kopra uwielbiam go coraz bardziej, bo jest autorem genialnym, który
każdej przedstawianej historii potrafi nadać charakteru, a całokształtem treści
intryguje, zaciekawia i zachwyca. Obok publikacji dotyczących dwudziestolecia
międzywojennego i Polski Ludowej, ma na swoim koncie także pozycje dotyczące
innych okresów, bądź też przekrojów dziejów. Taka właśnie jest ta, o której
piszę, czyli „Wielcy zdrajcy do Piastów do PRL”. We wstępie Koper wyjaśnia,
jakie przyjął kryterium doboru swoich bohaterów: przede wszystkim skupił się na
tych, którzy zdradzili ojczyznę. Cezurą czasową były początkowe lata PRL-u,
uznał bowiem, że postaci bardziej nam współczesne mogą być oceniane dopiero po
pewnym czasie, kiedy opadną świeże jeszcze emocje.
Bohaterem kolejnego rozdziału jest Zbigniew, syn Władysława
Hermana i brat Bolesława Krzywoustego. Między tą trójką brutalnie jątrzył
palatyn Sieciech, pożądający przywilejów i chorobliwie ambitny, który
najchętniej pozbyłby się Zbigniewa, tak jak uczynił to z bratankiem jego ojca,
czyli synem Bolesława Śmiałego, Mieszkiem.
Władysław Opolczyk żył w czasach rozbicia dzielnicowego. W
tym okresie pojawiło się tyle potomków Piastów, że ciężko ich odróżnić; toczyli
ze sobą wojny domowe, ale Opolczyk przeszedł samego siebie, bo ni mniej, ni
więcej, tylko miał gotowy plan podziału kraju między Krzyżaków,
Brandenburczyków i syna cesarza, oczywiście z jak największą korzyścią dla
siebie. Jednocześnie ufundował klasztor na Jasnej Górze, któremu ofiarował
obraz Madonny z Dzieciątkiem.
„Grabarzem Rzeczypospolitej Obojga Narodów” nazywany jest
Bohdan Chmielnicki, którego powstanie bolesnym piętnem odcisnęło się na
polskiej historii, powodując konflikt z Rosją i kończąc Srebrny Wiek w
dziejach. Myślę, że większości z nas Chmielnicki i jego działania kojarzą się z
ekranizacją „Ogniem i mieczem” w reżyserii Jerzego Hoffmana.
Następny przyjemniaczek to Hieronim Radziejowski, który po
konflikcie z Janem Kazimierzem sprowadził do Polski Szwedów, a czym skończył
się potop szwedzki, wszyscy wiemy; oraz marszałek koronny, Stanisław Szczęsny
Potocki, jeden z przywódców konfederacji targowickiej, która doprowadziła do
drugiego i trzeciego rozbioru Polski i jej upadku. Jakub Szela z kolei, słynny
Upiór z „Wesela” Stanisława Wyspiańskiego, brał udział w tłumieniu powstania w zaborze
austriackim i praktycznie rzecz biorąc, był płatnym mordercą.
Kolejni „zasłużeni” to hrabia Aleksander Wielopolski, który
„przyczynił się do wybuchu tragicznego powstania styczniowego”, uważając, że
„droga do wyzwolenia narodowego wiedzie przez współpracę z Rosją i lojalność
wobec cara” (str. 215); twórca Czeka, narzędzia terroru, i patologiczny
morderca, Feliks Dzierżyński, nazywany „Krwawym” lub „Żelaznym”; oraz Bolesław
Bierut, który całkowicie podporządkował się obcym interesom, będąc wiernym sługą
Kremla. Ale czarną czcionką nie zapisywali się jedynie panowie; swoje cegiełki
dołożyły także Karolina Sobańska, „lojalna poddana cara”, „agentka rosyjskiej
policji” i „kochanka romantycznych poetów” Puszkina i Mickiewicza, „osoba bez
żadnych hamulców moralnych” (str. 178), której prawdopodobnie nasz wieszcz
narodowy poświęcił swój sonet „Niepewność”, spopularyzowany przez interpretację
Marka Grechuty. Natomiast Wanda Wasilewska jest „symbolem kolaboracji z
Sowietami” (str. 273), mimo że jej ojciec był gorliwym patriotą (pod koniec
życia nie rozumiał wyborów swojej córki), a siostra walczyła w Armii Krajowej.
Jej ślepota i bezkrytyczne analizy radzieckiej agresji na Polskę 17 września
1939 r. budzą przerażenie.
Zdrada może mieć różne przyczyny. Często była i jest
skutkiem konkretnych wydarzeń z życia prywatnego, a także wynika z chęci
dorobienia się i powiększania swojego stanu majątkowego. Nie inaczej było w
przypadku bohaterów „Wielkich zdrajców”. Ta książka jest inna od tych autorstwa
Kopra, które czytałam do tej pory. Przede wszystkim jest gorzka, co oczywiście
wynika jednoznacznie z jej tematyki. Rodzi ona pytanie, na które nigdy nie
poznamy odpowiedzi, czyli „co by było, gdyby...”, które aż się ciśnie na usta,
zwłaszcza przy początkowych rozdziałach, bo logicznym jest przecież, że każde
wydarzenie było konsekwencją wcześniejszych i powodowało następne. Ciężko się
nie zastanawiać pod wpływem lektury, jak mógłby teraz wyglądać nasz kraj.
Książkę oczywiście polecam, choć w tym przypadku rozróżniłabym przyjemność
czytelniczą, wynikającą z obcowania ze stylem Sławomira Kopra, od tej
dotyczącej podejmowanej problematyki: tutaj ta druga nie wystąpi, ponieważ nie
może – dla każdego, kto choćby w najmniejszym stopniu czuje się patriotą,
będzie to trudna lektura. Ale warta poznania.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu
Bellona.
