Andrzej Klim „Seks, sztuka i alkohol. Życie towarzyskie lat
60.”, PWN 2013, ISBN 978-83-7705-454-3, stron 220
Wspominałam niedawno, że obok dwudziestolecia
międzywojennego, tego najbardziej fascynującego dla mnie okresu w polskich
dziejach, to właśnie czasy Polski Ludowej również mnie ciekawią, bo choć z
jednej strony kojarzą się bardzo negatywnie, a już na pewno z powszechnie
panującą szarzyzną, to z drugiej strony były kolorowe i szalone, zwłaszcza w
kręgach artystycznych. W takim kierunku moich zainteresowań największą zasługę
ma Sławomir Koper, którego seria o sztandarowych postaciach PRL-u coraz
bardziej się rozrasta, ku uciesze mojej i innych czytelników. Gdy zobaczyłam w
zapowiedziach książkę Andrzeja Klima, zaświeciły mi się oczy i wiedziałam, że prędzej
czy później, ale na pewno ją przeczytam. Ta chwila właśnie nadeszła.
Kolejne rozdziały poświęcono wizytom zagranicznych gości,
kabaretom, festiwalom piosenki w Opolu i w Sopocie; wyjazdom - do domów pracy
twórczej i na wakacje; hucznie obchodzonym Sylwestrom; a także Piwnicy pod
Baranami, ponieważ „to zjawisko artystyczne i socjologiczne, niespotykane
nigdzie indziej” (str. 103).
„Życie towarzyskie nieodmiennie towarzyszy życiu
uczuciowemu” (str. 155). Uroczystości zawierania związków małżeńskich były
okazją do zabawy. Klim opisuje przyjęcie po ślubie Romana Polańskiego czy
oprawę ślubu Zbyszka Cybulskiego. Pełną swobodą odznaczało się także życie
erotyczne, a środowiska artystyczne wiodły w tym prym i lubowały się w
przełamywaniu barier. W tym fragmencie nie zabrakło odniesień do otwartego
związku Kaliny Jędrusik i Stanisława Dygata czy trójkąta, jaki tworzyli
Magdalena Samozwaniec, jej mąż i opiekunka. W gronie bohemy nie brakowało także
relacji innych niż heteroseksualne, by podać tylko przykład Jarosława
Iwaszkiewicza.
„Seks, sztuka i alkohol” to publikacja na przyzwoitym
poziomie. Część z historii w niej przedstawionych była mi już znana, choć nie
powodowało to oczywiście dyskomfortu czytelniczego. Nie mogę się jednak oprzeć
(i robiłam to w czasie czytania) porównaniu stylu autora z przywołanym
Sławomirem Koprem. W mojej opinii ten drugi pisze lepiej, jego narracja jest
bardziej potoczysta, z charakterystyczną lekkością, której u Klima trochę mi
zabrakło. Nie mówię, że się męczyłam, bo tak absolutnie nie było, ale jednak
nie miałam tego wrażenia przemykania po kolejnych stronach, co mam miejsce przy
książkach Kopra. Ale bez wątpienia obaj panowie w udany sposób przedstawiają
życie towarzyskie środowisk artystycznych czasu PRL-u, a to pewnie było głównym
zadaniem niniejszej pozycji, więc mogę z przekonaniem stwierdzić, że cel został
osiągnięty.
Wyzwania: „Grunt to okładka”, „Nie tylko literatura
piękna...”, „Polacy nie gęsi”.
Pewnie przeczytam, bo książka przedstawia barwne i interesujące czasy. Autora nie znam, ale trudno się mu oprzeć po przeczytaniu Twojej recenzji. Tytuł odnotowany "ku pamięci".
OdpowiedzUsuńAutor jest dziennikarzem i mnie też nie był wcześniej znany;)
UsuńTakie książki mają klimat:) Chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńBo i tamte czasy miały klimat, co by o nich nie mówić;)
UsuńO to coś dla mnie! Moje klimaty, takie książki bardzo lubię czytać :)
OdpowiedzUsuńTo super, że wreszcie z historyczną trafiłam w Twoje upodobania:)
UsuńKurcze :D Zawsze prezentujesz takie ciekawe książki odnośnie okresów, które mnie intrygują... Poszukam jej w bibliotece :)
OdpowiedzUsuńMnie to cieszy, Kasiu, że znajdujesz u mnie coś dla siebie:)
UsuńTe trzy słowa składowe tytułu są ze sobą nieodłącznie powiązane. Ciekawa publikacja.
OdpowiedzUsuńBardzo trafne spostrzeżenie:)
UsuńZ pewnością jest to publikacja, którą chciałabym przeczytać.
OdpowiedzUsuńZachęcam do poszukiwań zatem;)
UsuńOkładka z klimatem :) Dziękuję za książkę - właśnie przyszła :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że dotarła:)
UsuńInteresująca recenzja. Jak zwykle zresztą :) Chętnie zapoznam się również z książką :)
OdpowiedzUsuńPolecam Ci, Aneczko:)
UsuńSama raczej się nie skuszę, ale polecę tę książkę mojemu tacie.
OdpowiedzUsuńTacie życzę przyjemnej lektury:)
UsuńMnie się treść bardzo podobała, natomiast rzeczywiście to porównanie do stylu Kopra jest nieodzowne. Klima czytałam w październiku, a więc zanim przeczytałam wszystkie książki Kopra, stąd też inaczej odebrałam tę publikację. Wiele historii było tutaj dla mnie nowych, ale raziły mnie błędy, mnóstwo literówek, wszędzie literówki:)
OdpowiedzUsuńNo właśnie, błędy, i to nagminne mylenie imion, na jednej stronie Katarzyna, na drugiej Krystyna, o tej samej osobie. Aż ciężko uwierzyć, że PWN to przepuścił.
UsuńOooo lubię podobne książki :) chętnie dopadłabym ją w swoje łapki :)
OdpowiedzUsuńWprawdzie bardziej polecam Kopra, ale ta też jest niczego sobie;)
UsuńNiestety te czasy do mnie nie przemawiają, podobnie jak książka...
OdpowiedzUsuńSzkoda.
Usuń