Wyzwania: „Czytamy książki historyczne”, „Nie tylko
literatura piękna”, „Polacy nie gęsi”.
Chyba na razie nie mam ochoty na tego typu literaturę :) Ale kiedyś być może zmienię zdanie :)
OdpowiedzUsuńNa swoim przykładzie mogę powiedzieć, że jest to możliwe:)
UsuńCieszę się, że tobie powyższa publikacja pana Kopra przypadła do gustu. Ja niestety podziękuje, ponieważ nie ciekawi mnie tematyka tej książki.
OdpowiedzUsuńOczywiście rozumiem;)
UsuńJak ja Cię rozumiem:) też z każdą kolejną książką Kopra uwielbiam tego autora coraz bardziej. Ta książka mnie zaskoczyła, przez początek nie mogłam się trochę przebić, bo odzwyczaiłam się od czytania o średniowieczu i początkach państwa polskiego, ale gdzieś tak przy Władysławie Hermanie zaczęło być wciągająco:) Rozdział o Dzierżyńskim był świetny, a i postać Zofii Potockiej bardzo mi się podobała (napaliłam sie teraz na książkę Ewy Stachniak "Ogród Afrodyty"). Nie widzę tylko sensu umieszczania na okładce Igo Syma, skoro w całej książce nie ma o nim ani jednego słowa! Specjalnie pilnowałam, żeby nie przeoczyć.
OdpowiedzUsuńPamiętam, że pisałaś właśnie o okładce i sama się zastanawiałam, o co chodzi, może miał być symbolem zdrajcy? Ale żeby być symbolem, trzeba znać jego historię, a nie wydaje mi się, żeby była ona powszechnie znana.
Usuń"Ogród Afrodyty" czytałam z pięć lat temu i guzik pamiętam, teraz na pewno odebrałabym ją inaczej.
Cieszę się, że mamy takie same odczucia:) Ja to się tylko martwię, że powoli zmierzam do końca, czyli przeczytania wszystkich jego książek i przyjdzie mi czekać, aż napisze nowe. Na szczęście ma tempo, gorzej, jak się zatnie;)
Właśnie tę książkę Kopra mam w domu. I chyba od niej zacznę swoją przygodę z jego twórczością.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję i bardzo liczę na to, że przypadnie Ci do gustu:)
UsuńTak zachwalasz tego autora,że nie ma siły muszę sięgnąć po chociaż jedną jego książkę inaczej umrę z ciekawości! ;)
OdpowiedzUsuńA to jeszcze nie koniec, kochana, teraz czytam następną i też jestem zachwycona, choć temat też nielekki;)
UsuńKsiążki historyczne, aż tak mnie nie interesują, jednak ta ma coś w sobie, co mnie przyciąga. Choć nie wiem, czy podczas czytania bym się nie nudziła :D
OdpowiedzUsuńKasiu, gwarantuję Ci, że z tym autorem absolutnie nie można się nudzić:)
UsuńKsiązki historyczne nie są dla mnie :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajna jednak recenzja, miło się ją czytało :)
Pozdrowionka :* :)
Może kiedyś zmienisz zdanie, tak jak ja zmieniłam;)
UsuńZ pewnością przeczytam, bo ciekawią mnie książki tego autora : >
OdpowiedzUsuńWszem i wobec będę twierdzić, że jest on warty poznania:)
UsuńPodziwiam Paulinko Twoją pasję i wiedzę historyczną. Z moją wiedzą w tych tematach jest kiepsko, chociaż nie powiem książki historyczne lubię czytać, ale raczej te sięgające odległych czasów. Między innymi czasów Piastów, Jagiellonów. Dlatego początek tej pozycji napisanej przez pana Kopra byłby dla mnie ciekawy. Nie wiem jak dałabym radę z resztą. A tak w ogóle to chciałabym kiedyś sięgnąć po jakieś dzieło tegoż autora. Tyle dobrego słyszałam na temat jego twórczości:)
OdpowiedzUsuńZ pasją, Aguś, jest tak, że mnie wciąga historia coraz bardziej, czytam jedną, zajrzę do bibliografii i widzę kolejne, które chciałabym przeczytać. A z wiedzą jeszcze nie jest tak, jakbym chciała, tu też im więcej czytam, tym bardziej widzę, że mam braki;)
UsuńJeśli tylko przypadnie Ci do gustu styl autora - a w to nie wątpię - to i początek będzie dla Ciebie fascynujący, i reszta też:) I zachęcam Cię, Aguś, do spróbowania, możesz zacząć od którejkolwiek, a potem to już samo poleci, tak jak było ze mną;)
Ja czytałam Kopra jedną książkę i to bardziej przeznaczoną dla młodzieży (Piastowie). Jednak i mnie porwał swoim stylem, a co najważniejsze potrafi zaciekawić historią, którą wielu znienawidziło w szkole ;) Niektórzy zarzucają mu właśnie zbyt mało naukowy styl czy taśmową produkcję książek - nie wiem czy to drugie ma wpływ na jakość, ale z pewnością co chwila widzę interesujące pozycje o interesującej tematyce...
OdpowiedzUsuńMyślę, że to właśnie jest największa zaleta książek Kopra, styl, jakim operuje, dzięki czemu nie ma się wrażenia, że czyta się podręcznik, tylko historię o ludziach z krwi i kości, którzy żyli normalnie, mieli wady i zalety, jak wszyscy.
UsuńFakt, że pisze bardzo dużo, ale jak sam twierdzi, materiału ma mnóstwo, dopasowuje go tylko do odpowiednich tytułów. A co do jakości, to cały czas trzyma bardzo wysoki poziom, więc ja akurat się cieszę, że tyle książek wydaje:)